Księga Nowego Testamentu, którą bardzo lubię, to dzieje pierwszych przyjaciół Jezusa, Dzieje Apostolskie, między innymi dlatego, że
tryska z niej życie! Jest pełna Żywego Boga. Co krok dzieją się
fantastyczne rzeczy. Jezus i Jego "Brothers in Arms" w pełnej akcji! W tym wszystkim wyjątkowa historia, spotkanie Szawła z Jezusem. Szaweł zieje nienawiścią
do chrześcijan, ze wzburzoną krwią pędzi do Damaszku, aby wyciąć mieczem
wszystkich, którzy uważają się za przyjaciół Chrystusa. W czasie drogi
niespodziewanie zatrzymuje go Pan:
Szawle! Dlaczego ziejesz ogniem? Dlaczego
mnie prześladujesz?
Kim ty jesteś? - pyta
Szaweł.
Jezusem!
I tu pojawia się ciekawa rzecz. Jezus utożsamia się z każdym,
kto przyją chrzest. Mówi wprost: Ja w nich mieszkam!
Niesamowita sprawa! Dzięki Chrztu, który przyjąłem, Jezus
jest obecny w moim sercu! Bomba! Nasuwa się jednak poważne pytanie; Okay, Jezus we mnie mieszka, ale czy we mnie ŻYJE?! Może lepiej zapytać, czy pozwalam
Jezusowi, aby we mnie żył, czuł się swobodnie, po prost był sobą? Znamy przecież
sytuację z życia, gdy zaprasza nas na ciasto ciocia Gienia. Super, wpadamy, ona
nas sadza w jakimś kącie i zajmuje się swoją robotą. Po dwóch godzinach lecąc z
kipiącym mlekiem nagle sobie uświadamia, że jesteśmy i w przelocie podrzuca
kawałek babki. Nasza wizyta u cioci Gieni ogranicza się do biernego siedzenia,
ponieważ nie dała nam możliwości zaistnienia. Pytam siebie ciągle, na ile
pozwalam zaistnieć Jezusowi w moim życiu!
Czas, kiedy pozwoliłem Królowi we mnie życ wspominam, jako okres życia na petardzie, FULL LIVE! Chwile, gdzie biedny musiał
siedzieć biernie, to okres życie bez Życia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz