Blog prowadzony przez dwóch franciszkanow: o. Adama pracującego w Niemczech i o. Dariusza pracującego
w Polsce. Znajdują się tu ich przemyślenia na temat wiary i misji.

Strona domowa http://ad.minorite.cz/

piątek, 22 kwietnia 2011

Płacz

Wielki Piątek. Łzy Boga, łzy Matki Bolesnej, łzy aniołów, łzy człowieka… Potok łez… Morze miłosierdzia… A jeśli łez człowieka zabraknie?

„Wszyscy, co drogą zdążacie, przyjrzyjcie się, patrzcie, czy jest boleść podobna do tej, co mnie przytłacza.”
Podobno liturgia katolicka jest sucha i brak w niej miejsca na wyrażenie emocji. Jeśli ktoś tak myśli powinien przynajmniej raz przeżyć celebrację Męki Pańskiej w Wielki Piątek i wziąć udział w Wigilii Paschalnej. Dziś o pierwszej z nich.

Wszystko zaczyna się w ciszy. Pozornej. Kapłan i usługujący w tej właśnie ciszy padają przed ołtarzem w geście upokorzenia człowieka ziemskiego. A jednak w powietrzu, niewypowiedziane, brzmią słowa proroka Joela, czytane w Środę Popielcową. „Między przedsionkiem a ołtarzem niechaj płaczą kapłani, słudzy Pana! Niech mówią: Przepuść, Panie, przepuść, ludowi Twojemu i nie daj dziedzictwa swego na pohańbienie, aby poganie nie zapanowali nad nami. Czemuż mówić mają między narodami: Gdzież jest ich Bóg?” (Jl 2,17) Niechaj płaczą… Choć nie wiadomo, ile w tym płaczu jest wołania kapłanów, a ile płaczu samego Boga.

Że Bóg płacze przekonujemy się podczas adoracji krzyża. To właśnie na ten moment, jedyny raz w roku, liturgia przewiduje śpiew tzw. Improperiów. Inspirowane proroctwem Micheasza skargi Boga na swój lud czymże są, jeśli nie Jego płaczem. „Słuchajcie, proszę, tego, co Pan powiedział: Stań, prawuj się wobec gór, niech słuchają pagórki twego głosu! Słuchajcie, góry sporu Pańskiego, nakłońcie uszu, posady ziemi! Oto Pan ma spór ze swym ludem i oskarżać będzie Izraela. Ludu mój, cóżem ci uczynił? Czym ci się uprzykrzyłem? Odpowiedz Mi! Otom cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli wybawiłem ciebie i posłałem przed obliczem twoim Mojżesza, Aarona i Miriam. Ludu mój, wspomnij, proszę, co zamierzał Balak, król Moabu, a co mu odpowiedział Balaam, syn Beora? Co było od Szittim do Gilgal - żebyś poznał zbawcze dzieła Pańskie. Z czym stanę przed Panem, i pokłonię się Bogu wysokiemu? Czy stanę przed Nim z ofiarą całopalną, z cielętami rocznymi?” (Mi 6,1-6)

Czasem i płacz Matki Najświętszej można usłyszeć. „Już Cię żegnam najmilszy Synu Chrystusie. Serca mego pociecho, śliczny Jezusie. Cóż ja pocznę, utrapiona Matka Twoja opuszczona, straciwszy Ciebie. Weź mnie raczej na śmierć z Sobą, wolę umrzeć razem z Tobą, żyć społem w niebie.” Czymże są siedemnastowieczne Lamenty Matki Boskiej, jeśli nie kolejnym echem proroków Starego Testamentu. Jakbyśmy Jeremiasza słyszeli. „Wszyscy, co drogą zdążacie, przyjrzyjcie się, patrzcie, czy jest boleść podobna do tej, co mnie przytłacza” (Lm 1,12).

Płacze Jezus, płacze Matka Bolesna. I anieli zapłaczą. „Płaczcie anieli, płaczcie duchy święte. Radość wam dzisiaj i wesele wzięte. Płaczcie przy śmierci, płaczcie przy pogrzebie. Króla waszego i Boga na niebie.”

Skoro już ta niebieska fontanna łez się otwarła to i człowiek zapłacze. Przecież serce nie kamień. Też zmięknąć musi od tego łez potoku. „Zawitaj Ukrzyżowany, całujem Twe święte rany (…) Za grzechy płaczę, sercem Cię raczę, Krzyżem Twoim głowę znaczę.” Stąd bywa, że przy całowaniu Krzyża potoczy się nań kropla spod oczu człowieczych i z boską się zmiesza.

Wielki Piątek. Łzy Boga, łzy Matki Bolesnej, łzy aniołów, łzy człowieka… Potok łez… Morze miłosierdzia…

A jeśli łez człowieka zabraknie? „Jeżeli zaś tego nie posłuchacie, będę potajemnie płakał nad waszą pychą. Będę płakał nieustannie i zmienią się w potoki łez moje oczy, bo trzoda Pańska idzie w niewolę” (Jr 13,17).

ks. Włodzimierz Lewandowsk - za wiara.pl

poniedziałek, 18 kwietnia 2011

Koniec

Kiedys pisalem o bogatym kolesiu, ktory szukal u Jezusa pocieszenia. Co mam robic, aby byc szczesliwym? Odszedl bardziej smutny, bo uslyszal cos dziwnego: nie polegaj na sobie i swoich bogactwach, zostaw to i wpadnij w moje ramiona! A ty? Jestes szczesliwy myslac o przyszlej niedzieli Zmartwychwstania? A moze wieksza radosc by ci sprawila wiadomosc, ze za tydzien podniosa twoja pensje o 200 dolcow? Jasne, ze wiadomosc o pensji jest fantastyczna i dobra. A ta pierwsza? Wydaje mi sie, ze Magwajer sprawil, ze stala sie oklepana. Juz nie podnieca. Kurna jak to sie stalo!!! Przeciez chodzi tu o NOWE ZYCIE, SZCZESCIE, WOLNOSC, POKOJ. O to wszystko czego pragniemy!!! Niewazne teraz jak przezyles post. Wazne jak sie nastawiasz na Wielka Noc!!! P.S. Te kurczaczki i jajeczka z TESCO to wsadz Magwajerowi w D.

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Moc

Dzisiaj w ewangelii Jezus spotyka prostytutke. Spotkanie, ktore ma moc ogromnej Milosci! Slowa, ktore mi daja nadzieje i ufnosc: I JA CIE NIE POTEPIAM! IDZ I CZYN DOBRO! NIE GRZESZ WIECEJ! Co to znaczy "nie grzesz wiecej "? Czy tylko chodzi o sprawy moralne? O nie! Tu zabiega o cos bardzo waznego! NIE PRAGNIJ ZYCIA POZA BOGIEM! Tam go nie znajdziesz! Zaspokajaj pragnienia ufnym zagajaniem z Lordem! Bardziej niz twym zyciem moralnym, Bog sie interesuje TWOIM SERCEM! Zdumiewajace!

piątek, 8 kwietnia 2011

Godzina Jezusa

Wielokrotnie i w różnych okolicznościach Jezus używa słowa «godzina», określając nim ustalony przez Ojca moment dokonania dzieła zbawienia.

Mówi o tym od początku swego życia publicznego podczas godów weselnych w Kanie Galilejskiej, kiedy Matka prosi Go, by pomógł nowożeńcom, którzy znaleźli się w kłopocie z powodu braku wina. Wzbraniając się początkowo przed przyjęciem tej prośby, Jezus mówi do Matki: «jeszcze nie nadeszła godzina moja» (J 2, 4).

Z pewnością chodzi o godzinę pierwszego objawienia mesjańskiej mocy Jezusa. Godzina ta jest szczególnie ważna, co potwierdza przekaz ewangeliczny w końcowym fragmencie, gdzie cud przedstawiony jest jako «początek» znaków (por. J 2, 11). W tle pojawia się jednak godzina męki i uwielbienia Jezusa (por. J 7,30; 8,20; 12,23-27; 13,1; 17,1; 19,27), kiedy dokona On dzieła odkupienia ludzkości.

Czyniąc ten «znak» dzięki skutecznemu pośrednictwu Maryi, Jezus objawia się jako mesjański Zbawiciel. Pomagając nowożeńcom, w rzeczywistości sam rozpoczyna swe dzieło Oblubieńca, otwierając gody weselne, które są obrazem Królestwa Bożego (por. Mt 22, 2).

Wraz z Jezusem przychodzi godzina nowych relacji z Bogiem, godzina nowego kultu: «Nadchodzi (...) godzina, owszem już jest, kiedy to prawdziwi czciciele będą oddawać cześć Ojcu w Duchu i prawdzie» (J 4, 23). Podstawą tego powszechnego kultu jest fakt, że Syn, stając się człowiekiem, dał ludziom możliwość uczestniczenia w swym synowskim kulcie oddawanym Bogu.

«Godziną» jest również ta, w której objawia się dzieło Syna: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, że nadchodzi godzina, nawet już jest, kiedy to umarli usłyszą głos Syna Bożego, i ci, którzy usłyszą, żyć będą. Podobnie jak Ojciec ma życie w sobie, tak również dał Synowi: mieć życie w sobie samym» (J 5, 25-26).

Wielką godziną w dziejach świata jest ta, w której Syn oddaje życie, aby Jego głos dotarł do ludzi pozostających w ucisku grzechu. Jest to godzina odkupienia.

Całe ziemskie życie Jezusa zmierza do tej godziny. W chwili trwogi, tuż przed męką, Jezus mówi: «Teraz dusza moja doznała lęku i cóż mam powiedzieć? Ojcze, wybaw Mnie od tej godziny. Nie, właśnie dlatego przyszedłem na tę godzinę» (J 12, 27).

Wypowiadając te słowa, Jezus odsłania wewnętrzny dramat, który rozgrywa się w Jego duszy w oczekiwaniu na zbliżającą się ofiarę. Mógłby poprosić Ojca, by ta straszna próba została oddalona. Ale nie chce uciekać przed bolesnym przeznaczeniem: «dlatego przyszedłem». Przyszedł, by złożyć ofiarę, która wysłuży zbawienie ludzkości.

Tę dramatyczną godzinę zdecydował i wyznaczył Ojciec. Nieprzyjaciele nie mogą pojmać Jezusa, zanim nie wybije godzina wybrana przez Boga.

Wielokrotnie podejmowano próby zatrzymania Jezusa lub zgładzenia Go. Opisując jedną z tych prób, Janowa Ewangelia ukazuje bezsilność nieprzyjaciół: «Zamierzali więc Go pojmać, jednakże nikt nie podniósł na Niego ręki, ponieważ godzina Jego jeszcze nie nadeszła» (7, 30).

Kiedy godzina nadchodzi, staje się również godziną nieprzyjaciół. «To jest wasza godzina i panowanie ciemności» — mówi Jezus do «arcykapłanów (...), dowódcy straży świątynnej i starszych, którzy wyszli przeciw Niemu» (Łk 22, 52-53).

Wydaje się, że w tej godzinie ciemności nikt nie jest w stanie powstrzymać niszczycielskiej siły zła.Jednakże i nad tą godziną panuje Ojciec. To On zezwoli nieprzyjaciołom Jezusa, by Go pojmali. Ich czyn wpisuje się w sposób tajemniczy w ustanowiony przez Boga plan zbawienia wszystkich.

Godzina męki jest więc bardziej godziną Chrystusa niż nieprzyjaciół, jest godziną spełnienia się Jego misji. Z Ewangelii Janowej dowiadujemy się, jakie było wewnętrzne nastawienie Jezusa na początku Ostatniej Wieczerzy: «Jezus wiedząc, że nadeszła Jego godzina przejścia z tego świata do Ojca, umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował» (J 13, 1). Jest to więc godzina miłości, która posuwa się «do końca», to znaczy do ostatecznego daru. Chrystus objawia nam w swej ofierze miłość doskonałą — nie mógł kochać nas bardziej!

Ta decydująca godzina jest jednocześnie godziną męki i uwielbienia. Według Ewangelii św. Jana jest godziną, w której Syn Człowieczy jest «nad ziemię wywyższony» (12, 32). Wywyższenie na krzyżu jest znakiem wywyższenia do chwały niebieskiej. Wtedy to zacznie się okres nowych relacji z ludzkością, a w szczególności z uczniami, co zapowiada sam Jezus: «Mówiłem wam o tych sprawach w przypowieściach. Nadchodzi godzina, kiedy już nie będę wam mówił w przypowieściach, ale całkiem otwarcie oznajmię wam o Ojcu» (J 16, 25).

Ostateczną godziną jest więc ta, w której Syn wraca do Ojca. W niej to wyjaśnia się sens Jego ofiary i ukazana jest wartość, jakiej nabiera ta ofiara dla ludzkości odkupionej i powołanej do zjednoczenia się z Synem podczas Jego powrotu do Ojca.

Jan Paweł II

czwartek, 7 kwietnia 2011

Pragnienie

Jak łania pragnie
wody ze strumieni,
tak dusza moja pragnie Ciebie, Boże!
Dusza moja pragnie Boga,
Boga żywego!
(Dawid Ps 42)

Wielki

Tak nazywamy przezywany teraz czas postu - Wielki. O jaka wielkosc chodzi? Czy tylko biega o to, by moj post byl zarabiscie radykalny? Z pewnoscia cos w tym jest. Sluchajac Jezusa w ostatnich dniach, Jego slow w ewangeliach, dochodze do przekonania, ze najwazniejsza sprawa w przygotowaniu sie do Zmartwychwstania to PRAGNIENIE! Jak mowi Bllas Pascal : MY NIE ZYJEMY, MAMY TYLKO NADZIEJE NA ZYCIE! Tak! Jezus w rozmowie z Kobieta przy studni, z chorym od 36 lat, nie rozprawia o moralnosci, nie zajmuje sie ich grzechami. Dotyka najczulszego punktu serca: Czego pragniesz? Co chcesz? Czego szukasz? Na co czekasz? Dziwne pytanie, bardzo dziwne, postawione choremu od 36 lat! Przeciez to jasnem, ze facet chce zdrowia! Jasne? Chyba nie do konca, skoro pyta oto Jezus. Te sprawy oczywiste w naszym zyciu, tak naprawde stwarzaja nam najwiecej problemow! W kosciele zesmy sie przyzwyczajili do tego, ze Bog nas kocha i jest naszym Ojcem. Malo jest tych, ktorzy w to jednak wierza i tym zyja! Dlaczego! Skostnialo prawdziwe PRAGNIENIE BOGA. Nobo jak pragnac Boga, ktory tylko wymaga, karci i oczekuje radosnego dzwigania krzyza! Klamstwo! To nie tak! Jak mowi Willard: Historia doprowadzila nas do punktu, w ktorym chrzescijanskie przeslanie, jak wszyscy mniemaja zajmuje sie przede wszystkim sposobem rozprawiania z grzechem, z niewlasciwym postepowaniem lub niewlasciwa postawa i jej skutkami. ZYCIE - nasza obecna egzystencja - nie stanowi istoty prezentowanego dzis chrzescijanskiego przeslania. Pojawia sie w nim w sposob marginalny! I tu jest pies pogrzebany. GDZIE JEST ZYCIE, KTORE UTRACILISMY ZYJAC! GDZIE JEST MADROSC, KTORA UTRACILISMY WIEDZAC! ( T.S. Eliot) Tak! WIELKI POST, to przede wszystki Wielka praca na poziomie serca. Przyzwolenie, aby tam wtargnely Slowa Jezusa i Jego odwieczne pytanie: Czego ty pragniesz? Ja mam jedna odpowiedz. PANIE PRZEBODZ MOJE SERCE! PRZEBODZ, ABY CALE PRAGNELO CIEBIE! ZYCIA!