Blog prowadzony przez dwóch franciszkanow: o. Adama pracującego w Niemczech i o. Dariusza pracującego
w Polsce. Znajdują się tu ich przemyślenia na temat wiary i misji.

Strona domowa http://ad.minorite.cz/

wtorek, 19 stycznia 2010

Przykład

Nie wiem może znacie już tę historię - ja dopiero dziś na to trafiłem:

Basia miała 31 lat. Zmarła 29 czerwca 2007 roku, w uroczystość Apostołów Piotra i Pawła, nad ranem. Dzień wcześniej odwiedziłem ją razem z jej mężem. Była wtedy nieprzytomna. Od miesiąca, z krótką przerwą, w oddychaniu pomagał jej respirator. Nie mogła rozmawiać – Michał pokazał mi kartkę, za pomocą której się porozumiewali. W krótkich zdaniach widać było jej zmaganie z cierpieniem, wysiłek, by pisać prosto, gdy litery zjeżdżały ciągle w dół. Niekiedy brakowało sił na pisanie, dlatego Michał wymyślił dla niej „klawiaturę” – narysował ją na kartce, żeby stukając w poszczególne litery, mogła mówić, czego jej potrzeba.

Małżeństwem byli od 2000 roku. Poznaliśmy się w 2002 roku, podczas rekolekcji adwentowych dla absolwentów stowarzyszenia Soli Deo z warszawskiej Szkoły Głównej Handlowej. Potem spotykaliśmy podczas kolejnych rekolekcji i rozmów. Jednym z bolesnych wątków ich historii był brak potomstwa. Dojrzewali do decyzji o adopcji. Na jesieni 2004 roku zapisali się na trwający dziewięć miesięcy kurs adopcyjny. Przed jego rozpoczęciem pojechali jednak na pielgrzymkę do Rzymu. Jaka była radość przyjaciół i znajomych, gdy w grudniu ogłosili, że są w stanie błogosławionym.

A potem przyszło coś jeszcze bardziej niespodziewanego. W swoich notatkach zapisałem: „21.01.2005 – Basia i Michał Paradowscy – odkrywają, że Basia ma nowotwór. Dziś się spotykamy i modlimy. Namaszczenie chorych i modlitwa do Matki Bożej Gidelskiej”. I zaraz potem drugi zapis, z powtórzeniem tej dramatycznej informacji, jakby nie mogło do mnie dotrzeć, co się stało: „23.01.2005 – O 16.00 msza za małżeństwa oczekujące potomstwa. Błogosławieństwo par na koniec mszy. Spotkanie z absolwentami Soli Deo. Basia i Michał Paradowscy – okazuje się, że ona ma raka. Teraz, gdy jest w ciąży. Dużo modlitwy”.

Lekarz, który przyniósł informację o nowotworze, zasugerował aborcję, żeby zapewnić skuteczność leczenia. Stanęli wobec niewyobrażalnego wyboru. Rozpoczęło się zmaganie. Otaczała ich miłość i modlitwa przyjaciół. Krąg modlitewny wciąż się poszerzał. Znaleźli lekarkę, która podjęła się leczyć Basię w ciąży. Rozpoczęła się chemioterapia. Mateusz urodził się zdrowy. W przeddzień śmierci Basi skończył dwa lata.

Niedługo przed śmiercią Basi, jadąc pociągiem z Warszawy do Poznania, zadzwoniłem do niej, by zapytać, jak się czuje. Opowiadała o ich wspólnej walce z kolejnymi nawrotami choroby, przytaczała wesołe anegdoty dotyczące Mateuszka. Zapytałem, czy nie dałaby rady napisać o swoich zmaganiach. Jedenastego maja otrzymałem emaila: „Jak ostatnio rozmawialiśmy, to mówił Ojciec, żeby może coś napisać do »W drodze«. Napisałam coś na kształt rozważania do Tajemnic Bolesnych połączonego z naszą codziennością. Nie wiem, czy to się będzie nadawać – Ojciec oceni i zdecyduje. Jest osobiste, ale nie umiem pisać nieosobiście. Pozdrawiam serdecznie z frontu dalszej walki. Basia”.

Zaraz po swoich urodzinach, 22 maja Basia trafiła do szpitala z ciężką niewydolnością oddechową. To był kolejny front walki. Była otoczona troskliwą opieką najbliższych, lekarzy, personelu medycznego. Przez chwilę mogła nawet samodzielnie oddychać, wtedy Michał odwiedził ją z Mateuszkiem, który uradowany siedział z mamą na łóżku. Wkrótce potem Michał zawiadomił mnie, że organizm Basi nie reaguje już na żadne lekarstwa.

Na cmentarzu służewskim, obok kościoła Świętej Katarzyny, właściwie cały czas mówiliśmy różaniec: czekając aż wszyscy dotrą, wyruszając z konduktem do grobu, zasypując trumnę Basi. Ciągle powtarzało się miarowe i pełne mocy pod zachmurzonym niebem Warszawy Zdrowaś Mario. To była jej modlitwa – różaniec Basi.

Za: www.filmobasi.pl

Brak komentarzy: