Blog prowadzony przez dwóch franciszkanow: o. Adama pracującego w Niemczech i o. Dariusza pracującego
w Polsce. Znajdują się tu ich przemyślenia na temat wiary i misji.

Strona domowa http://ad.minorite.cz/

sobota, 26 września 2009

JONASZ

Już za niespełna 3 godziny na prażskym lotnisku Ruzynie wylądauje samolot z Benedyktem XVI na pokładzie. Tak jak Jonasz przez 3 dni chodził po ulicach Niniwy i wzywał do nawrócenia, tak i Ojciec Swięty przez 3 dni będzie pielgrzymować po Czechach i wzywać będzie do przybliżenia się do Boga. Również osoby niewierzące są zainteresowane pielgrzymką Papieża, rozważają pójście na spotkanie z Papieżem. Na ulicach miast widać plakaty, a na autostradach widać bilbordy zapraszające na spotkanie z Ojcem Swiętym. Wielu katolików w tych dniach przystąpiło do sakramentu pojednania. Wszystkich Was bardzo prosimy o gorącą modlitwę w intencji tej pielgrzymki, a zwłaszcza za Czechy.

Polskim akcentem podczas tej pielgrzymki jest dzisiejszy koncert Arki Noego w Brnie. Zespół dotarł już na miejsce.

P.s.
Oczywiście liczbę 3 w opowiadaniu o Jonaszu należy traktowaś na takich samych zasadach jak pozostałe liczby w Biblii.

czwartek, 24 września 2009

Franciszek

Nikt nie powinien unosić się pychą, lecz niech chlubi się w Krzyżu Pańskim

Człowieku zastanów się, do jak wysokiej godności podniósł cię Pan Bóg, bo stworzył cię i ukształtował według ciała na obraz umiłowanego Syna swego i na podobieństwo według ducha (por. Rdz 1, 26). I wszystkie stworzenia, które są pod niebem, służą na swój sposób swemu Stwórcy, uznają Go i słuchają lepiej niż ty. I nawet złe duchy nie ukrzyżowały Go, lecz to ty wraz z nimi ukrzyżowałeś Go i krzyżujesz nadal przez upodobanie w wadach igrzechach.
Z czego więc możesz się chlubić? Choćbyś bowiem był tak bystry i mądry, że posiadłbyś wszelką wiedzę (por. 1Kor 13, 2) i umiał wyjaśniać wszystkie rodzaje języków (por. 1Kor 12, 10. 28) i badać wnikliwie tajemnice niebieskie, nie możesz się chlubić tym wszystkim; bo jeden szatan poznał rzeczy niebieskie i teraz zna sprawy ziemskie lepiej niż wszyscy ludzie, chociaż mógłby być jakiś człowiek, który otrzymałby od Pana szczególne poznanie najwyższej mądrości. Tak samo, gdybyś był piękniejszy i bogatszy od wszystkich igdybyś nawet cuda czynił, tak że wyrzucałbyś złe duchy, wszystko to zwraca się przeciwko tobie i nie należy do ciebie, i nie możesz się tym wcale chlubić. Lecz w tym możemy się chlubić: w słabościach naszych (por. 2Kor 12, 5) i w codziennym dźwiganiu świętego krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa (por. Łk 14, 27).

o. Pio

Widzenia i dusze w Czyśćcu

Ojciec Pio zaczął otrzymywać objawienia, kiedy był jeszcze dzieckiem. Mały Franciszek nie wspominał o nich nikomu, ponieważ myślał, że objawienia otrzymują wszyscy ludzie. Objawiali mu się Aniołowie, Święci, Jezus, Najświętsza Panna, ale czasami także Szatan. Pod koniec grudnia 1902 roku, podczas medytacji nad swoim powołaniem, Franciszek miał wizję. Oto opis, jaki przedstawił kilka lat później swojemu spowiednikowi: „Franciszek ujrzał u swojego boku dostojnego, niezwykle przystojnego człowieka, który lśnił jak słońce. Człowiek ten wziął go za rękę i rzekł do niego: „Pójdź ze mną i walcz jak dobry żołnierz”. Został on następnie doprowadzony do rozległej krainy gdzie znajdowały się tłumy mężczyzn podzielonych na dwie grupy – w jednej grupie byli mężczyźni o pięknych twarzach, ubrani w śnieżnobiałe suknie. Po drugiej stronie znajdowali się mężczyźni o obrzydliwych twarzach i ubrani w czarne suknie. Wyglądali oni jak cienie. Franciszek stał pomiędzy dwoma grupami i zauważył, że zbliża się do niego wysoki mężczyzna o niezwykle brzydkiej twarzy. Był on tak wysoki, że jego czoło dotykało chmur. LśniącaFOTO1.jpg (3604 byte) postać zagrzewała Franciszka do walki z tym potwornym mężczyzną. Franciszek modlił się o uniknięcie wściekłości strasznej postaci, ale lśniący mężczyzna nie znikał. Mówił: „Twój upór na nic się nie zda. Powinieneś walczyć z tym złym wrogiem. Proszę, bądź wierny i śmiało rozpocznij walkę. Będę obok ciebie. Pomogę ci i nie pozwolę, aby cię pokonał”. Franciszek zgodził się a walka była zaciekła. Wygrał ją dzięki pomocy tajemniczej i przepięknej postaci, która cały czas była u jego boku. Potworny mężczyzna zmuszony był do ucieczki a za nim, wyjąc, przeklinając i rycząc podążyła się reszta mężczyzn o obrzydliwych twarzach. Grupa mężczyzn o pięknych twarzach krzyczała z radości i uznania dla postaci, która pomogła biednemu Franciszkowi w tej wielkiej walce. Wspaniała i jaśniejsza niż słońce postać nałożyła na głowę Franciszka piękną koronę, tak piękną, że trudno byłoby ją opisać. Jednak nagle korona została zdjęta z głowy Franciszka i tajemnicza postać powiedziała: „Inną koronę, znacznie piękniejszą niż ta zachowałem dla ciebie, jeśli tylko będziesz walczyć z tym strasznym wrogiem, którego właśnie zwyciężyłeś. On będzie powracał z nową siłą a ty będziesz walczył nie wątpiąc w moją pomoc. Nie martw się jego siłą. Będę obok ciebie, zawsze będę ci pomagał a ty będziesz zwyciężał.” Po wizjach takich następowały prawdziwe starcia z Szatanem. Ojciec Pio miał w swoim życiu wiele starć z „wrogiem nieprzyjaznym duszom”. Tak naprawdę, jednym z najważniejszych celów Ojca Pio było wyrwanie dusz z objęć Szatana.

Pewnego wieczoru Ojciec Pio był w klasztorze, w pokoju gościnnym na parterze. Kiedy położył się na pryczy, nagle pojawił się człowiek otulony czarnym płaszczem. Ojciec Pio zaskoczony wstał, żeby zapytać kim jest ów przybysz i czego chce. Nieznajomy powiedział, ze jest Duszą czyśćcowa. „Nazywam się Pietro Di Mauro” – powiedział – „zginałem w pożarze 18 sierpnia 1908 roku tutaj, w tym klasztorze, który został zamieniony na hospicjum dla ludzi starych. W tym pokoju zginałem w płomieniach, podczas snu na słomianym materacu. Musiałem tu przyjść, żeby prosić Cię o odprawienie Mszy św. za moją Duszę jutro rano. Pan Bóg mi na to pozwolił. Dzięki tej mszy będę mógł wejść do Nieba.”

Ojciec Pio odpowiedział, ze chciałby odprawić te Msze.

Potem, kiedy chciał odprowadzić nieznajomego do klasztornej furty, zdał sobie sprawę, że rozmawiał ze zmarłym, bo kiedy wyszli na dziedziniec, nieznajomy raptem znikł. Jeszcze tego samego wieczoru Ojciec Pio udał się do przełożonego klasztoru, Ojca Paolino z Casacalenda, żeby prosić go o możliwość odprawienia porannej Mszy św. za Duszę tego nieszczęśnika.

Kilka dni później Ojciec Paolino chcąc zweryfikować informacje, które usłyszał od Ojca Pio, udał się do biura rejestracji ludności w St. Giovanni Rotondo, gdzie otrzymał pozwolenie na sprawdzenie listy zgonów z 1908 r. Pośród nazwisk ludzi zmarłych we wrześniu Ojciec Paolino odnalazł to, czego szukał. Zapis brzmiał: „We wrześniu 1908 r. w pożarze hospicjum zginał Pietro Di Mauro”.

Pani Cleonice Morcaldi z St. Giovanni Rotondo była jedna z duchowych córek Ojca Pio. Miesiąc po śmierci jej matki Ojciec Pio powiedział do niej na zakończenie spowiedzi: „Dziś rano twoja matka poszła do Nieba. Widziałem ją podczas, kiedy sprawowałem poranną Mszę św.”

Ojciec Pio opowiedział taką oto historię Ojcu Anastazemu: „Pewnego wieczoru, kiedy samotnie modliłem się na kościelnym chórze, usłyszałem jakiś szelest i zobaczyłem jak młody mnich krzątał się obok głównego ołtarza, odkurzając go i poprawiając kwiaty we flakonach. Myślałem na początku, że to Ojciec Leone przystraja ołtarz na nowo, a ponieważ był to czas kolacji, powiedziałem: „Ojcze Leone, teraz nie czas na strojenie ołtarza, idź na kolacje”

Ale głos, który nie był głosem Ojca Leone, odrzekł mi: „Ja nie jestem Ojcem Leone”, „to kim jesteś?” – spytałem.

„Jestem twoim bratem, odbywałem tu nowicjat. Moim obowiązkiem w czasie nowicjatu było dbanie o ten ołtarz przez cały rok. Niestety, wiele razy przechodząc przed ołtarzem nie oddawałem należnej czci Jezusowi w Przenajświętszym Sakramencie zamkniętym w tabernakulum. Za to poważne zaniedbanie jestem teraz w Czyśćcu. Ale Bóg w swojej nieskończonej dobroci przysłał mnie tu, żebyś mi pomógł jak najszybciej dostać się do Nieba”.

Będąc przekonanym, że pomagam tej biednej, cierpiącej Duszy, zawołałem: „Będziesz w Niebie jutro rano, w czasie gdy będę celebrował Msze św.” „To okrutne!” krzyknął Duch, po czym zapłakał i znikł.

Ta skarga zraniła boleśnie moje serce i ten ból towarzyszy mi przez całe moje życie. Bo tak naprawdę mogłem te Dusze natychmiast posłać do Nieba a tymczasem skazałem Ją na jeszcze jedną noc w straszliwym ogniu Czyśćca.”

Ojciec Pio opisał niektóre własne doświadczenia w listach do swojego duchowego ojca:

List do Ojca Augustyna, 7 kwietnia 1913 r:

Moj drogi Ojcze, w piątek rano, kiedy jeszcze leżałem w łóżku, ukazał mi się Pan Jezus. Był zdruzgotany i załamany. Ukazał mi ogromny tłum księży, pośród których było wielu dygnitarzy z różnych kościołów.

Jedni odprawiali Msze św. bez należnego nabożeństwa, inni ubierali lub zdejmowali szaty liturgiczne bez żadnego szacunku. Widok Pana Jezusa w tak opłakanym stanie wywołał we mnie ogromny ból. Zapytałem dlaczego tak cierpi. Nie odpowiedział, tylko pokazał mi ukaranie tych księży. Za chwile jednak, patrząc na nich z wielkim smutkiem zapłakał i zobaczyłem jak dwie duże łzy spłynęły po Jego twarzy. Odwrócił się i odszedł stamtąd wypowiadając gorzko pod ich adresem –„Mordercy!”

Zwracając się do mnie powiedział: „Mój synu, nie wierz w to, że moja agonia trwała tylko trzy godziny. Moja agonia nadal trwa i będzie trwała do końca świata ze względu na Dusze, które bardzo umiłowałem. Dlatego wszyscy powinni czuwać, nikomu nie wolno zasnąć. Moja Dusza szuka wciąż choć odrobiny litości w sercu człowieka, ale ludzie nie chcą odwzajemnić Mojej ogromnej miłości. To potęguje Moje cierpienie i przedłuża agonię. A najgorsze jest to, że ludzie są obojętni, nie wierzą we mnie i gardzą Moja miłością. Ileż to razy Moj gniew jak piorun, chciałem obrócić przeciw nim, ale powstrzymali mnie Aniołowie i Duch miłości, który jest we mnie....

Opisz wszystko co widziałeś i co usłyszałeś ode mnie dziś rano swojemu spowiednikowi i powiedz mu, żeby Twój list pokazał Ojcu Prowincjałowi... „Pan Jezus dalej mówił ale nie wolno mi ujawnić już niczego więcej....”

Epistolary I (1910-1922) PADRE PIO DA PIETRELCINA: a cura di Melchiorre da Pobladura e Alessandro da Ripabottoni - Edizioni "Padre Pio da Pietrelcina" Convento S.Maria delle Grazie San Giovanni Rotondo - FG

List do Ojca Augustyna,13 lutego 1913 r.:

„Nie bój się cierpienia, które zsyłam na Ciebie, bo dam Ci również silę

do jego przetrwania” - powiedział do mnie Pan Jezus. – „Moim pragnieniem jest, żeby twoja Dusza doznała oczyszczenia przez codzienne cierpienie. Nie bój się szatana, który będzie Cię gnębił, gdyż pozwoliłem na to, nie przejmuj się też, że świat odwróci się od Ciebie. Nikt nie może odnieść zwycięstwa nad tym, który cierpi z miłości do mojego Krzyża, bo Ja go ochronię”

Epistolary I (1910-1922) PADRE PIO DA PIETRELCINA: a cura di Melchiorre da Pobladura e Alessandro da Ripabottoni - Edizioni "Padre Pio da Pietrelcina" Convento S.Maria delle Grazie San Giovanni Rotondo - FG



List do Ojca Augustyna, 18 listopada 1912 r.:

„...Pan Jezus, Jego kochana Matka, Anioł Stróż i inni nie przestają mi powtarzać, że aby stać się ofiarną zertwa trzeba oddać całą swoją krew (życie).”

Epistolary I (1910-1922) PADRE PIO DA PIETRELCINA: a cura di Melchiorre da Pobladura e Alessandro da Ripabottoni - Edizioni "Padre Pio da Pietrelcina" Convento S.Maria delle Grazie San Giovanni Rotondo - FG

List do Ojca Augustyna, 12 marca 1913 r.:

„...mój Ojcze, posłuchaj skarg słodkiego Pana Jezusa: „Moja miłość do ludzi spotyka się z pogardą i odrzuceniem!. Ludzie nie będą mnie prześladowali jeśli będę ich mniej kochał. Moj Ojciec w Niebie nie chce tego dłużej tolerować. Chciałbym przestać ich kochać, ale...(tutaj Pan Jezus umilkł i za chwile mówił dalej) moje serce jest stworzone do miłości! Zmęczonym ludziom trudno jest przezwyciężać pokusy, oni wolą pozostać w swojej niegodziwości. A ja najbardziej kocham te Dusze, które nie radzą sobie z pokusami. Słabe Dusze są przerażone i pełne desperacji. Dusze, które są silne ufają Jezusowi. Ludzie pozostawiają Mnie w kościele rano i wieczorem. Nie dbają o Przenajświętszy Sakrament ołtarza, nie mówią o Nim z miłością, wyrażają się o Nim obojętnie i ozięble. Moje serce jest zapomniane, nikt nie dba o Moją miłość; jestem ciągle zasmucany. Moj dom stal się teatrem dla wielu ludzi, nawet dla kapłanów, o których dbam jak o źrenice Mego oka i których chronię szczególnie, którzy powinni łagodzić ból Mego serca, i pomagać Mi w zbawianiu Dusz, w zamian... Kto w to wierzy? Otrzymuje tylko samą niewdzięczność od nich. Widzę, mój Synu, ze wielu z nich... (Pan Jezus przestał mówić na chwile, szloch ścisnął Mu gardło, zapłakał), stwarza tylko pozory, w rzeczywistości zdradzają Mnie popełniając świętokradztwa, depcząc i niszcząc Światło i Moc, które im ciągle daje...”

Epistolary I (1910-1922) PADRE PIO DA PIETRELCINA: a cura di Melchiorre da Pobladura e Alessandro da Ripabottoni - Edizioni "Padre Pio da Pietrelcina" Convento S.Maria delle Grazie San Giovanni Rotondo - FG

List do Ojca Benedykta, 17 grudnia 1917:

W 1917 roku Ojciec Pio nie wahał błagać i prosić naszego Pana o pokój na Ziemi. Powiedział: "Podczas jednego z objawień, kiedy ukazał mi się Jezus, błagałem Go wytrwale i nieustannie o zmiłowanie dla biednych narodów, które cierpiały z powodu wojny. Prosiłem, by święte Miłosierdzie Pana zastąpiło Jego świętą Sprawiedliwość. Ale On odpowiedział mi tylko pewnym skinieniem ręki, jakby mówiąc: powoli, powoli.... Ale....kiedy? zapytałem. Pan popatrzył na mnie z zatroskaniem i odszedł bez słowa."

Epistolary I (1910-1922) PADRE PIO DA PIETRELCINA: a cura di Melchiorre da Pobladura e Alessandro da Ripabottoni - Edizioni "Padre Pio da Pietrelcina" Convento S.Maria delle Grazie San Giovanni Rotondo - FG

piątek, 18 września 2009

Napomnienia Św. Franciszka z Asyżu

[1. Ciało Pańskie]

Pan Jezus powiedział swoim uczniom; Ja jestem drogą, prawdą i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przez Mnie.Jeśli znalibyście Mnie, znalibyście zpewnością i mojego Ojca; i odtąd Go znacie i zobaczyliście Go. Mówi do Niego Filip: Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy. Mówi mu Jezus: Tak długo jestem z wami, a nie poznaliście Mnie? Filipie, kto widzi Mnie, widzi i Ojca (J 14, 6-9) mego.

Ojciec mieszka w światłości niedostępnej (por. 1Tm 6, 16) i Duchem jest Bóg (J 4, 24), i Boga nikt nigdy nie widział (J 1, 18). Dlatego tylko w duchu można Go oglądać, bo duch jest tym, który ożywia; ciało na nic się nie przyda (J 6, 64).

Ale i Syna w tym, w czym jest równy Ojcu, nikt nie może inaczej oglądać niż Ojca ani inaczej niż Ducha Świętego. Dlatego potępieni są wszyscy, którzy widzieli Pana Jezusa według człowieczeństwa, ale nie dostrzegli i nie uwierzyli według ducha i bóstwa, że jest on prawdziwym Synem Bożym. Tak samo potępieni są ci wszyscy, którzy widzą sakrament [Ciała Chrystusowego], dokonywany słowami Pana na ołtarzu przez ręce kapłana pod postacią chleba i wina, ale nie dostrzegają i nie wierzą według ducha i bóstwa, że jest to prawdziwie Najświętsze Ciało i Krew Pana naszego Jezusa Chrystusa. Poświadcza to sam Najwyższy słowami: To jest ciało moje i krew mego Nowego Przymierza [która za wielu będzie wylana] (por. Mk 14, 22. 24); i: Kto pożywa ciało moje i pije krew moją, ma życie wieczne (por J 6, 55).Stąd Duch Pański przebywający w wiernych swoich, jest tym, który przyjmuje Najświętsze Ciało i Krew Pana.Wszyscy inni, którzy nie mają udziału w tym Duchu, a ośmielają się przyjmować je, sąd sobie jedzą i piją (por. 1Kor 11, 29).

Dlatego: Synowie ludzcy, dokąd będziecie twardego serca? (Ps 4, 3).Dlaczego nie poznajecie prawdy i nie wierzycie w Syna Bożego? (por. J 9, 35).Oto uniża się co dzień (por. Flp 2, 8) jak wtedy, gdy z tronu królewskiego (por. Mdr 18, 15) zstąpił do łona Dziewicy. Codziennie przychodzi do nas w pokornej postaci. Co dzień zstępuje z łona Ojca na ołtarz w rękach kapłana. I jak ukazał się świętym apostołom w rzeczywistym ciele, tak i teraz ukazuje się nam w świętym Chlebie.I jak oni swoim wzrokiem cielesnym widzieli tylko Jego Ciało, lecz wierzyli, że jest Bogiem, ponieważ oglądali Go oczyma ducha, tak i my, widząc chleb i wino oczyma cielesnymi, starajmy się dostrzegać i wierzmy mocno, że jest to jego żywe i prawdziwe Najświętsze Ciało i Krew.I w taki sposób Pan jest zawsze ze swymi wiernymi, jak sam mówi: Oto Ja jestem z wami aż do skończenia świata (por.Mt28, 20).
[2. Zło samowoli]

Pan powiedział do Adama: Z każdego drzewa jedz; ale z drzewa wiadomości dobrego i złego nie jedz (por Rdz 2, 16-17).Z każdego drzewa rajskiego mógł jeść, ponieważ dopóki nie wykroczył przeciw posłuszeństwu, nie zgrzeszył.Ten bowiem jada z drzewa poznania dobra, kto przywłaszcza sobie swoją wolę i wynosi się z dobra, jakie Pan mówi i działa wnim.I tak z podszeptu szatana i z powodu przekroczenia przykazania stało się to owocem poznania złą. A za to trzeba ponieść karę.

sobota, 12 września 2009

WĘDRÓWKA DO SERCA: NAWRÓCENIE

Chrześcijanin żyje, lecz często bez świadomości tego, kim jest naprawdę. Jest jak śpiący, który nie pozwala działać energiom Ducha Świętego w sercu. W Ewangelii Chrystus nie przestaje wzywać do czuwania i modlitwy w oczekiwaniu na Jego powrót: Czuwajcie... Bądźcie gotowi, bo w chwili, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie (Mt 24, 42-44). Chrystus uprzedzając nas, że wróci nocą, zachęca uczniów do czuwania. Podczas agonii w Getsemani stawia zarzut apostołom: Szymonie, śpisz? Jednej godziny nie mogłeś czuwać? (Mk14, 37).

Dlatego też Jezus przeciwstawia czuwającego służą­cego takiemu słudze, który zapomniał o Bogu. Przeciw­stawia panny roztropne pannom nieroztropnym. Ojcowie Wschodu mówią, że grzech oznacza brak wrażliwości na obecność Jezusa Zmartwychwstałego. Niewsłuchiwanie się w pukanie Tego, który stoi u drzwi naszego serca. Nie możemy przecież wątpić w powtórne przyjście Chrystusa. Trzeba nam jednak pamiętać, że Pan nie przyjdzie na to spotkanie z zewnątrz. Jest żebrakiem proszącym o miłość, który puka od wewnątrz. Stąd Duch Święty woła z głębi naszego serca i oczekuje nowych narodzin: Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli ktoś posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze mną (Ap 3, 20).

Chodzi więc o wieczerzę uwewnętrznioną, w której bierze udział sam Pan. Ma to miejsce w Wieczerniku na „szczycie" naszej duszy, gdzie przebywa w nas, a my w Nim. Tak więc modlitwa ciągła zwrócona jest ku nie­ustannej Eucharystii.

Obudzić się w pamięci Boga

Człowiek modlitwy posiada zarówno zdolność koncen­tracji, jak i zdolność słuchania. Dzięki temu może uchwy­cić swoje serce w stanie modlitwy. Ta postawa mobilizuje wszystkie jego siły i wewnętrzne energie po to, aby osiągnąć takie nastawienie serca, które nie pozwala przeoczyć spotkania z Panem. U panien roztropnych będzie to koncentracja nie dopuszczająca jakiegokolwiek nieroztropnego podziału oliwy. Jest to bowiem zwrócenie się ku Temu, który powinien wkrótce nadejść i który jest dla nich wszystkim. Następuje tu przemieszanie się samotności i łączności, będące owocem wysiłku oczeki­wania i przygotowania spotkania. O takiej postawie wspomina również św. Benedykt w VII rozdziale swojej reguły, gdy pisze o wartościach związanych z ucieczką w całkowite zapomnienie o sobie. Te wartości są akcep­towane jako stan ogarniający duszę. Dlaczego więc mowa o konieczności nieustannego czuwania? Odpowiedź na to pytanie wydaje się bardzo prosta. Nie sposób z utęsknieniem oczekiwać kogoś, kogo by się wcześniej nie znało i nie rozumiało. Dlatego to właśnie Słowo Boże jest kierowane do nas codziennie, abyśmy wsłuchiwali się w jego głos i nie zamykali na nie swojego serca. Tak więc tym, co powinno stać się dla nas najważniejsze i niezbędne, jest właśnie rzeczywi­stość spotkania i zjednoczenia z Chrystusem, który do nas przychodzi jako Oblubieniec Kościoła.

Rozumieją to doskonale wszyscy, którzy gromadzą się w imię Tego, który jest już pośród nich, a swoje oczekiwanie wypełniają wsłuchiwaniem się w Jego głos. Stąd jawi się konieczność większej wrażliwości na obecność Zmartwychwstałego, by nie przegapić, przez niedbałość i rozproszenie, Tego, który ma nadejść.

Tak więc człowiek modlitwy czuwa i modli się nawet w nocy, co stawia go na granicy czasu i wieczności. Tutaj oczekuje powrotu swego Mistrza. Pozwala tym samym rozbrzmiewać w swoim sercu zachęcie Jezusa do nieustannej modlitwy: Czuwajcie i módlcie się (Mk 14, 38). Czy nie mogliście modlić się ze mną trochę? (por. Mk 14, 38). Jak mówi Pascal: „Jezus jest przez cały czas w agonii, aż do końca świata".

Podobnie jak do uczniów, tak samo i do nas Chrystus zwraca się z wyrzutem: „Czy nie mogliście modlić się ze mną?" Śpimy tak jak oni, jesteśmy senni i otępiali. Nie wiemy, co Mu odpowiedzieć. W czasie konania Jezus przeżywa w pełni tajemnicę modlitwy, której wcześniej uczył swoich uczniów. On, który całą noc spędził na modlitwie do Boga (por. Łk 6,12), teraz modli się żarliwie i uporczywie z twarzą przy ziemi. Modli się z wiarą, ponieważ wie, że wszystko jest możliwe u Ojca. I modli się w opuszczeniu, nie to, co Ja chcę, ale to, co Ty niech się stanie (Mk 14, 36).

Ojcowie duchowni i święci modlili się także i w nocy. Dlatego Izaak Syryjczyk powie, że kiedy Duch Święty zamieszka w sercu człowieka, ten nie może już więcej przestać się modlić. Czy śpi, czy czuwa, modlitwa nie oddala się od jego duszy. Podobnie czytamy i u pielgrzy­ma rosyjskiego: „Tak trwałem na niej nieustannie, aż wreszcie poczu­łem, że modlitwa już sama, bez żadnego z mej strony pobudzenia, dokonuje się i dźwięczy w mym umyśle i sercu, nie tylko gdy czuwam, ale i we śnie".

Niektórzy Ojcowie pustyni wypełniali nieustanną modlitwą czas poświęcony na sen. Olivier Clement mówi o biskupie Janie z San Francisco, który nigdy się nie kładł, że spał zaledwie kilka chwil w swoim fotelu i modlił się bez przerwy. Ten, kto nie odnalazł jeszcze modlitwy nieustannej, powinien korzystać z dobrodziejstwa snu. Sen, jako taki, jest w pewnym sensie stanem ekstazy. Jest to stan mistyczny, dostępny każdemu człowiekowi. Głęboki sen nie jest stanem pozbawionym treści, jest to bowiem czas wypełniony wizjami.

Zrozumiałe jest więc, dlaczego duchowni radzą, aby wejść w noc jak do sanktuarium, gdzie będziemy odwie­dzani przez Boga. Należałoby tutaj przytoczyć wszystkie rady Ojców, które zachęcają do zasypiania z modlitwą na ustach, jak również te teksty liturgiczne, w których prosi się o opiekę podczas snu: „Nawiedź to mieszkanie, aby święci aniołowie w nim zamieszkali...". Powstań, wołaj po nocy przy zmianach straży, wylewaj swe serce jak wodę przed obliczem Pana, podnieś do Niego swe ręce (Lm 2, 19).

W czasie snu nadchodzi taki moment, w którym nieświadomość będzie tak przeniknięta i napełniona modlitwą, że marzenia senne staną się środkiem komuni­kacji z Bogiem. Coś podobnego można by powiedzieć o kończącym się śnie, przez który wchodzi się w auten­tyczne życie modlitwy. Jawi się tutaj waga porannego wstawania, a tym samym czasu, który oddziela modlitwę nocy od modlitwy dnia. Wskazane byłoby w momencie obudzenia się od razu wstać. Normalnie człowiek budzi się około godziny szóstej rano, lecz większość współ­czesnych ludzi zasypia na nowo i pozostaje w stanie snu nie przynoszącego korzyści modlitewnej. Ale nie należy ani zmuszać się do wczesnej pobudki, ani też za wiele spać. Jest to podobnie jak z postem, w którym każdy powinien odnaleźć swój osobisty rytm.

Przykładem takiego człowieka jest patriarcha Athenagoras. Mało sypiał, lecz był nawiedzany przez prorocze sny. Opowiadał Olivierowi Clement, że wszystkie wielkie decyzje zostały podjęte po takich snach, jak w Biblii (greka w Septuagincie tłumaczy sny słowem extasis). Przed spotkaniem z papieżem Pawłem VI w Jerozolimie miał wizję kielicha na wzgórzu. Papież i on szli ścieżką z dwóch stron w kierunku tego samego kielicha. Coś podobnego odnajdujemy w przesłaniach Rogera Schutza do młodych.

Wielcy duchowni już prawie nie sypiają, mówi Olivier Clement: czasami dwadzieścia minut, czasem dwie godziny... W przypadku człowieka, który nie doszedł do modlitwy ciągłej, brak snu prowadzi do stanów psycho­tycznych. Mówił mi ostatnio pewien psycholog, że robiono doświadczenia na kotach, dzięki którym wiemy teraz z pewnością, że bardzo krótki sen paradoksalny odpowiada stanowi marzenia. Koty nie lubią wody, a zatem kładziono je na płycie korkowej pływającej po powierzchni. Jak długo kot spał snem płytkim, jego mięśnie karku pozostawały sztywne i utrzymywał równo­wagę. Kiedy więc tylko zapadał w sen głęboki albo paradoksalny, mięśnie jego karku się rozluźniały, jego pyszczek opadał do wody i kot się budził. Nie mógł więc nigdy zapaść w sen paradoksalny i zaczynał szaleć. Można by tę samą uwagę uczynić w związku z karmie­niem psa Pawłowa. Doświadczenie to powtórzono na studentach, używając encefalogramu i niebawem okazało się, że przeżywają zaburzenia psychiczne. Widać bardzo dobrze, w którym momencie przedmiot doświadczeń zapada w stan snu paradoksalnego, to jest w sen głęboki i wizjonerski.

Człowiek, który osiągnął stan modlitwy ciągłej, na­prawdę żyje rzeczywistością. Już nie śni, ponieważ przedmiotem jego snów jest rzeczywistość, a zarazem penetruje głębię stworzenia i ludzkich serc. U niego stan głębokiego snu stał się świadomą jednością z Bogiem. Ci jednak, którzy dążą do modlitwy nieustannej, powinni jeszcze sypiać, w przeciwnym razie odcięliby się od Boga, lecz powinni zasypiać po modlitwie, aby ich sen był zanurzony w modlitwę. Peguy mówi, że życie jest głębokim snem. Człowiek oddaje się w nim w ręce Pana Boga: „W ręce Twoje oddaję ducha mego".

Istnieje głębokie powiązanie między snem a modlitwą. Człowiek żyje często zapominając o Bogu i dlatego powinien się obudzić. Sen fizyczny jest znakiem głębsze­go, duchowego snu, który czyni go automatem lub lunatykiem. Człowiek zapomina, że istnieje coś więcej. Zapomina, że Bóg jest obecny w jego życiu, aby go podtrzymywać w istnieniu. Tak samo zapomina, że świat i inni ludzie istnieją pod stwórczym wpływem Boga. Tracąc więc pamięć o tym, od kogo pochodzi, przede wszystkim zapomina o Bogu (memoria Dei, o której mówi święty Benedykt w swojej Regule). Należy się więc obudzić. Przebudzenie - nepsis jest wielkim tematem ascezy. Należy czuwać i obudzić się, ponieważ Chrystus nie przestaje pukać do drzwi serca. Te dwa słowa idą w parze, ponieważ czas, w którym żyjemy, jest czasem, który Chrystus może przerwać w każdym momencie, aby wejść. Według pięknego wyrażenia Guardiniego, chwila obecna jest jak pełny miłości „błysk oka", który Bóg kieruje w naszą stronę.

Za: Jean Lafrance, Modlitwa serca, Kraków 1999, Wydawnictwo WAM (Księża Jezuici). Tytuł oryginału: La prière du couer, przekład Krystian Jucha SJ

niedziela, 6 września 2009

Napełnić się samym Panem

...napełnić się samym Panem.
Szczęśliwy człowiek, który takiego pokarmu szuka, takiego napoju pragnie. A nie pragnąłby zapewne, gdyby już wcześniej nie zakosztował jego słodyczy. Słuchając Ducha przemawiającego przez proroków: "Skosztujcie i zobaczcie, jak słodki jest Pan", otrzymał jakby cząstkę niebiańskiej słodyczy i zapłonął miłością ku owej najczystszej rozkoszy...

(...) Uznaj, o chrześcijaninie, wzniosłość twej mądrości, poznaj, jakimi drogami, do jakich nagród zostajesz wezwany. Miłosierdzie pragnie, byś był miłosierny, Sprawiedliwość, byś był sprawiedliwy. To zaś po to, aby Stworzyciel objawił się w swoim stworzeniu i obraz Boży dzięki naśladowaniu zabłysnął w zwierciadle ludzkiego serca. Bezpieczna jest wiara, gdy dołączy się doń postępowanie; spełnią się wówczas twe pragnienia i na wieki posiądziesz to, co miłujesz.

Skoro zaś dzięki jałmużnie wszystko stanie się dla ciebie czyste, osiągniesz również i to błogosławieństwo, które Jezus obiecuje w słowach: "Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą".

Umiłowani, jakże bardzo szczęśliwy jest ten, któremu przygotowano tak wielką nagrodę! Cóż więc oznacza mieć serce czyste, jeśli nie zabiegać usilnie o wyżej wymienione cnoty? Jakiż umysł potrafi zrozumieć, jakiż język wypowiedzieć szczęście wynikające z oglądania Boga. A jednak to właśnie stanie się udziałem przemienionej natury ludzkiej: "Już nie w zwierciadle ani niejasno, ale twarzą w twarz" zobaczy Boga, jakim jest, Boga, którego nikt z ludzi nie mógł zobaczyć. W niewypowiedzianej radości oglądać będzie, "czego oko nie widziało ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć".

Kazanie św. Leona Wielkiego, papieża, O błogosławieństwach
(Kazanie 95, 6-8)