Blog prowadzony przez dwóch franciszkanow: o. Adama pracującego w Niemczech i o. Dariusza pracującego
w Polsce. Znajdują się tu ich przemyślenia na temat wiary i misji.

Strona domowa http://ad.minorite.cz/

czwartek, 30 czerwca 2011

Łowienie u źródeł :)

Kazanie św. Hieronima, kapłana, do nowo ochrzczonych
na temat psalmu czterdziestego pierwszego

Wejdę do Twojej cudownej świątyni

"Jak jeleń pragnie wody ze źródeł, tak dusza moja pragnie Ciebie, Boże". Jak jeleń pragnie wody ze źródeł, tak też i nasi nowo ochrzczeni, którzy porzucili Egipt i świat, którzy pogrążyli faraona w morzu i wygubili we chrzcie całe jego wojsko, po rozgromieniu szatana pragną źródeł Kościoła, to jest Ojca, Syna i Ducha Świętego.

O tym, że Ojciec jest rzeczywiście źródłem, napisane jest u proroka Jeremiasza: "Mnie opuścili, źródło wody żywej, i wykopali sobie dziurawe cysterny, które nie mogą zatrzymać wody". O Synu zaś czytamy na innym miejscu: "Opuścili Mnie, źródło mądrości". O Duchu Świętym: "Kto będzie pił wodę, którą Ja mu dam, stanie się ona w nim źródłem wody wytryskującej ku życiu wiecznemu". Słowa te zostały natychmiast objaśnione przez Ewangelistę, który powiada, iż Zbawiciel mówił tak o Duchu Świętym. Z wypowiedzi powyższych wynika więc jasno, iż tajemnica Trójcy Świętej stanowi potrójne źródło Kościoła.

Takich więc źródeł pragnie dusza człowieka wierzącego i ochrzczonego, takich źródeł pożąda i mówi: "Dusza moja pragnie Boga, źródła wody żywej". Nie było to przelotne życzenie zobaczenia Boga, ale gorące pragnienie i żarliwa tęsknota. Przed otrzymaniem chrztu mówili do siebie katechumeni: "Kiedyż przyjdę i stanę przed obliczem Boga". I oto spełniła się ich prośba: przybyli i stanęli przed obliczem Boga, pojawili się przed ołtarzem i tajemnicą Zbawiciela.
Dopuszczeni do przyjmowania Ciała Chrystusa i odrodzeni w życiodajnym źródle, pełni ufności wołają i mówią: "Wejdę do Twej przedziwnej świątyni, aż do domu samego Boga". Domem Boga, Jego przedziwną świątynią jest Kościół, bo w nim rozbrzmiewa "głos radości i chwały i śpiew ucztujących".

Wy przeto, którzy przyodzialiście się teraz w Chrystusa i podążając za naszymi wskazaniami zostaliście wyciągnięci Bożym słowem jak ryby z odmętów tego świata, powiedzcie: Oto w nas odwrócony został naturalny bieg rzeczy. Gdy bowiem wyciąga się ryby z morza, umierają. Nas jednak Apostołowie złowili i wyciągnęli z morza tego świata, abyśmy ze śmierci przeszli do życia. Dopóki byliśmy w świecie, nasz wzrok kierował się ku temu, co na dole, a życie nurzało się w błocie. Skoro jednak zostaliśmy wydobyci z odmętów, ujrzeliśmy słońce, zaczęliśmy oglądać prawdziwą światłość, i ogarnięci niezwykłą radością, mówimy duszy naszej: "Ufaj Bogu, albowiem wysławiać Go będę, zbawienie mojego oblicza i mego Boga".

Płytka LUX


Z pewnością wielu już wie - o niebywałym wydarzeniu na scenie muzycznej, jakim było wydanie krążka LUXTORPEDY. Jak zapewne wiadomo chodzi o nową kapelę Litzy (choć już niedługo będzie miała roczek :) ). Muszę się przyznać, że z początku byłem sceptycznie nastawiony do tego bandu. Myślę sobie: "Po co kolejny band?" Wkrótce jednak odkryłem, że w sumie to nie taki zły pomysł, a mogłem się o tym przekonać jeszcze bardziej mając w dłoniach i słuchając nowej płyty. Szczególnie podoba mi się "światło" i "akustyczny". Doddatkowym plusem płyty jest muza do wszystkich kawałków.

Więcej o płycie:
http://www.wiadomosci24.pl/artykul/luxtorpeda_czyli_w_krainie_nadziei_i_przeciwienstw_recenzja_193023.html


Jeżeli wybierasz się nad morze - możesz się na nich natknąć w te wakacje. Szczegóły na stronce bandu: http://www.myspace.com/luxtorpeda

środa, 29 czerwca 2011

Jubileusz

Dziś całym sercem jesteśmy przy Ojcu świętym Benedykcie XVI, który - razem ze swoim bratem - dziękuje Bogu za 60 lat swojego kapłaństwa. Niezwykłe jest słowo, które w związku z tą rocznnicą wypowiedział na porannej Mszy św. Zapraszam Was do zapoznania się z nim:

Drodzy bracia i siostry,

„Już was nie nazywam sługami, ale przyjaciółmi” (J 15,15). W dniu, kiedy mija sześćdziesiąt lat od moich święceń kapłańskich słyszę na nowo w mym sercu te słowa Jezusa, którymi nasz wielki arcybiskup, kardynał Faulhaber, głosem już nieco słabym a mimo to zdecydowanym zwrócił się do nas, neoprezbiterów pod koniec uroczystości święceń. Według ówczesnych zasad liturgicznych aklamacja ta oznaczała wyraźne udzielenie nowo wyświęconym kapłanom mandatu odpuszczania grzechów. „Nie jesteście już sługami, ale przyjaciółmi”: w tej chwili wiedziałem i odczuwałem, że nie było to tylko słowo „ceremonialne”, a bardziej cytat z Pisma Świętego. Byłem tego świadom: w owej chwili On sam, Pan mówi to do mnie w sposób bardzo osobisty. Już w chrzcie i w bierzmowaniu pociągnął nas ku sobie, już nas przyjął do rodziny Bożej. Jednak to, co się działo w tym momencie, było czymś więcej. Nazywa mnie przyjacielem. Przyjmuje mnie do kręgu tych, do których zwrócił się w Wieczerniku. Do kręgu tych, których zna w sposób zupełnie wyjątkowy i którzy w ten sposób poznają Go szczególnie. Udziela mi władzy, która napawa niemal lękiem, by czynić to, co jedynie On, Syn Boży może prawomocnie czynić i mówić: „Ja odpuszczam tobie grzechy”. Pragnie On, abym ja, z Jego pełnomocnictwa mógł wypowiadać wraz ze swoim „ja” słowo, które nie jest jedynie słowem, ale działaniem, które sprawia przemianę w najgłębszej głębi bytu. Wiem, że za tym słowem kryje się Jego Męka z naszego powodu i dla nas. Wiem, że przebaczenie ma swoją cenę: w swojej Męce, zstąpił On w ciemne i brudne dno naszego grzechu. Zstąpił w ciemną noc naszej winy i jedynie w ten sposób może być ona przekształcona. Poprzez nakaz przebaczania pozwala mi On spojrzeć w otchłań człowieka i wielkość Swojego cierpienia dla nas, ludzi pozwalając mi pojąć wielkość swojej miłości. Zwierza się mnie: „Nie jesteście już sługami, ale przyjaciółmi”. Powierza mi słowa konsekracji w Eucharystii. Uważa, że jestem zdolny, by głosić Jego Słowo, poprawnie je wyjaśnić i nieść je do współczesnych ludzi. Powierza się mnie. „Nie jesteście już sługami, ale przyjaciółmi”: stwierdzenie to prowadzi do wielkiej radości wewnętrznej, a jednocześnie w swej wielkości może przez dziesiątki lat rodzić dreszcze wraz ze wszystkimi doświadczeniami własnej słabości i niewyczerpanej dobroci Boga.

