„Niech
ten mężczyzna, ta rzadka niewiasta, jakiej cała ziemia nie
zdołałaby docenić, weźmie z radością, obejmie
z żarliwością i nosi na swoich ramionach z odwagą
swój Krzyż, nie Krzyż kogoś innego — swój Krzyż, jaki w mojej
Mądrości uczyniłem według liczby, ciężaru i według miary,
swój Krzyż, któremu własną ręką nadałem cztery wymiary,
z wielką starannością, to znaczy dając mu grubość,
długość, szerokość i głębię — swój Krzyż, który
wyciosałem z części tego, jaki sam zaniosłem na Kalwarię,
z nieskończonej dobroci, jaką okazuję; swój Krzyż,
największy dar, jaki mogę uczynić wybranym moim na ziemi; swój
Krzyż, złożony w grubości z utraty dóbr, z upokorzeń,
pogardy, bólu, chorób i cierpień duchowych, jakie muszą,
z woli mojej Opatrzności, spadać na nich codziennie w życiu,
aż do śmierci; swój Krzyż o długości pewnej liczby
miesięcy czy dni, kiedy będą musieli znieść oczernienia,
przykucie do łóżka, zmuszeni do jałmużny, ofiary, pokus,
ciemności duszy, opuszczenia i innych boleści umysłu — swój
Krzyż, szeroki jak wszystkie najcięższe okoliczności, najbardziej
gorzkie, albo jak przykrości ze strony przyjaciół, domowników,
krewnych; swój Krzyż wreszcie, głęboki jak boleści najskrytsze,
które ześlę na nich, a nie będą w nich mogli znaleźć
pociechy u żadnego stworzenia, które na mój rozkaz odwróci się
od nich i ze Mną zjednoczy w zadawaniu im cierpienia.”
św.
Ludwik Maria Grignion de Montfort
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz