Blog prowadzony przez dwóch franciszkanow: o. Adama pracującego w Niemczech i o. Dariusza pracującego
w Polsce. Znajdują się tu ich przemyślenia na temat wiary i misji.

Strona domowa http://ad.minorite.cz/

piątek, 29 sierpnia 2008

WAKACJE

+ Właśnie kończą sie z wakacje... w sumie jedni kończą, drudzy zaczynaja... Właśnie jutro zaczynam druga część wakacji, (a zaczynam je od sporej dawki reggae, tym razem w roli słuchacza - koncert Maleo Reggae Rockers w Cieszynie, szczegóły http://www.maleo.pl/).

Z tego też powodu - nie wiem, z jaką częstotliwoscią bedą sie tu pojawiać teksty. Myślę, że w miarę możliwości coś się pojawi, choć może byc różnie... :) Pozdrawiam serdecznie ! Może gdzieś się stykniem :)

czwartek, 28 sierpnia 2008

Czekac, szukac, przylgnac, trzymac

+ W tym tygodniu juz. po raz kolejny słyszeliśmy dzis o czuwaniu, o Przyjściu Pana. Zazwyczaj takie teksty słyszymy pod koniec ropku liturgocznego, gdzieś w listopadzie. Teraz zaś mamy wakacje, (choć kończące się), lato..). Wiemy jednak, ze nasz {Pan wciąż do nas przychodzi, codziennie zstepuje z nieba na ołtarze swiata.. Przychodzi do nas również w spowiedzi, a takze wtedy kiedy rozwazamy Jego słowo, jak też gdy Go wołamy na modlitwie... Czasem przychodzi do nas w burzy, kiedy przeżywamy jakieścieżkie doświadczenia, czasem w trzęsieniu ziemi, a czasem jak do Eliasza po cichu. Dlatego właśnie ważne jest, by nie tylko. Czekać na Niego, ale również szukać Go, bo mozliwe, ze my na Niego wciaż czekamy, a tymczasem, jak mówi św. Paweł, On już jest na wyciągniecie ręki. Trzeba nie tylko czekać, ale i szukac Pana, to znaczy uczyć sie rozpoznawać i odczytywac odczytywać znaki Jego obecnosci. Boga i czekał na Niego..., ale również to przede wszystkim Bóg na niego czekał. Popatrzmy jak to czynił. Niech przykładem dla nas bedzie opis jednego wydarzenia, ważnego wydarzenia z życia sw. Augustyna. Pewnego dnia, Augustyn siedział w ogrodzie, było to na wiosce, gdzie przebywał razem z przyjaciółmi. Nagle usłyszał, jak jakieś dziecko krzyczało, czy spiewało zwykłe zdanie: „Tolle, lege !”, co oznacza „Bierz i czytaj !”. Auguastyn rozglądnął się wokoło i zauważył księgę Pisma Świętegop. Była to jedyna ksiażka, na jaką padł jego wzrok. Augustyn wział ja do ręki i otworzył. Przczytał nastepnie zdanie, które zmieniło jego życie. Jedno zdanie, którego akurat najbardziej w tym momencie potrzebował.
To co było ważne w zyciu św. Augustyna, to nie tylko to, że Boga szukał, ale i to, ze kiedy już Boga znalazł, to niczym kupiec, co znalazł perłę – nie puscił jej takl łatwo z rąk. Od chwili, kiedy znalzł Boga, mocno przylgnał do Niego i mocno Go trzymał. Zakochał sie w Bogu całym swym sercem. Tak jak św. Maria Magdalena, choć był czas, kiedy była daleko od Boga, od chwili kiedy do Niego wróciła, przylgnęła do Niego całym sercem.

To sa takie cztery punkty, które opowinny byc obecne i w naszym życiu:
cierpliwie czekac,
szukać uważnie,
mocno przylgnać do Pana i nigdy Go nie puścić !

środa, 27 sierpnia 2008

Bójka

+ San Colombano Belmonte, 27.08.2008


Nieznani sprawcy napadli i pobili czterech sędziwych franciszkanów na terenie sanktuarium maryjnego w miejscowości San Colombano Belmonte niedaleko Turynu. "La Repubblica" porównuje zdarzenie do brutalnych scen z filmu "Mechaniczna pomarańcza" Sidneya Pollacka. Do zdarzenia doszło we wtorek wieczorem ok. godz. 21.

Trzech zamaskowanych sprawców przedostało się na teren sanktuarium maryjnego położonego na zalesionym stoku nad liczącą niespełna 400 mieszkańców miejscowością San Colombano Belmonte. Bandyci związali i pobili kijami czterech sędziwych franciszkanów, sprawujących opiekę nad sanktuarium. W wyniku napadu najbardziej ucierpiał o. Sergio Baldin, którego przewieziono do szpitala św. Jana Bosko w Turynie. Trzej pozostali franciszkanie - wieku 86, 76 i 71 lat - zostali przetransportowani do szpitala w miejscowości Cuorgnè. Ich stan jest ciężki, nadal pozostają w szoku. Otaczające sanktuarium górzyste tereny nazywane są przez miejscowych mieszkańców Świętymi Górami. W styczniu 2006 r. para złodziei przeskoczyła mur sanktuaryjnej świątyni i skradła z kościoła złote korony figury Madonny z Dzieciątkiem Jezus.
KAI (lk // maz)

Módlmy się o cud


Módlmy się o cud uzdrowienia dla Roberta Friedricha "Litzy" (ojca siedmiu dzieci), który od 3 tygodni lezy w szpitalu.

środa, 20 sierpnia 2008

Wszystko Tobie odddać pragnę...

+ Przynajmniej od przedwczoraj, nosimy w sercu swoim to pytanie: „Co mamy zrobić, by być doskonałym?” Jak ten chłopak z wczorajszej ewangelii pytamy się Jezusa: „Co nam jeszcze brakuje? Co musimy jeszcze zrobic?” I jak on słyszymy słowa Jezusa: „Zachowuj przykazania !”, i to co ddodaje chwilę później: „Jeśli chcesz być doskonały idź sprzedaj, co posiadasz i rozdaj ubogim”. Te słowa nie dotyczą tylko młodzieńca z ewangelii. Odnoszą sie do kazdego z nas, bo każdy z nas ma bogactwa.

Każdy z nas ma swoje bogactwa.... Nawet biedni mają swoje bogactwa... Takim bogactwem mogą byc pieniadze, sława, zdrowie, dobry głos...

Mało jest chyba tych co mogą powiedzieć: opuściłem wszystko dla Ciebie, zostawiłem wszystko... Ja jestem zakonnikiem, a wciąż nie moge tego powiedzieć... (do tego trzeba dorosnąć, dojrzeć...)

Ale wiem, kto potrafił tak powiedzieć... Był znanym muzykiem jazzowym, grał w Europie i na swiecie. Przed kilkoma laty zmarł na raka układu pokarmowego. Zdaje się, że w ostatnich tygodniach swego życia napisał piosenkę „Chwała” ze słowami: „Jezu jesteś tu, świat odszedł w cień... Nie mam juz nic, moje życie to Ty !” (cytat niedokładny, różne wersje krążą). I tak w tedy było w Jego życiu... świat odszedł w cień... przestały się liczyć sceny, sława – został tylko Jezus (i kochający go ludzie, bo Andrzej był dobrym człowiekiem). I oto właśnie chodzi... to jest zupełne ogołocenie.

Dlaczego Jezus chciał abyśmy opuścili wszystko? Dla Niego? Po to , by On mógł to wziać? On tego nie potrzebuje... Jemu do szczęścia wystarcza miłosć Ojca w Ducha Świętym oraz to, że tą Miłość może przekazywać dalej....

To my potrzebujemy to wszystko zostawić - dla siebie...

Wiemy, że nie może być statek za bardzo przeładowany, ani samolot.... A i nam z zbyt cieżkim plecakiem ciężko sie wędruje.... Chodzi o wyzwolenie...

Św. Franciszek ułożył taką piękna modlitwę, którą my franciszkanie często rano się modlimy: „...abyśmy nie mieli innych pragnień, innych przyejmnosci i radości oprócz Ciebie, Panie”.

Celem tego wyzwolenia, oswobozenia z tego nadmiernego cięzaru jest to, abysmy któregoś dnia mogli powiedzieć: TOTUS TUUS ! CAŁY jestem Twój ! Abysmy mogli powiedzieć ze św. Pawłem: „Już nie ja żyję, ale żyje we mnie Chrystus !”

Tylko Jezus i ja... Kiedy mamy Jezusa mamy wszystko. Nawet zdrowie nie jest wtedy ważne, ani pieniadze, ani sława... Mogą nas obmawiać, posadzać, opowiadać o nas kłamstwa... Ważne, że Jezus wie, jak było... Jak to mówił Franciszek: Bóg mój i wszystko (moje) ! Nikt Go nam nie odbierze... ani tej radości i pokoju, który On daje !

Przepiękna jest modlitwa, którą kiedys ułożył Ojciec Święty Jan Paweł II:
„Panie, gdyby mi przyszło kiedyś leżeć jakiś czas bez świadomosci, pragne by każda ta chwila była nieustannym dziekczynieniem, a moje ostatnie tchnienie, by było tchnieniem miłosci” (cytat z pamieci :) ). Oto przykład oddania bez reszty.

poniedziałek, 18 sierpnia 2008

Być znakiem

+ Nikt nie ma łatwego życia. Nawet najbogatsi.... I oni mają swoje zmartwienia, a jak teraz ich nie maja za wiele, to przyjdzie taki czas, że będą mieli... Sumienie zacznie się upominać...

Prorocy też nie mieli łatwego życia....
Byli narzędziami Pana. Do objawiania swej woli ludowi, do ogłoszenia swej miłości do ludzi, Pan wykorzystał nie tylko języki proroków, ale i ich ręce i ich samych...

Ezechiela Pan prosił, by był znakiem. Pan skierował do niego te słowa: "Synu człowieczy, oto zabieram ci nagle radość twych oczu, ale nie lamentuj ani nie płacz, ani nie pozwól, by płynęły ci łzy. Wzdychaj w milczeniu… (…) Mówiłem do ludu mego rano, a wieczorem umarła mi żona, i uczyniłem rano tak, jak mi rozkazano.“ (Ez 24, 15-18).

Nie inaczej było w życiu proroka Ozeasza. Całe jego życie było znakem. Nawet, kiedy brał żonę, Pan mu sugerował którą kobietę ma wziąć… Miał wziać za żonę kobiete uprawiającą nierząd… A potem, po czasie, Pan powiedział do Niego: „Pokochaj jeszcze raz kobietę, która innego kocha, łamiąc wiarę małżeńską“ To zaś miało być znakiem niegasnącej miłości Pana, który tęskni za tymi, których ukochał odwieczną miłością.

I nas Pan wzywa, abyśmy byli Jego znakiem, Jego znakami. Mamy byc znakiem nowego życia, mamy być znakiem, że należymy do Niego. Mamy czynic wszystklo, by ludzie patrząc na nas módili: „To człowiek Pana. Należy do Niego ! To chrześcijanin !“

Naszym znakiem rozpoznawczym ma być miłość do wszystkich ludzi. „Po tym poznają, żeście uczniami moimi, jeśli spełnicie Me przykazania i miłosć wzajemna mieć będziecie“.

Abyśmy to zadanie wypełnili dobrze, powinniśmy się wciąż pytać Mistrza, słowami młodzieńca z dzisiejszej Ewangelii: „Czego jeszcze mi brakuje? Co jeszcze powinienem uczynić? Co jeszcze powinienem zmienic w swym życiu, co wyrzucić?"

Zresztą, my grzesznicy nie powinnismy mieć problemu z odpowiedzia... Wystarczy dobrze zrobiony rachunek sumienia... Ale... tak, czy owak, trzeba sie pytać Pana, bo może jest jeszcze coś...., czego samemu nie potrafimy dostrzeć...?

Nikt z nas wierzących nie może powiedziec: „Ja nie muszę byc znakiem ! Nie muszę głosić, przyznawać się do Jezusa !”
Jak napisał kiedyś Jan Paweł II: „Kto zażył radości w spotkaniu z Jezusem, nie może zatrzymywać Jej w sobie, lecz musi sie nią dzielić !”

Z życia wzięte...

Mały wieloryb pomylił jacht z... mamą

Do niecodziennego wydarzenie na wybrzeżach Australii: młody wieloryb podąża za jachtem, ponieważ uważa, że jest to jego matka. Mającego do 2 miesięcy wieloryba po raz pierwszy zaobserwowano w niedzielę na wodach na północ od Sydney. Nie odstępował jachtu na krok. W pewnym momencie podjął nawet próbę ssania kadłuba.

Ratownikom udało się odholować jednostkę na głębsze wody. Wieloryb odstąpił , ale wciąż pływał w okolicy. Ssak wydaje się być bardzo zmęczony. Ratownicy mają nadzieje, że uda mu się odnaleźć matkę lub inną grupę wielorybów. Sytuacja małego wieloryba nie wygląda zbyt optymistycznie. Nie można karmić "malucha", zresztą nie wiedzielibyśmy nawet jak, bo wciąż jeszcze nie odzwyczaił się od karmienia przez matkę - ocenia Chris McIntosh, zarządzający Parkiem Narodowym.

Za: wp.pl

60 żółwi wykluło się z jaj i... poszło do restauracji

60 małych żółwi, które dopiero co wykluły się z jaj, pomyliło drogę i wmaszerowało do restauracji na wybrzeżu Kalabrii - poinformował włoski biolog. Najprawdopodobniej zmyliło je światło z restauracji na plaży - powiedział Antonio Colucci, którego wezwano na pomoc. Colucci pracuje nad programem monitorowania żółwi dla międzynarodowej organizacji ochrony przyrody WWF.
NPB("005");

Zabłąkane żółwie, które weszły pod stoliki w restauracji, przeniesiono na plażę i wypuszczono do morza.

Za: j.w.

P.s.
To w oczekiwaniu na coś religijnego...

Bandyta

Dziś o 20.25 v TVP 1 ciekawy film (do myślenia) z jak zawsze extra muzyką Pana Lorenca :)

sobota, 16 sierpnia 2008

Ulituj się nade mną

+ Zazwyczaj wydaje sie nam ze to inni potrzebuję litości - by ktoś się nad nimi ulitował, albo po prostu - potrzebują, by Pan ich uzdrowił. A może i my też potrzebujemy tego Dotknięcia Miłości?

"Panie, ulituj się nade mną" - te słowa maja różne znaczenia u różnych ludzi.
Jest wielu, co krzyczy o litość, niemało i takich, co użalają sie nad sobą i lubią to robić, ale kiedy tylko Pan zaczyna ich uzdrawiać, dotyka ich ran - uciekają i krzyczą "Nie ! Nie chcę ! Boli !".

Bądźmy pewni Jezus zna najlepszy sposób jak sie za nas zabrać.
Nie bójmy się tego dotyku, ani Jego sposobów leczenia.

poniedziałek, 11 sierpnia 2008

Klara, nasza Siostra


+ Dziś św. Klary. Współpracowała ze św. Franciszkiem, zakochana w Bogu. Od 50 lat jest Patronką telewizji. "Kiedy św. Klara złożona chorobą nie mogła uczestniczyć w liturgii Bożego Narodzenia, Bóg dał jej łaskę słyszenia i widzenia tego wszystkiego, co działo się w znacznie oddalonym od klasztoru klarysek kościele św. Franciszka w Asyżu. Słyszała radosną psalmodię braci, przepiękny ich śpiew; docierał do niej nawet dźwięk organów. Kościół nie był wcale tak blisko, aby po ludzku było możliwe usłyszeć to, co się tam działo. Musiał sam Bóg cudownie wzmocnić echo tych uroczystości, by dotarło aż do Świętej, albo powiększyć ponad ludzkie możliwości jej słuch. Ale jeszcze większym cudem jest to, że mogła ona zobaczyć nawet sam żłóbek Pana" - czytamy w życiorysie św. Klary, napisanym przez ówczesnego biografa.
Dziś rano w kościle św. Andrzeja, gdzie od wieków mieszkaja Siostry Klaryski, nasz o. Prowincjał Jarosław Zachariasz OFM Conv odprawił Mszę św. dla pracowników TV. Oto kilka mysli z Jego homilii: Mówił, że "życie ludzkie toczy się pomiędzy przeciwnościami: pomiędzy światłem dnia a ciemnością nocy, pomiędzy głodem a nasyceniem, pomiędzy sprawiedliwością a jej brakiem, między świętością a grzechem". I że te przeciwieństwa w sposób jaskrawo widoczny oddaje telewizja, odpowiedzialni za nią twórcy.
Zwrócił jednak uwagę, że niektóre z tych przeciwności są od nas niezależne, ale są też takie, które sami tworzymy. Zdaniem franciszkanina niektóre przekazy telewizyjne "przydają życiu ceny, wartości i piękna, ale są i takie, które przydają życiu cienia, cierpienia, krzywdy i winy".
Kaznodzieja przypomniał prawdę oczywistą, że człowieka można oszukać, ale Boga już się nie da. "Można tworzyć fikcje i złudzenia, można operować półprawdami i połowiczną uczciwością. Można nawet wprost oszukiwać, zyskując doraźne efekty. Ale wobec Boga nie ma możliwości tworzenia fikcji i nakładania masek. Wobec niego prawda jest prawdą, albo nią nie jest. Czystość serca jest czystością serca albo nie. Co jest wielkie jest prawdziwie wielkie, co jasne jest jasne, a co małe - jest naprawdę małe" - przekonywał o. Zachariasz.
Za naszym serwerem: franciszkanie.pl

Zło uwodzi w siedmiu krokach I

Zło uwodzi w siedmiu krokach - Philip Zimbardo

Chociaż mówi się, że niezbadane i kręte są ścieżki zła, odkryłem jego zaskakująco prostą formułę. Wystarczy siedem kroków, by najzwyklejsi spośród nas – a nawet ci dobrzy – zaczęli czynić zło. To niewiarygodne, jak niewiele wysiłku ta podróż wymaga, jak naturalne wydaje się staczanie, jak ten sam scenariusz bywa w kółko odgrywany dla nowych i starych widzów, którzy nawet nie zdają sobie sprawy, że słono zapłacili za bilet.
Na każdego, kto co noc modli się „zbaw nas ode złego”, przypada sąsiad, który w tym samym czasie po cichu przekracza granicę pomiędzy dobrem a złem. Podąża za nim jego przyjaciel, nieświadomy tego, jak szybko można zsuwać się po równi pochyłej, która prowadzi do zła. Wujek Charlie, „sól ziemi”, po kryjomu posypuje chleb nasz codzienny szczyptą pieprzu, opowiadając podczas obiadu w Święto Dziękczynienia rasistowski dowcip. Twoje dziecko dokucza trochę nieśmiałemu koledze, ale przecież się nad nim nie znęca. Jego nauczyciel mówi jakiejś uczennicy, że jest głupia, by dać jej nauczkę. Jane rozsiewa plotki, że nowy uczeń w klasie ma najlepsze stopnie, bo ściąga. Twój szef ma rację, ucierając zarozumialcom nosa. Polityk, którego podziwiasz, ciągle mówi o ściganiu przestępców – wprawdzie przestępczość spada, ale polityk wie, że budząc lęk dostanie więcej głosów od ludzi, którzy utracą poczucie bezpieczeństwa.

Olimpiada i religia

Chiny: „olimpijskie” restrykcje wobec Kościoła „podziemnego”
Pekin, 08.08.2008

Na czas Igrzysk Olimpijskich w Pekinie władze chińskie nałożyły szereg restrykcji na duchowieństwo Kościoła „podziemnego”. Wielu biskupów i księży otrzymało pod koniec lipca zakaz sprawowania sakramentów i prowadzenia pracy duszpasterskiej – donosi azjatycka agencja UCAN. Wobec ścisłej kontroli, wprowadzonej przez władze miejskie Pekinu wobec przybyszów z prowincji, księża z nieuznawanego przez państwo Kościoła „podziemnego”, pracujący na co dzień w stolicy Chin opuścili miasto, zamierzając powrócić po zakończeniu Igrzysk. Zgodzili się jednocześnie, by ich parafianie uczestniczyli we Mszach św. sprawowanych przez duchownych Kościoła „oficjalnego”, jako że nowy biskup Pekinu Joseph Li Shan jest uznawany przez Papieża. W pobliskim Tianjinie i w okalającej Pekin prowincji Hebei niektórzy biskupi „podziemni” zostali umieszczeni w areszcie domowym i znajdują się pod ścisłym nadzorem. Zabroniono im też kontaktów z podległymi im księżmi, którym z kolei przedstawiciele władz zakazali odprawiania Mszy i sprawowania sakramentów bez zgody prorządowego Patriotycznego Stowarzyszenia Katolików Chińskich. Niektórzy duchowni ujawnili, że otrzymali zakaz opuszczania swoich domów, zaś katolików na wsiach ostrzeżono, by nie przyjmowali „podziemnych” księży, którzy zwykle zatrzymywali sie w ich domach. Każdy, kto złamie ten zakaz, ma być surowo ukarany – donosi UCAN.

We wsi Wuqiu koło Jinxian w prowincji Hebei, gdzie mieszka podziemny ordynariusz diecezji Zhengding bp Julius Jia Zhiguo, naprzeciwko katedry zbudowano w kwietniu br. niewielki dom dla oficerów służby bezpieczeństwa. „Czuwają” oni nad hierarchą 24 godziny na dobę. Wcześniej wynajmowali oni prywatny dom w pobliżu, aby monitorować działalność 73-letniego biskupa. Czterech oficerów pełni ośmiogodzinne dyżury, co dwie godziny wchodząc do mieszkania biskupa w katedrze. Chociaż katolikom mieszkającym poza Wuqiu zabroniono chodzenia do katedry, bp Jia Zhiguo nadal odprawia w niej codzienną Mszę św.
W Mongolii Wewnętrznej „podziemny” ksiądz poinformował UCAN, że lokalni duchowni anulowali tego lata lekcje religii i pielgrzymki, aby uniknąć kłopotów. W zamian księża odwiedzają katolików w odległych wioskach i uprawiają sporty, aby pogłębić braterstwo między nimi.

Z powodu zaostrzonych środków bezpieczeństwa, związanych z Olimpiadą, odbywająca się co roku z udziałem 20-30 tys. wiernych pielgrzymka do kościoła Matki Bożej z Porcjunkuli na górze Bansi, 100 km od Taiyuan w prowincji Shanxi, zgromadziła 1 i 2 sierpnia jedynie 10 tys. osób. Przybyli oni tam, aby uzyskać odpust Porcjunkuli. Ks. Anthony Pan Lizhong z katedry w Taiyuan powiedział UCAN, że lokalne władze prosiły duchownych, aby w tym roku nie organizowali grup pielgrzymów „dla dobra Igrzysk Olimpijskich”. Dlatego kolejne 10 tys. wiernych poszło na górę Bansi przed lub po dacie odpustu.
KAI (pb [KAI/UCAN] // maz)

niedziela, 10 sierpnia 2008

Oddac zycie bez reszty!

9 sierpnia minela 17 rocznica smierci naszych braci (franciszkanie konventualni) w Peru w Pariacoto.



O. Zbigniew i o. Michał do Peru wyjechali pod koniec lat 80. Stali u początków misji franciszkanów w tym kraju. Jesienią 1991 r. mieli przyjechać do Polski na trzymiesięczny urlop. Nie zdążyli. 9 sierpnia do andyjskiej wioski położonej 1200 m n.p.m. wkroczyli terroryści, którzy uprowadzili ich z klasztoru i poza miastem zastrzelili.

Zabójcy nie pozostawili złudzeń, dlaczego dopuścili się tego czynu. Ich zdaniem ojcowie głosili opium dla ludu (ewangelizacja) i prowadzili działalność usypiającą świadomość rewolucyjną Indian (pomoc charytatywna).


Obecnie w Watykanie toczy się proces beatyfikacyjny polskich męczenników. W 2002 roku zakończył się on na szczeblu diecezjalnym.

jms

Na zdjęciach: 1) od lewej: o. Zbigniew Strzałkowski, o. Michał Tomaszek, w Pariacoto, 2) Pariacoto, 11 sierpnia 1991 r., procesja z ciałami Męczenników, 3) groby polskich franciszkanów znajdują się w ich andyjskiej misji / fot. AIF.

Pozdrawiam!

Miej zawsze Boga bardziej obecnego w twym sercu niż w myśli. Ta zażyłość z Nim uczyni z twego życia, już tutaj, raj. Bóg jest blisko tych, którzy trwają przed Nim jak Eliasz (por. 1Krl 17,1) i żyją z ufnością pod Jego spojrzeniem (por. Ps 16,8; 23,4).

Wśród różnych zajęć, od czasu do czasu wejdź w siebie, a może nawet mimochodem pamiętaj o Gościu, którego masz w sobie. Jeśli nabierzesz takiego nawyku, On da ci odczuć swoją obecność.

Trwanie w obecności Bożej swym sercem, nawet nic Mu nie mówiąc ustami, jest najdoskonalszą modlitwą (por. Rdz 17,1). Żyjąc pod spojrzeniem Tego, który cię kocha, nie będziesz mógł uczynić niczego innego, jak starać się Jemu podobać, we wszystkim naśladując Jezusa (por. J 8,29).

Jak odczuwałbyś blisko obecność jakiejś osoby w ciemnościach, tak odczuwaj bliskość Boga nawet Go nie widząc. By przeżywać zjednoczenie z Bogiem lub cieszyć się Jego obecnością, wyrzeknij się własnej miłości i tego wszystkiego, co nie jest Nim. Żyj jakby na tym świecie był tylko On i ty. Staraj się często myśleć o Bogu, a doświadczysz Jego słodkiego towarzystwa. Jeśli pragniesz cieszyć się w tym życiu rajskim pokojem, nabierz zwyczaju przyjacielskiej, pokornej i pełnej miłości rozmowy z Nim. Co za radość być samemu, ty i twój Bóg, w celi twego serca, bez niepokoju ze strony kogokolwiek!

Jeśli będziesz kochał Boga, zawsze będziesz o Nim myślał, gdyż twoje serce będzie tam, gdzie jest twój skarb (por. Mt 6,21).

Gdybyś nie wiem jakie uczucie okazywał twemu bliźniemu, nic nie może się porównać z radością znalezienia się sam na sam z Panem.

Jeśli przeżywał będziesz głębokie życie więzi z Bogiem, Trójca Boża uczyni w tobie swoje mieszkanie nie tylko przez swą łaskę (por. J 14,23), ale także przez swoją obecność ubogacającą cię niezliczonymi dobrodziejstwami.

Największe bezpieczeństwo, jakie możesz znaleźć, to bezpieczeństwo u boku Boga. Jeśli Pan jest obok, cóż może cię zaniepokoić? Obok Boga znajdziesz głęboki i niezakłócony pokój (por. Ps 16,11).

Bóg jest blisko tych, którzy Go szczerze szukają, wysłuchuje ich próśb i prowadzi ich w niebezpieczeństwach. "Poznawaj Go na każdej swej drodze, a On twe ścieżki wyrówna" (Prz 3,6). "Stawiam sobie zawsze Pana przed oczy, nie zachwieję się, bo On jest po mojej prawicy" (Ps 16,8).

Myśl o obecności Bożej uczyni szczęśliwym i pełnym zasług twoje życie. Jak słodkie musi być przejście tego, kto przygotowuje się do bezpośredniego oglądania Boga, którego zawsze miał obecnego w wierze!

Jeśli towarzystwo tego, kogo kochasz, wydaje ci się tak miłe, jakież powinno być twoje szczęście z przeżywania obecności Boga w każdej chwili!

Bóg pozwala ci, aby Jego obecność w duszy nie była tylko prawdą wiary, ale rzeczywistością Boską intensywnie przeżywaną. Miej wielką wiarę w obecność Boga, Boga, który jest miłością, mieszkającego w twej duszy. Niech ta zażyłość z Bogiem będzie dla ciebie słońcem, które opromienia twoje życie, dając już zadatek nieba. Nie pozostawiaj nigdy Boga samego w sanktuarium twej duszy. W każdej okoliczności nie zapominaj, że jest On obecny w tobie i pragnie twej miłości.

Żyj w zażyłości z dobrym Bogiem. Staraj się, by twoje życie było sercem przy sercu z Nim, bezustannym przepływem miłości. Odczuwaj potrzebę samotności, by cieszyć się Jego obecnością. Miejsce twej pracy niech będzie pełne milczenia i obecności Boga (por. Ps 116,9).

O najwyższy mój Stwórco, Ty jesteś wszędzie obecny. Jesteś wokół mnie, wewnątrz mnie, a ja jestem tak roztargniony! Spraw, bym zachował z miłością, w ciszy mej duszy, pamięć o Twej obecności.

EW

Na ilustracji: Plakat Ewangelizacji Wizualnej, sierpień 2008

sobota, 9 sierpnia 2008

Bohaterska Matka

Brazylia: zmarła dziewczynka, która obaliła argumenty przeciwników życia
Patrocinio Paulista, 07.08.2008

W wieku niespełna dwóch lat zmarła w Brazylii Marcela de Jesus Ferreira, której – ze względu na jej głęboki niedorozwój fizyczny – lekarze dawali nie więcej niż kilka godzin, a najwyżej kilka dni życia. W tym czasie zdobyła sobie bardzo wielu przyjaciół, a w jej pogrzebie w rodzinnym miasteczku Patrocinio Paulista wzięło udział prawie półtora tysiąca osób.
Dziewczynka przyszła na świat 20 listopada 2006 r. Gdy jej matka – Casilda Galante Ferreira była w czwartym miesiącu ciąży, lekarze stwierdzili, że płód cierpi na bezmózgowie, prowadzące do szybkiej śmierci. Jeśli takie dzieci nawet się rodzą, mają przed sobą kilka godzin, a najwyżej kilka dni życia.
Zwolennicy aborcji przez cały czas trwania ciąży nakłaniali matkę do jej przerwania, wykorzystując ten przypadek jako argument w trwającej właśnie w Brazylii ożywionej dyskusji na rzecz legalizacji aborcji. Ich zdaniem, ciężka deformacja płodu, jaka wystąpiła w tym wypadku, powoduje jedynie ból u ciężarnej, który łatwo można by uśmierzyć, usuwając ciążę.
Tymczasem 36-letnia cicha i spokojna rolniczka z Patrocinio Paulista odmówiła poddania się „zabiegowi”. Gdy urodziła dziecko, powiedziała dziennikarzom: „Ludzie rzeczywiście cierpią, ale ona [płód] nie należy do mnie, tylko do Boga a ja się nią tutaj jedynie opiekuję”. Później przy różnych okazjach kobieta podkreślała, że dla niej „każda sekunda życia Marceli” była czymś cudownym. „Uważam jej życie za cud tak wielki, że będę miała nadzieję na jego trwanie aż do chwili, gdy Bóg zechce ją zabrać” – oświadczyła Casilda. Nastąpiło to 1 sierpnia o godz. 22. Marcela de Jesus zmarła, mając rok, osiem miesięcy i 12 dni. Ważyła 15 kg i mierzyła 72 cm. Jej śmierć nastąpiła w wyniku ustania pracy układu krążeniowo-oddechowego wskutek silnego zapalenia płuc, gdy ssała mleko.

Dziennik „A Cidade” podał, że pogrzeb dziewczynki zgromadził półtora tysiąca ludzi, którzy razem modlili się za nią. Przez cały czas obrzędów śpiewano pogodne pieśni i zanoszono gorące modlitwy. Potem trumienkę z ciałkiem Marceli niosło ulicami wiele osób. Władze miasteczka rozważają możliwość nazwania imieniem dziecka jednej z ulic. Rodzice przyjęli śmierć swej niedorozwiniętej córeczki ze spokojem i nadzieją, natomiast jej dwie starsze siostry Deborah i Dirlene nie mogły powstrzymać łez. Ta druga przez cały czas pomagała matce w różnych czynnościach przy Marceli. „Bóg przybył, aby jej poszukać. Nadeszła jej chwila. Czuję się szczęśliwa, gdyż mała nie cierpiała bardzo i żyła otoczona miłością” – powiedziała matka na krótko przed złożeniem dziecka do grobu.
Za: KAI