„Nie jesteście już sługami, ale przyjaciółmi”: w słowach tych zawarty jest cały program życia kapłańskiego. Czym jest tak naprawdę przyjaźń? Idem velle, idem nolle - chcieć tego samego i tego samego nie chcieć - mawiali starożytni. Przyjaźń to wspólnota myśli i woli. Pan mówi nam to samo z wielkim naciskiem: „Znam owce moje, a moje Mnie znają” (J 10,14). Pasterz woła swoich po imieniu (por. J 10,3). On zna mnie po imieniu. Nie jestem byle jakim anonimowym bytem w nieskończoności wszechświata. Zna mnie w sposób bardzo osobisty. A czy ja Go znam? Przyjaźń, którą mnie obdarza może jedynie oznaczać, abym także ja nieustannie starał się Go lepiej poznać; żebym ja, w Piśmie Świętym, sakramentach, spotkaniu na modlitwie, we wspólnocie świętych, w ludziach, którzy do mnie przychodzą i których On mi posyła, starał się poznawać zawsze bardziej Jego samego. Przyjaźń to nie tylko wiedza, to przede wszystkim wspólnota woli. Oznacza to, że moja wola wzrasta ku „tak” przylgnięcia do Jego woli, która w rzeczywistości nie jest dla mnie obca i zewnętrzna, do której się skłaniam mniej lub bardziej chętnie, albo której nie ulegam. Nie, w przyjaźni moja wola wzrastając jednoczy się z Jego wolą, Jego wola staje się moją i właśnie w ten sposób staję się naprawdę sobą. Oprócz wspólnoty myśli i woli Pan wspomina o trzecim, nowym elemencie: Daje On swoje życie za nas (por. J 15,13; 10,15). Pomóż mi Panie poznawać Cię coraz lepiej! Pomóż mi być coraz pełniej jedno z Twoją wolą! Pomóż mi przeżywać moje życie nie dla siebie, ale przeżywać je wraz z Tobą dla innych! Pomóż mi być coraz bardziej Twoim przyjacielem!

Słowo Jezusa o przyjaźni jest umieszczone w kontekście mowy o winnym krzewie. Pan wiąże obraz winnicy z zadaniem powierzonym uczniom: „Przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał” (J 15,16). Pierwsze zadanie powierzone uczniom - przyjaciołom – to wyruszenie w drogę, wyjście z samych siebie i pójście do innych. Możemy też usłyszeć tutaj słowo Zmartwychwstałego skierowane do swoich uczniów, którymi św. Mateusz kończy swoją Ewangelię: „Idźcie i nauczajcie wszystkie narody ...”(por. Mt 28,19 n). Pan zachęca nas do przekraczania granic naszego środowiska, do niesienia Ewangelii w świat innych, aby przenikała wszystko i aby w ten sposób świat otworzył się na Królestwo Boże. Może nam to przypomnieć, że sam Bóg wyszedł od siebie, porzucił swoją chwałę, aby nas szukać, aby nam przynieść swoje światło i miłość. Chcemy przezwyciężając lenistwo pozostawania we własnym kręgu podążać za Bogiem, który wyrusza w drogę, aby On sam mógł wkraczać w świat.

Następnie, po słowie dotyczącym wyruszenia w drogę Jezus kontynuuje: przynoście owoc, owoc który będzie trwał! Jakiego owocu od nas oczekuje? Co jest owocem, który pozostaje? Owocem winorośli jest winogrono, z którego później wyrabia się wino. Zatrzymajmy się na chwilę na tym obrazie. Aby mogło dojrzeć dobre winogrono potrzebne jest słońce, ale również deszcz, dzień i noc. Aby dojrzało szlachetne wino konieczne jest wyciskanie, potrzebna jest cierpliwość fermentacji, staranna troska służąca procesom dojrzewania. Szlachetne wino charakteryzuje się nie tylko słodyczą, ale także bogactwem odcieni, różnorodnym aromatem, który rozwinął się w procesach dojrzewania i fermentacji. Czyż nie jest to już obraz życia ludzkiego, a w sposób bardzo szczególny naszego życia jako kapłanów? Potrzebujemy słońca i deszczu, spokoju i trudności, faz oczyszczania i prób a także radosnej drogi z Ewangelią. Patrząc wstecz, możemy dziękować Bogu za obydwie rzeczy: za trudy i radości, za godziny mroczne i szczęśliwe. W obydwu rozpoznajemy nieustanną obecność Jego miłości, która zawsze na nowo nas prowadzi i wspiera.

Teraz jednak musimy postawić sobie pytanie: jakiego rodzaju owocu oczekuje od nas Pan? Wino jest obrazem miłości: to ten prawdziwy owoc, który pozostaje, ten, którego chce od nas Bóg. Nie zapominajmy jednak, że w Starym Testamencie wino, którego się oczekuje z grona wysokiej klasy jest nade wszystko obrazem sprawiedliwości, która się rozwija w życiu zgodnie z Bożym prawem! Nie mówmy, że jest to wizja starotestamentowa, która utraciła już swą aktualność: nie jest to zawsze prawdziwe. Autentyczna zawartość Prawa, jego summa to miłość Boga i bliźniego. Jednakże ta podwójna miłość nie jest czymś słodkim. Nosi w sobie brzemię cierpliwości, pokory, dojrzewania w kształtowaniu i upodabnianiu naszej woli z wolą Bożą, z wolą Jezusa Chrystusa, Przyjaciela. Tylko w ten sposób, kiedy całe nasze istnienie staje się prawdziwym i prawidłowym, także miłość jest prawdziwa, tylko w ten sposób jest ona dojrzałym owocem. Jej wewnętrzny wymóg - wierność Chrystusowi i Jego Kościołowi, musi być realizowana zawsze, także w cierpieniu. Właśnie w ten sposób wzrasta prawdziwa radość. Naprawdę istota miłości, prawdziwy owoc odpowiada słowu wyruszyć w drogę, iść: miłość oznacza powierzyć się, dać siebie; nosi w sobie znak krzyża. W tym kontekście, Grzegorz Wielki powiedział kiedyś: Jeśli zmierzacie ku Bogu, uważajcie, aby nie osiągnąć Go samotnie (patrz Ev H 1,6,6: PL 76, 1097n) - słowo, które dla nas jako kapłanów musi być wewnętrznie obecne każdego dnia.

Drodzy przyjaciele, może zatrzymałem się zbyt długo na wspominaniu sześćdziesięciu lat mojej posługi kapłańskiej. Nadszedł czas, aby pomyśleć, o tym, co jest właściwe tej chwili.

W uroczystość świętych apostołów Piotra i Pawła kieruję nade wszystko najserdeczniejsze pozdrowienia do Patriarchy Ekumenicznego Bartłomieja I i delegacji, którą posłał, i której bardzo dziękuję za miłą wizytą z radosnej okazji uroczystości Świętych Apostołów, patronów Rzymu. Pozdrawiam również kardynałów, braci w biskupstwie, ambasadorów i władze cywilne, jak również kapłanów, zakonników i wiernych świeckich. Dziękują wszystkim za obecność i modlitwę.

Obecnie zostaną nałożone paliusze arcybiskupom metropolitom mianowanym po ubiegłorocznej uroczystości wielkich Apostołów. Co to oznacza? Mogą nam one przypominać nade wszystko słodkie jarzmo Chrystusa, nakładane nam na ramiona (por. Mt 11,29 n). Jarzmo Chrystusa jest tożsame z Jego przyjaźnią. Jest to jarzmo przyjaźni i dlatego jest „słodkim jarzmem”, ale właśnie z tego powodu jest to także jarzmo wymagające i kształtujące. Jest to jarzmo Jego woli, która jest wolą prawdy i miłości. W ten sposób jest to też jarzmo wprowadzania innych w przyjaźń z Chrystusem i bycia do dyspozycji innych, zatroszczenia się o nich jako duszpasterze. I tak dochodzimy do drugiego znaczenia paliusza: jest on utkany z wełny jagniąt, poświęconych w święto świętej Agnieszki. W ten sposób przypomina nam on o Pasterzu, który sam stał się Barankiem, ponieważ nas umiłował. Przypomina nam Chrystusa który wyruszył w góry i na pustynie, gdzie zagubiła się jego owieczka - ludzkość. Przypomina nam, Tego, który wziął baranka, ludzkość - mnie - na ramiona, aby mnie doprowadzić do domu. Przypomina nam w ten sposób, że jako pasterze w Jego służbie także i my powinniśmy prowadzić innych, niosąc ich, że tak powiem, na swoich plecach i doprowadzić ich do Chrystusa. Przypomina nam, że możemy być pasterzami Jego owczarni, która pozostaje Jego owczarnią a nie staje się naszą. Wreszcie, paliusz oznacza również bardzo konkretnie komunię pasterzy Kościoła z Piotrem i jego następcami - oznacza, że powinniśmy być pasterzami dla jedności i w jedności, i że jedynie w jedności której symbolem jest Piotr prowadzimy naprawdę ku Chrystusowi.

Sześćdziesiąt lat posługi kapłańskiej - drodzy przyjaciele, może nazbyt zatrzymywałem się na szczegółach. Jednakże w tej chwili poczułem się zmuszony, by spojrzeć na to, co charakteryzowało dziesiątki lat. Czułem się zobowiązany, aby wam wyrazić - wszystkim kapłanom i biskupom, także wiernym Kościoła - słowo nadziei i otuchy; słowo, które dojrzewało w doświadczeniu, na fakcie że Pan jest dobry. Przede wszystkim jest to jednak godzina wdzięczności: wdzięczności Bogu za przyjaźń, którą mnie obdarzył i którą pragnie obdarzyć każdego z nas. Wdzięczności dla osób, które mnie ukształtowały i mi towarzyszyły. W tym wszystkim kryje się modlitwa, że pewnego dnia Pan w swojej dobroci przyjmie nas i pozwoli nam kontemplować Jego radość. Amen.

Za: www.ekai.pl

poniedziałek, 20 czerwca 2011

Randka

Kilka dni temu wybrałem się na randkę z Lordem. Wskoczyłen na rower i wyruszylem przed siebie, bez okreslonego jeszcze celu. Przez 50km bylo cudownie. Lord przemawial do serca przez pejzarze, gory, lasy, wszystko, co mnie otaczalo. Czulem sie wolny, kochany, z dala od codziennego zabiegania i problemów. Niespodziewanie najechalem na krete wzniesienie. Początek OK. Jednak po 40km stromej jazdy w gore randka zaczęla zamieniać sie w powolne wyrzuty i narzekanie. Kilka razy juz chcialem wracac, ale glos Kochanka jakos zachecal pchac sie do przodu. No i po potwornym wycieczeniu najechalem na przelęcz z widokiem, ktory zaparl mi dech w piersi. Patrzylem i nie moglem wymowic slowa. W dali, na wzgorzu, moja uwage przykuly wieże jakiegos kosciola. Ruszylem w tym kierunku. Wlasnie tam nastapil kulminacyjny moment naszej randki. Kosciol okazal sie Sanktuarium Matki Bozej, przecudny. Kiedy zagajalem z Lordem i Mamusią, zobaczylem krzątającego sie ksiedza. Nagle siadl do konfesjonalu. Cos w serce drgnęlo, poszedlem. Facet mowi po wszystkim, ze Bog go przyciagnal do kosciola i konfesjonalu! Przebudzila sie i zostala uzdrowiona częsc mego serca! On cie szuka szumem wiatru :)

czwartek, 16 czerwca 2011

Kwiaty

Powołanie do wolności łączy się z obowiązkiem zrozumienia, że wolność to nie samowola, ale jest to zadanie stojące przed każdym człowiekiem, wymagające przemyśleń, rozwagi, umiejętności wyboru, decydowania.
Życia nie da się oszukać, jak nie da się oszukać ziemi. Jeżeli wrzuci się w nią plewy, zbierze się chwasty.
Być wolnym, to żyć zgodnie ze swym sumieniem.(x. Jerzy Popiełuszko)
Wolność i życie, za którym tęsknimy łączy się ścisle ze SWIĘTYM ROMANSEM! Chodzi tu o Boga, który nieustannie ściga nasze serce, uwodzi je na rozne sposoby. A my? Jak cielaki bląkamy się po żyznym pastwisku szukając trawy! Probujemy jęzorem zerwać źdźbło za pastuchem elektrycznym i zawsze zostajemy pokopani.
Jak powaiedzial O.Chesterson: Każdy kto puka do burdelu, szuka Boga! Kazdy nasz nalóg związany jest z brakiem swiadomosci za czym tęskni nasze serce tak naprawde. A ono tęskni za Romansem z Bogiem!
Wiec, to Ciebie szukają, gdy kupuja kwiaty! x. Twardowski

Light

Mamy wypowiadać prawdę, gdy inni milczą. Wyrażać miłość i szacunek, gdy inni sieją nienawiść. Zamilknąć, gdy inni mówią. Modlić się, gdy inni przeklinają. Pomóc, gdy inni nie chcą tego czynić. Przebaczyć, gdy inni nie potrafią. Cieszyć się życiem, gdy inni je lekceważą.
x. Jerzy Popiełuszko

poniedziałek, 13 czerwca 2011

Lina

"Przychodzimy na świat z wielką tęsknotą, lecz nie wiemy za czym. My cali jesteśmy pragnieniem. Pragnienie zaś jest dobre, gdyż prowadzi do Boga. Tyle, że nie łączy nas z Bogiem grubą liną." Gil Bailie
Wczoraj posypal się z Nieba Ogień. Wyciągnij ręke, nim się nie poparzysz!!!
Duchu Boży rozpalaj moje serce, aby więcej zapragneło Boga i było rozumne! Bo, gdy skieruje pragnienie życia na inny obiekt niż Bóg, wpadam w zasadzke!
O Panie polącz moje serce z Twoim grubą liną, najlepiej w jedno!

środa, 8 czerwca 2011

Grace

BÓG PRAGNIE BYĆ NASZYM PRAWDZIWYM UMIŁOWANYM. MY NATOMIAST POSZUKUJEMY PRAWDY I AUTENTYCZNOŚCI W LUDZKICH RELACJACH, DOZNAJĄC ROZCZAROWAŃ, GDY NASI KOCHANKOWIE NIE POTRAFIĄ NAS KOCHAĆ PRAWDZIWIE. BÓG CHCE OBDARZYĆ NAS CAŁKOWITYM BEZPIECZEŃSTWEM, ALE MY SZUKAMY TEGO UCZUCIA W POSIADANIU WŁADZY I MAJĘTNOŚCI, A POTEM ODKRYWAMY, ŻE MUSIMY SIĘ NIEUSTANNIE NIMI MARTWIĆ. SZUKAMY ZASPOKOJENIA DUCHOWEJ TĘSKNOTY NA ROZMAITSZE SPOSOBY, KTÓRE NIE WIELE MAJĄ WSPÓLNEGO Z BOGIEM! ( McDonald)

poniedziałek, 6 czerwca 2011

Oferta

JESTEŚMY OZIĘBŁYMI STWORZENIAMI, ZABAWIAJĄCYMI SIĘ ALKOHOLEM, SEKSEM, AMBICJĄ, PODCZAS GDY JEST NAM OFIAROWANA NIESKOŃCZONA RADOŚĆ - PODOBNIE JAK NIEŚWIADOME DZIECKO, KTÓRE CHCE NADAL BUDOWAĆ BABKI Z BŁOTA W KAŁUŻY, GDYŻ NIE POTRAFI SOBIE WYOBRAZIĆ, CO OZNACZA OFERTA WAKACJI NAD MORZEM. ZBYT ŁATWO DAJEMY SIĘ ZASPOKOIĆ!!! (Lewis)

KAŻDY POWINIEN SIĘ UPIĆ PRZYNAJMNIEJ RAZ W ROKU, GDYŻ NAWET SAM FAKT NIE PRZYNIESIE NAM POŻYTKU, Z PEWNOŚCIĄ UCZYNIĄ TO PORANNE WYRZUTY SUMIENIA. ( G.K. Chesterton)

POMÓŻ DOBRY PANIE PRZEBUDZIĆ SIE ZE SNU, ABY ZACZĄĆ ŻYĆ!!!

czwartek, 2 czerwca 2011

Go

Najgłebszym moralnym zagadnieniem jest zawsze jedno: CO W GLEBI SERCA SĄDZE NA TEMAT BOGA!!! Nigdy nie pytaj Lorda : Co mam robic? Ale Proś, Kolacz, Szukaj, po prostu PRAGNIJ! A Bóg z radoscia odpowie! Na tym polega zufanie. ON CHCE BYĆ POŻĄDANY. W filmie Ostatni Mohikanin jest scena, w ktorej widzimy Nataniela, jego ukochaną Kore i innych, złapanych przez odzial Huronow w grocie. Nataniel ratuje sie skokiem w dól wodospadu. Uznany za tchórza, ale Kora zna jego serce. Wie, ze sie ratuje, aby kiedys po nią wrócic! Tak, trudno nam zagajac z Lordem, bo wątpimy w Jego dobre serce, ze po nas wróci! Wierzymy Magwajerowi, ze za wszystkie nasze życiowe nieszczęscia jest odpowiedzialny On, Stwórca! Więc, wybieramy drogę sciemy. Zaczynamy grac z Bogiem w szachy, udajemy. Ja Ci dam to, a ty... zdrowie, prace, ukochaną itd. Nie udawaj. "Udawanie wydaje sie pewniejszą drogą do chrzescijanskiej doskonałosci. Jedyną ceną, którą płacimy, jest utrata duszy, bliskosci z Bogiem, dezorientacja i brak nadzieji" ( L. Crabb). Uwierz, ze Lord ma DOBRE SERCE! SZUKA CIE DNIEM I NOCA! Zobaczysz Go, gdy będziesz sobą, szczerym i prostym chlopakiem!!! Dziewczyną w prostej sukience!!!