Jezus powiedział: Nikt nie może przyjść do mnie, jeśli go
nie pociągnie Ojciec (J 6,44). Ciekawy jest zwrot Jezusa: “ pociągnie Ojciec”. Kojarzy mi się z małym
bajtlem, którego ojciec, albo matka gdzieś ciągną a on krzyczy i strasznie się
zapiera nogami, nie chce iść. Pamiętam dobrze jak tato przez cztery kilometry ciągną
mnie do szkoły. Nie wiem jak mu się to udało? Zawsze nienawidziłem szkoły. W
tym pierwszym dniu wytrzymałem tam zaletwie pól godziny. Jeśli czegoś, albo kogoś
nie znamy, stawiamy naturalny opór, boimy się zaangażować. Podobny mechanizm
towarzyszy nam w sprawach związanych z Bogiem. Zawsze Ojciec musi nas “przymuszać”
do zrobienia czegoś dobrego. Choć wielu z zadartą głową indyka twierdzi: Ja to zrobiłem!
To moja zasługa! Wielu myśli o sobie: BRAWO JA! Byłem dziś w kościele! Jakby
tato przez jakiś czas nie ciągał mnie do szkoły i nie łoił pożądnie tyłka, to
bym dzisiaj nie umiał czytać. Jakbyśmy nie byli wsparci Ojcem, nigdy w życiu byśmy
nie uczynili coś dobrego! A juz na pewno nigdy nie bylibyśmy w kościele! Nie
jesteśmy w stanie! To co nam doskonale wychodzi, to komplikowanie sobie życia!
Jak bardzo kocha nas Bóg Ojciec, że ciągle je prostuje i chroni przed katastrofą. Jedyna rzecz, która może nam pomóc, to współpraca
z Bogiem Ojcem. W jakimś stopniu musimy nieustannie z ufnością oddawać Ojcu inicjatywę
i starać się nie być upartym bachorem. Kiedy przeczesuje moje życie, widzę wyraźnie
jedną rzecz. Chwile i sytuacje, w których zaufałem Ojcu i On przeją inicjatywę,
wspominam cudownie. Często myślami do nich powracam. Natomiast te wszystkie momenty,
gdzie ja rządziłem, ja miałem inicjatywę, dzisiaj są dla mnie czarną plamą w życiorysie,
chciałbym je wymazać, po prostu się ich wstydzę. Istnieje tylko jedna
sprawdzona metoda ku lepszemu życiu: Pokornie kroczyć z Bogiem Ojcem!
Nieustannie czuwać, aby to On miał inicjatywę w każdej sferze mojego życia i był tam Szefem. Tylko i wyłącznie z jednego prostego powodu: On jedyny zna się na życiu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz