Maly gigant, lepiej dzieciak, pewnego wieczoru bawil sie jak szalony na pokladzie wielgachnego statku, ktory dryfowal po oceanie. Jak to bywa jesienia nawinela sie gigantyczna burza, ktora miotala okretem jak liscikiem debu. Maly bez wzruszenia bawil sie jak najety. Inni w furii strachu latali gdzie by to sie ukryc. Ktos spatrzyl tego bajtla, ze olawa cala ta sprawa swa zabawa. Dzieciaku! Zmykaj! Co ty wyrabiasz!? Mozesz zginac! Krzyczal jakis koles z dziobu okretu. Czemu sie boisz, luzacko odparl maly, MOJ TATO JEST KAPITANEM TEGO STATKU!:)
A kto jest kapitanem twojego statku?!
2 komentarze:
Eh świetny tekst!:) Z moim statkiem bywało różnie ale teraz dzięki Bogu który postawił mi na drodze takich a nie innych ludzi wszystko jest już na swoim miejscu!:)
Pozdrawiam
z modlitwą
Łucja :) <(><
no i mamy nowy tekst na płytkę, he he....
Prześlij komentarz