Blog prowadzony przez dwóch franciszkanow: o. Adama pracującego w Niemczech i o. Dariusza pracującego
w Polsce. Znajdują się tu ich przemyślenia na temat wiary i misji.

Strona domowa http://ad.minorite.cz/

czwartek, 5 lipca 2012

Odrzucenie Ojca


"Teraz jednak powinniśmy się zająć najbardziej delikatną kwestią- tą, która dała początek wizerunkowi Ojca „nieubłaganego" w stosunku do swego Syna, Jezusa Chrystusa. Dlaczego Ojciec „wydal" na śmierć Syna i jak pogodzić z tym Jego „współcierpienie"? W Ewangelii Jana Jezus mówi:
Dlatego miłuje Mnie Ojciec, bo Ja życie moje oddaję, aby je [potem] znów odzyskać. Nikt Mi go nie zabiera, lecz Ja od siebie je oddaję. Mam moc je oddać i mam moc je znów odzyskać. Taki nakaz otrzymałem od mojego Ojca (J 10, 17-18).

Mowa jest tutaj o „władzy" ofiarowania życia i o „nakazie" uczy­nienia tego, o wolności i o posłuszeństwie; lecz właśnie w tym para­doksie znajduje się klucz do odczytania tajemnicy. Jak i kiedy Ojciec dał Synowi „nakaz" dobrowolnego ofiarowania własnego życia? Święty Tomasz odpowiada mówiąc, że Ojciec wydał swego Syna na śmierć w tym znaczeniu, że „natchnął Go wolą cierpienia za nas, wlewając weń miłość". Jakże różny wydaje się wizerunek Ojca wyłaniający się z powyższych słów, gdy zestawimy go z obrazem przedstawionym na początku tego rozdziału! „Nakaz", który Syn otrzymał od Ojca, jest więc przede wszystkim nakazem miłowania nas, ludzi. Przekazując Synowi swoją naturę, którą jest miłość, Ojciec przekazał Mu swoją własną „pasję miłości" i ta pasja zawiodła Jezusa na krzyż! W No­wym Testamencie czasami mówi się o tym, że Jezus umarł, ponieważ „nas umiłował" (por. Ef 5, 2), innym razem zaś, że umarł, stawszy się „posłusznym" Ojcu (por. Flp 2,8). Nam, ludziom, obie rzeczywistości - miłość i posłuszeństwo - wydają się bardzo różne i wolelibyśmy wie­rzyć, że Jezus umarł z miłości, a nie z posłuszeństwa. Jednak Słowo Boże i teologia Kościoła ukazują nam o wiele głębszy punkt widze­nia, w którym obie te rzeczy stapiają się w jedno. To prawda, że Jezus umarł z miłości do nas, ale właśnie to stanowiło Jego posłuszeństwo wobec Ojca! Święty Bernard wydobywa na światło prawdziwy, jak­kolwiek cząstkowy, aspekt misterium, kiedy pisze, że „Bóg Ojciec nie żądał krwi Syna, ale ją przyjął, kiedy została Mu ofiarowana”. Najdoskonalsze posłuszeństwo nie polega na szczegółowym wypełnieniu nakazu, lecz na uczynieniu własną woli nakazującego. Takie właśnie było posłuszeństwo Syna; po prostu dzielił On z Ojcem tę samą wolę. A jednak posłuszeństwo Jezusa nie było posłuszeństwem łatwym, wręcz przeciwnie - było to najtrudniejsze posłuszeństwo, jakie w ogóle można sobie wyobrazić, takie że wycisnęło zeń nawet krwawy pot, ponieważ Syn Boży był posłuszny „według ludzkiej natury"; musiał wypełnić posłuszeństwo tak doskonałe wolą taką jak nasza. Jako czło­wiek musiał całkowicie wypełnić wolę Bożą.

Zaufać Ojcu!

Co oznacza to wszystko, co do tej pory powiedzieliśmy o cierpieniu Boga? Czy może to, iż Bóg jest bezsilny w walce ze złem? Z drugiej strony, nie powinniśmy popełniać błędu fałszowania (deformowania) biblijnego obrazu Ojca. Pozostaje On nadal „po trzykroć święty", wszechmogący, panujący nad wszystkim; całe Jego cierpienie jest zna­kiem „łaskawego zbliżenia się do człowieka", a nie słabości. Jedyną i niepowtarzalną cechą znamienną Boga Jezusa Chrystusa jest to, że pozostając Bogiem - Najwyższym, tym, który ,jest w niebie", czyli ponad wszystkim, i który wszystko może - zostaje nam dany jako Ojciec, a nawet jako Tatuś (Abba). „Wierzę w Boga, Ojca wszechmo­gącego" - to pierwszy artykuł naszej wiary. Ojciec, lecz wszechmogą­cy; wszechmogący - ale Ojciec! Ojciec - który byłby tylko dobry, ale nie silny i wolny, zdolny do zapewnienia bezpieczeństwa, nie byłby prawdziwym ojcem i człowiek nie mógłby Mu w pełni zaufać. To wła­śnie nieprzyjaciel stara się czasami obudzić w ludzkim sercu tę myśl -że sam Bóg jest niezdolny do powstrzymania zła; lecz to kłamstwo. Odpowiedzią na tę wątpliwość jest stwierdzenie, że właśnie w cier­pieniu Bóg okazuje swoją największą moc, ponieważ -jak mówi jed­na z modlitw liturgicznych - „Bóg okazuje swoją wszechmoc nade wszystko, kiedy przebacza i okazuje miłosierdzie". W swej nieskoń­czonej mądrości Bóg postanowił zwyciężyć zło, biorąc je w jakiś spo­sób na siebie. Zechciał zwyciężyć zgodnie ze swoją naturą - nie za pomocą siły, ale przez miłość - i w ten sposób jako pierwszy dał nam przykład, jak należy „zło dobrem zwyciężać" (por. Rz 12, 21). Musi­my jednak pamiętać, że „współczucie" Ojca dla Syna nie kończy się wraz z krzyżem, ale obejmuje też zmartwychwstanie. Bóg Ojciec dał Synowi nakaz ofiarowania swego życia, by ,je znów odzyskać". Na­wet przez chwilę nie myślał o śmierci Syna, nie myśląc jednocześnie o Jego zmartwychwstaniu. To my nie potrafimy myśleć o jednym i o drugim jednocześnie. W zmartwychwstaniu Jezus „usprawiedliwiony został w Duchu" (1 Tm 3, 16), to znaczy Ojciec, przez Ducha, oddał Mu sprawiedliwość, a przez to oddał sprawiedliwość także sobie sa­memu, swojej zwycięskiej miłości. Wskrzeszając z martwych Jezusa - mówi św. Paweł - Bóg Ojciec ukazał, „czym jest przemożny ogrom Jego mocy" (por. Ef 1,19-20).
Można więc zaufać Ojcu! To jest pewność, której poszukiwaliś­my i której nam potrzeba. Ojcowska miłość Boga, jest jedyną najpew­niejszą rzeczą w życiu, prawdziwym Archimedesowym punktem oparcia" - powiedział ktoś, kto tego doświadczył.

Jeśli się dziecku da pewność, że ojciec je kocha, czyni się zeń istotę pewną siebie, która będzie mogła stawić czoło życiu. Dziecko prowadzone za rękę przez ojca lub unoszone przez niego w radosnym wirowaniu, jak na karuzeli, czy też rozmawiające z ojcem jak dorosły z dorosłym - to najszczę­śliwsza istota pod słońcem. Kiedyś pewien akrobata wykonał następu­jące ćwiczenie. Uczepiwszy się nogami parapetu okiennego na ostat­nim piętrze wieżowca, zawisnął, trzymając w rękach własnego synka. Kiedy ojciec z synem pojawili się na dole, ktoś z tłumu zapytał dziec­ko, czy nie bało się wisząc na tak wielkiej wysokości. Chłopiec, zasko­czony takim pytaniem, odpowiedział: „Nie, przecież trzymał mnie mój tata!" Wiara pragnie nam przywrócić choćby cząstkę tej pewności, która może z nas uczynić nowe, wolne stworzenia; chce doprowadzić nas do tego punktu, w którym z przekonaniem wołamy jak św. Paweł:
Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam? Któż może wystąpić z oskarże­niem, któż może nas potępić, kto nas może odłączyć od miłości Boga? We wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował! (por. Rz 8, 31 nn).

A zatem precz z lękiem, precz z małodusznością i zniechęceniem - mówi Jezus. Czego się lękacie? Wasz Ojciec „wie". Nawet włosy na waszych głowach wszystkie są policzone. Jesteście ważniejsi niż wie­le wróbli.
Owo podniosłe stwierdzenie, że Bóg „nawet własnego Syna nie oszczędził", służy Apostołowi do tego, aby z większą mocą wpoić nam tę ufność: jeżeli Bóg nie oszczędził własnego Syna, lecz za nas wszyst­kich Go wydał, , jakże - dodaje Paweł - miałby także wraz z Nim wszystkiego nam nie darować?" (Rz 8,32): pierwsza część zdania ma sprawić, aby druga stała się wiarygodniejsza.
„Ojciec - powiada św. Ireneusz - ma dwie ręce; rękami Ojca są Syn oraz Duch Święty". Tymi rękoma Bóg szukał nas w ciemno­ściach świata i teraz, gdy nas odnalazł, przyciąga nas nimi do siebie. Jesteśmy zjednoczeni z Ojcem, przez Chrystusa, w Duchu Świętym, w sposób tak silny jak żaden inny syn nie był nigdy zjednoczony ze swoim ziemskim ojcem, gdyż nie jesteśmy poza Nim, ale zostaliśmy dopuszczeni do zażyłości z Nim. Jezus modlił się - i był pewny, że zawsze jest wysłuchiwany - „Ojcze, chcę, aby także ci, których Mi dałeś, byli ze Mną tam, gdzie Ja jestem" (J 17, 24), a gdzie znajduje się Syn, jeśli nie „w łonie Ojca"? To właśnie tam jest „przygotowane dla nas miejsce" i nasze „mieszkanie", tam pójdziemy i będziemy prze­bywać na zawsze, kontemplując Jego chwałę i powtarzając na wieki pełne zdumienia: Abba, Ojcze!
Wobec tej tajemnicy czułości Ojca niebieskiego spontanicznie pra­gniemy się zwrócić do Jezusa słowami: „Jezu, Ty, który jesteś naszym starszym bratem, powiedz nam, co możemy uczynić, aby okazać się godnymi tak wielkiej miłości i takiego cierpienia Ojca!" I Jezus odpo­wiada na to pytanie, odpowiada przez swą Ewangelię i swoje życie. Jest - mówi - coś takiego, co możecie zrobić, co Ja także uczyniłem i co uszczęśliwia Ojca: zaufajcie Ojcu, zawierzcie Mu! Wbrew wszyst­kiemu, wbrew wszystkim i na przekór samym sobie.

Wyobraźmy sobie człowieka, którego oskarża cały świat; wszyst­kie dowody przemawiaj ą przeciwko niemu, tak że nawet domownicy nie wierzą już w jego niewinność; zresztą byłoby absolutnym szaleń­stwem występować w jego obronie. Lecz nagle syn tego człowieka powstaje przeciwko wszystkim, ogłaszając, że to, co mówią, nie może być prawdą, ponieważ on wie, kim jest jego ojciec, i dlatego nigdy się nie podda... Czyż radość i odwaga, których ten syn przysparza swemu ojcu swoim niezłomnym zaufaniem, nie wynagrodziłyby niezrozumie­nia u całej reszty świata? Dlatego każdy z nas może być dla naszego niebieskiego Ojca właśnie takim synem! Kiedy więc chodzimy w ciem­nościach, pełni udręki, kiedy wszystko dokoła i w nas wydaje się oskar­żać Boga, kiedy przed sobą nie widzimy już nic oprócz absurdu i ma­my zamiar się poddać - otrząśnijmy się natychmiast i w porywie wia­ry zawołajmy również my: „Ojcze mój, już Ciebie nie rozumiem, ale ufam Tobie!" Również Jezus tak wołał w ogrodzie oliwnym: „Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich!" Kielich nie został oddalo­ny, ale Jezus nie utracił swojego zaufania do Ojca i zawołał: „Ojcze mój, w Twoje ręce powierzam ducha mojego!" I został wysłuchany dzięki swemu oddaniu. O tak, został wysłuchany bardziej, niż gdyby Ojciec oddalił tamten kielich, i gdyby Jezus go wówczas nie wychylił, ponieważ Ojciec wskrzesił Go z martwych i ustanowił, także jako czło­wieka, naszym Panem.
„Nieznajomość Ojca - mówi pewien autor z II wieku, nawiązując do sytuacji ludzkości z okresu przed narodzeniem Chrystusa - była źródłem trwogi i utrapienia"[20]. Z nadzieją, że choć trochę zmniejszyli­śmy tę nieznajomość Ojca, która niestety wciąż trwa na świecie, idź­my teraz dalej naszą drogą odkrywania zbawienia, mocno zakotwi­czeni w Słowie Bożym."
Raniero Cantalamessa OFM

1 komentarz:

Łucja pisze...

"Można więc zaufać Ojcu! To jest pewność, której poszukiwaliś­my i której nam potrzeba. Ojcowska miłość Boga, jest jedyną najpew­niejszą rzeczą w życiu" ...

Cudowny post, jest mi dzisiaj tak bardzo pomocny... :)