Blog prowadzony przez dwóch franciszkanow: o. Adama pracującego w Niemczech i o. Dariusza pracującego
w Polsce. Znajdują się tu ich przemyślenia na temat wiary i misji.

Strona domowa http://ad.minorite.cz/

środa, 27 lipca 2011

Przebaczenie

Podczas uroczystych nieszporów w auli Pawła VI, gdy bl. Jan Pawel II obchodzil swoje 50-lecie kaplaństwa, na mównicy stanął stary ksiądz. To jezuita Anton Luli z Albanii, pierwszego oficjalnie kraju ateistycznego, gdzie komuniści mordowali i w sadystyczny sposób męczyli chrześcijan i wyznawców innych religii. Nikt go nie znał. Dlaczego właśnie jego spotkał taki zaszczyt? - Pytał zapewne niejeden z uczestników uroczystości. Tylko współbracia ks. Luli, jezuici, wiedzieli co przeżył, więziony przez 40 lat w nieludzkich warunkach. Oskarżony o agitację i antypaństwową propagandę, został uwięziony w latrynie. W niesprzątniętym pomieszczeniu, pośród stwardniałych odchodów przesiedział osiem i pół miesiąca. „Miejsce to było tak małe i wąskie, że nie mogliśmy się wyprostować i nogi jednego z więźniów były cały czas w pobliżu twarzy drugiego" – wspominał po latach w autobiograficznej książce. „Gdy żandarmi przynosili mi pożywienie, zatykali nosy, ponieważ nie mogli wytrzymać smrodu, i rzucali mi chleb między te odchody”. Przez osiem i pół miesiąca więzień nie mógł się umyć, a więzienie opuszczał tylko na czas przesłuchania. „Każdego dnia szef policji wyzywał mnie, abym przyznał się do przestępstw, których nie popełniłem”. Ks. Luli nieraz stał przed nim od wieczora do rana z rękami związanymi z tyłu, ale nie dał się złamać. Funkcjonariusze albańskiej służby bezpieczeństwa wymyślali nieprawdopodobne tortury. Kiedyś zaczęli grać w „piłkę”, którą było... ciało ks. Luli.

W noc Bożego Narodzenia szef policji zabrał ks. Lulę do ubikacji na wyższym piętrze. Rozebranego przywiązał do belki, podciągając na tyle wysoko, że mógł on wspierać się o podłogę tylko na palcach stóp. Jezuitę i innych kapłanów torturowano także prądem, umieszczając dwa kable w ich uszach, bito ich do krwi, a rany posypywano solą.

Niektórzy więźniowie z głodu jedli własne odchody i pili mocz, aby ugasić pragnienie. Kiedyś księdzu Luli wpadł chleb do kloaki, wyjął go, obmył wodą i zjadł.

Stary jezuita oszczędził Ojcu Świętemu i słuchaczom drastycznych szczegółów. Podał tylko kilka przykładów, dodając teologiczny komentarz do swojej gehenny: „Ode mnie Pan zażądał, abym rozpostarł ramiona i pozwolił przygwoździć się do krzyża”. Skończył wstrząsającym wyznaniem: „Nigdy nie żywiłem urazy do tych, którzy, po ludzku, ukradli mi życie. Po uwolnieniu spotkałem kiedyś przypadkowo na ulicy jednego z moich oprawców: ogarnęło mnie współczucie, podszedłem do niego i uścisnąłem go”.

Kiedy stary jezuita skończył, nikt już nie miał wątpliwości, dlaczego to on, a nie jakiś wysoki dygnitarz kościelny, przemawiał na jubileuszu papieskim. Człowiek przebaczenia, pokrewna dusza Papieżowi.

Brak komentarzy: