Z
okazji jubileuszu 50-lecia kapłaństwa Ojca Świętego Jana Pawła
II 7 listopada 1997 roku w auli Pawła VI przemawiał 86-letni albański kapłan o. Anton Luli, jezuita.
„Byłem
nowo wyświęconym kapłanem, kiedy w moim rodzinnym kraju, Albanii,
nastały rządy dyktatury komunistycznej i okrutne prześladowania
religijne. Niektórzy z moich współbraci po sfałszowanym procesie
zostali rozstrzelani i zginęli jako męczennicy za wiarę. W ten
sposób złożyli swą ostatnią ofiarę eucharystyczną niczym
połamany chleb i krew przelana za ocalenie ojczyzny. Był to rok
1946. Ode mnie natomiast Pan zażądał, abym rozpostarł ramiona i
pozwolił przygwoździć się do krzyża; abym nie pełnił posługi,
ale żył w kajdanach i znosił tortury, i w ten sposób sprawował
moją Eucharystię, moją kapłańską ofiarę. 19 grudnia 1947 roku
zostałem aresztowany pod zarzutem agitacji i propagandy
antyrządowej. Przeżyłem siedemnaście lat ciężkiego więzienia,
a później wiele lat robót przymusowych. Moim pierwszym więzieniem
tamtego mroźnego grudnia była ubikacja w górskiej wiosce w
okolicach Szkodry. Trzymano mnie tam przez dziewięć miesięcy;
siedziałem skulony na zamarzniętych odchodach, nie mogłem nawet
się położyć, gdyż tak było ciasne pomieszczenie.
W noc Bożego
Narodzenia (tego nie da się zapomnieć) wyciągnięto mnie stamtąd i
umieszczono w innej ubikacji, na drugim piętrze więzienia, gdzie
kazano mi się rozebrać i zawieszono na sznurze przeciągniętym pod
pachami. Byłem nagi, zaledwie dotykałem ziemi końcami palców.
Powoli, nieubłaganie traciłem czucie. Zimno ogarniało stopniowo
całe ciało, a kiedy doszło do piersi i serce zaczynało odmawiać
posłuszeństwa, wydałem okrzyk rozpaczy. Przybiegli moi oprawcy,
ściągnęli mnie i skatowali kopniakami. Tamtej nocy i w tamtym
miejscu, w osamotnieniu tej pierwszej tortury, przeżyłem prawdziwy
sens wcielenia i krzyża. Jednakże ulgę w cierpieniach dawała mi
obecność we mnie i przy mnie Jezusa, Najwyższego i Wiecznego
Kapłana; niekiedy ta pomoc napełniała mnie tak wielką radością
i pociechą, że muszę ją nazwać «nadzwyczajną». Nigdy nie
żywiłem urazy do tych, którzy – po ludzku mówiąc – ukradli
mi życie. Po uwolnieniu spotkałem kiedyś przypadkiem na ulicy
jednego z moich oprawców; ogarnęło mnie współczucie (...).
Uwolniono mnie przy okazji amnestii w 1989 roku. Miałem wtedy 79
lat”
Ojciec
Anton Luli przesiedział łącznie czterdzieści trzy lata
w komunistycznych łagrach Albanii!
w komunistycznych łagrach Albanii!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz