Blog prowadzony przez dwóch franciszkanow: o. Adama pracującego w Niemczech i o. Dariusza pracującego
w Polsce. Znajdują się tu ich przemyślenia na temat wiary i misji.

Strona domowa http://ad.minorite.cz/

sobota, 28 listopada 2009

Czekamy

Rozpoczęliśmy Adwent.
Nie pierwszy to adwent w naszym życiu...
Wiemy o co chodzi - przygotowanie do świąt, prezenty, choinki, sprzątanie...

Wiemy, że adwent jest również czasem oczekiwania...
Może warto sie zapytać: czy ja na Boga jeszcze czekam?
A jak tak to jak: z obawą, niecierpliwością, może strachem...

Czy mogę powiedzieć: czekam na Pana z utęsknieniem...?
Czy wyglądam Jego przyjścia każdego poranka ? Czy czekam na Niego w nocy?
Czy jest dla Niego miejsce w mojej szarzyźnie dnia?

Jedno jest pewne: On na nas czeka !
Nigdy nie było takiej chwili, kiedy by na Ciebie i na mnie nie czekał, gdyby zrezygnował, załamał ręce...
Dalej czeka na Twój i mój powrót do Niego, czeka na owoce - kiedy zaczniemy przynosić owoce nawrócenia? Czeka, by wylać na nas całą obfitość Łaski.

Również teraz czeka...
W Jego domu zawsze pali się światło...

środa, 25 listopada 2009

O Kosciele w Indiach

Z abp. Raphaelem Cheenath z archidiecezji Cuttack-Bhubaneswar, gdzie w sierpniu 2008 r. doszło do pogromów chrześcijan, rozmawia Tomasz Gołąb.

Tomasz Gołąb: Boi się Ksiądz Arcybiskup o swoje życie? Podobno hinduscy ekstremiści wyznaczyli 250 dolarów za głowę każdego księdza lub pastora.
Abp Raphael Cheenath: – Nie znam takiego „cennika”, ale wiem, że gdy maoiści zamordowali Swami Lexmanananda Saraswati, przywódcę Światowego Komitetu Hindusów, fundamentaliści wykorzystali to jako pretekst, by rozpocząć szatański plan eliminowania chrześcijan z Indii. Zapowiedzieli morderstwa. Grozili, że zabiją także mnie.

Ilu wrogów w Indiach ma Jezus?
– Wolałbym mówić raczej o przeciwnikach chrześcijan niż wrogach Jezusa. Jesteśmy atakowani przez fundamentalistów hinduskich, którzy chcą ziścić marzenie o państwie jednolitym wyznaniowo. To mała grupa ludzi, ale wpływowa. Według ideologii Hindutwa, mniejszości religijne powinny z Indii zniknąć. Od dwóch dekad podsycają nienawiść wobec chrześcijan, ale i muzułmanów, choć do tej pory naród hinduski, w którym 82 proc. wyznaje hinduizm, był tolerancyjny. Wolność wyznania gwarantuje wszystkim konstytucja. Ale wpływy ekstremistów sięgają środowisk politycznych i w 5 stanach już wprowadzono ustawy utrudniające głoszenie Ewangelii.

Ekstremiści oskarżają chrześcijan o nawracanie Hindusów na siłę…
– To jeden z fałszywych pretekstów. Bo pomimo 2000-letniej historii chrześcijaństwa na subkontynencie indyjskim, wyznawców Jezusa jest tu tylko 2,3 proc., a katolików 1,8 proc. Ważniejszy jest inny powód: Kościół działa wśród najbiedniejszych i pozbawionych praw. Chodzi o wykluczonych, pozakastowców, niedotykalnych. Kościół staje się ich „wyzwolicielem”, bo daje im wykształcenie, perspektywę społecznego awansu, ale przede wszystkim – niosąc Dobrą Nowinę – przywraca im ludzką godność. Ta grupa to dziś około 250 mln osób.

To dlatego w ciągu dwóch ostatnich lat w Indiach zabito blisko 100 chrześcijan, a 50 tys. musiało opuścić swoje domy?
– W ciągu ostatnich miesięcy napadnięto 12 księży. Trzem z nich cudem udało się uniknąć śmierci w ogniu i uciec. Dwóch innych zostało porwanych i ciężko pobitych. Brutalnie zabito 75 osób, 20 innych uznano za zaginione. Hinduska dziewczyna pracująca w chrześcijańskim sierocińcu stała się ofiarą gwałtu zbiorowego, po czym została żywcem spalona w miejscowości Sambalpur. Fundamentaliści gwałcili, ucinali ręce i głowy, torturowali… Połowa z 40–50 tys. ludzi w obawie o swoje życie i wiarę musiała szukać schronienia w obozach dla uchodźców, inni schronili się w lasach i miasteczkach bądź uciekli ze stanu Orisa do Andhra Pradesh, Kerala, Tamil Nadu, Gujarat, Madhya Pradesh. Ekstremiści hinduscy niszczyli kaplice i kościoły, palili Biblie, księgi liturgiczne, profanowali posągi, wykrzykując: „Jai Shree Ram”, „Jai Bhajrang Bali” – „Zabić chrześcijan”, „Wykurzyć ich”. Spalili 6 tys. domów, 7 schronisk, 16 klasztorów i plebanii. Ofiarą ich nienawiści padły także 2 ośrodki zdrowia, a nawet samochody i karetki pogotowia używane przez misjonarzy. Zniszczono też 126 chrześcijańskich sklepów, które dzięki programom edukacyjnym Kościoła założyli pozakastowcy. Atak, którego ofiarami padli chrześcijanie w 2007 i 2008 roku, był więc bezprecedensowy i szatański w swym rozmachu.

Władze nie starały się pomóc chrześcijanom?
– Większość zbrodni została popełniona w obecności lokalnej policji, która była jedynie biernym obserwatorem wydarzeń. Gdy widzieli bitego kapłana, gwałconą zakonnicę czy profanację kościoła, po prostu odwracali wzrok. Bierność rządu oraz policji tylko zachęciła przestępców do kontynuowania okrucieństw, które rozciągnęły się na okres 6–7 miesięcy. W ten sposób niedbałość władz zakończyła się istnym ludobójstwem chrześcijan w Kandhamal. Dla porównania: podobne ataki na chrześcijan i ich świątynie, które miały miejsce we wrześniu tego roku w Karnataka i Mumbai, zostały ukrócone w ciągu trzech lub czterech dni.

Czy udało się ukarać winnych?
– Wnieśliśmy do sądu 2232 sprawy przeciwko napastnikom. W niektórych przypadkach zostali oni skazani. Ale główni odpowiedzialni za te ataki wciąż są na wolności. Grożą oni mieszkańcom, próbując zmusić ich do wycofania oskarżeń. Kandhamal to rozległe tereny rolnicze. Znalezienie dobrze wykwalifikowanych i doświadczonych prawników nie zawsze jest możliwe.

Tertulian mówił o pierwszych prześladowaniach chrześcijan: „Ilekroć jesteśmy przez was zabijani, tylekroć stajemy się liczniejsi; posiewem jest krew chrześcijan”. Czy w Indiach będziemy świadkami rozwoju Kościoła, jaki miał miejsce w pierwszym tysiącleciu?
– Podobne prześladowania wpisane są w chrześcijaństwo. Chrystus zapowiedział, że jeśli Jego prześladowali, to nas również to czeka. Ale wiara hinduskich chrześcijan jest silna. Wiele razy słyszałem, że są raczej gotowi ponieść śmierć, niż wyrzec się swojej wiary. Choć powracających do swoich wiosek chrześcijan Hindusi zmuszają do podpisywania deklaracji, że siłą zostali ochrzczeni, a teraz dobrowolnie wracają do swojej religii. Zmuszają do wyparcia się Chrystusa. Jeśli tego nie robią – otrzymują 1000 rupii grzywny, są szykanowani, utrudnia im się odbudowę domów, a nawet dostęp do wody czy opału. Boję się, że jeśli w Kandhamal nie ma dziś przemocy ani otwartych ataków, to raczej jest to spokój pozorny. Fundamentaliści odgrażają się: jak odbudujecie gospodarstwa, to po was wrócimy. Wierzę jednak, że świątynie w tej części Indii uda się podnieść z popiołów, a Kościół Chrystusowy będzie jeszcze silniejszy.

Tomasz Gołąb

Zródło: Gość Niedzielny

poniedziałek, 23 listopada 2009

Postawić na Boga !

Komentarz do dzisiejszego słowa (Dn 1,1-6.8-20):

Mieli do wyboru: płynąć z prądem rzeki grzechu, albo też - popróbować drugiego kierunku: drogi wierności przykazaniom Pana. W rzeczywistości już dawno podjęli decyzję, teraz jedynie pozostali jej wierni. Postawili na Boga ! W niełatwej sytuacji postawili też nadzorcę służby dworskiej, który musiał zdecydować, czy pomóc chłopakom w ich "wybryku", czym wiele ryzykował, czy też od razu "uciąć" ten pomysł. Smiało mógł tak uczynić, tym bardziej, że od początku miał wątpliwości co do tego pomysłu...
Zaryzykował i opłaciło się ! Wygląd młodzieńców był lepszy i zdrowszy niż pozostałych młodzieńców, którzy spożywali potrawy królewskie.
Bóg "wzruszony" wiernością swoich przyjaciół nagrodził ich nie tylko dobrym wylądem, ale i "dał im wiedzę i umiejętność wszelkiego pisma oraz mądrość". Nie można było znaleźć pośród nich wszystkich nikogo im równego!

Nie bój się i Ty zaufać Bogu !
Bądź wierny Temu, który nigdy nie zawodzi !!!

poniedziałek, 2 listopada 2009

Zapomniane dowody zaangażowania Piusa XII

Filmowe dowody na wielkie zaangażowanie Piusa XII w pomoc ofiarom drugiej wojny światowej odkryto we Włoszech

Chodzi o dokument „Wojna przeciw wojnie”, zrealizowany w 1948 r. przez Romolo Marcelliniego i Giorgio Simonellego. Odnalezione we Włoskiej Kinotece Narodowej taśmy były w złym stanie technicznym, jednak dzięki współpracy z Filmoteką Watykańską udało się odtworzyć te zapomniane świadectwa z czasów drugiej wojny światowej. Wśród obrazów tragedii znaleźć tam można również dokumentację papieskich inicjatyw na rzecz ludzi pozbawionych dachu nad głową po amerykańskich bombardowaniach Rzymu i okolic. Decyzją Piusa XII sale pałacu apostolskiego w Castelgandolfo przekształcono w schroniska dla uchodźców, a Plac św. Piotra i bazylikę laterańską w jadłodajnie, co widać na filmie.

Odkrytym świadectwom kinematograficznym towarzyszą też dokumenty pisane. Zbiór m.in. takich zapisów, autorstwa Polaków przebywających w Wiecznym Mieście podczas wojny, zaprezentowano wczoraj w Rzymie. Jest to piąty tom poloników włoskich „Świadectwa Testimonianze”. Wśród wspomnień jest wiele potwierdzeń, jak bardzo Papież i Stolica Apostolska interesowali się także losem polskich uchodźców i to już od września 1939 r. Konkretna pomoc materialna była im świadczona za pośrednictwem ówczesnego nuncjusza apostolskiego we Włoszech, abp. Francesco Borgonginiego Duki.

„W tym tekście – mówi Ewa Prządka, autorka zbioru – jest dużo dowodów na to, że właśnie Watykan bardzo pomagał. Teksty te nie były pisane na zamówienie, aby udowodnić pewną tezę, ale powstały one z pozycji dnia codziennego, na przykład w kronikach sióstr nazaretanek”.

Z kolei zdaniem Piotra Samerka z polskiej ambasady przy Watykanie, bardzo znamienne są w szczególności dwa świadectwa. Pierwsze odnosi się do wystąpienia kard. Augusta Hlonda w Radiu Watykańskim 28 września 1939 r. Siostry komentują to ten sposób: „Choć wiemy, że Ojciec Święty sam nie może zabrać głosu, ale jasny i zdecydowany głos księdza prymasa mówi o cierpieniach narodu polskiego”. „Jest to również ciekawe świadectwo wplatające się w dyskusję na temat Piusa XII – mówi Piotr Samerek – pokazujące go od innej strony, niż ta, którą znamy wyłącznie z części opracowań historycznych. Niezwykle ciekawy jest tu zwłaszcza fragment dotyczący reakcji Piusa XII po słynnym bombardowaniu w lipcu 1943 r., kiedy Papież jedzie do zburzonej bazyliki św. Wawrzyńca, niezwykle owacyjnie przyjmowany przez ludność Rzymu. Siostry wspominają, że entuzjazm doszedł do tego stopnia, że samochód, którym jechał Pius XII, został zgnieciony przez napór tłumów”.
Za wiara.pl

niedziela, 1 listopada 2009

Czy się uda ?

Czasami widząc jakąś fajną rzecz, sprzęt, słysząc o dobrej ksiażce, filmie, płycie... pytamy: Gdzie można to dostać? Jak na to trafić?

Moglibyśmy się tak zapytać o arcyważną sprawe - o zbawienie: "Gdzie można je dostać? U Kogo?". Odpowiedź znajdujemy w dzisiejszym czytaniu z Ksiegi Apokalipsy - u Boga naszego !!! Zbawienie u Boga naszego !!!

Pytanie jednak: ilu ludzi jest zainteresowanych tą ofertą? Coraz więcej czy też coraz mniej? Kogo ta propozycja dziś interesuje?

„Jezus jest ukrytym skarbem, dobrem nieocenionym, lecz niewielu potrafi Go znaleźć, gdyż się kryje, a świat ciągnie ku temu, co błyszczy. Ach, gdyby Jezus zechciał ukazać się wszystkim, wraz ze swymi niewysłowionymi darami, nikt zapewne by Nim nie pogardził. Lecz On nie chce, byśmy kochali Go dla darów, On sam chce być naszą nagrodą!“ – czytamy w pismach sw. Tereski z Lisieux

Wiemy, gdzie jest Zbawienie... jak je dostać - u Kogo. Ile osób wyciąga po nie rece? A ilu - rownież z tych z naszego środowiska nie jest nim zainteresowanych...?

Jezus często powtarzał: Jeśli chcesz...
Skarb zbawienia jest dla tych, którzy zechcą... je przyjać.
Dziś wydaje się tak odległy...
Czy uda nam się tam dojść? Wspiąć na szczyt góry...?

„Marzysz o światłości, o ojczyźnie nasyconej upojnymi zapachami, marzysz o wiecznym posiadaniu Stworzyciela wszystkich tych cudowności, myślisz, że opuścisz kiedyś mgły, w których żyjesz?“ – czytamy u Tereski.

Myślisz że Ci sie uda? Wyjść z tego kraju mgieł?
Myślisz, że dasz rady?

Lookniej tylko: znowu zawaliłeś, kolejny raz. Jesteś dnem zupełnym...
Ile razy ci wszyscy z tego wielkiego tłumu - z dzisiejszego pierwszego czytania - musieli słuchać takiego skomlenia...?
Na szczęście nie tylko tego... W pewnym momencie zaczęli słuchać bardziej Tego, który mówił w ich sercach, choć wiele ciszej i delikatniej: Kocham Cię ! Zaufaj mi, a zobaczysz – dasz radę ! Jestem z Tobą i NIGDY Cię nie opuszczę. Moja łaska pchać Cię będzie do nieba !

Jan Pawel II powiedział kiedyś młodym: „Podnieście głowy i zobaczcie cel waszej drogi. Jeśli idziecie z Chrystusem, jeśli przewodzi Wam Duch Święty, to nie może być innego, jak dom Ojca, który jest w Niebie. Tego celu nie można stracić z oczu. (...) Tam czeka Ojciec, Bóg, który jest miłością. Dla tej miłości warto żyć. Miejcie odwagę żyć dla miłości. Miejcie odwagę!” (Przemówienie do młodych na Lednicy, 1999).

I na koniec oddajmy znów głos św. Teresce:
Trzeba, by uboga samotniczka powiedziała ci, jaką podąża drogą. Otóż przed wyruszeniem w podróż Narzeczony zdawał się ją pytać, do jakiego kraju pragnie się udać i którędy. Ta Mu odpowiedziała, że jedno ma tylko pragnienie — dotrzeć na szczyt góry Miłości. A wiodło tam wiele możliwych dróg, nadawała się zaś niejedna, więc narzeczona nie wiedziała, którą z nich wybrać. Rzekła zatem do swego boskiego przewodnika: „Wiesz dobrze, gdzie pragnę się udać, wiesz, dla kogo chcę dotrzeć na szczyt, dla kogo chcę dojść do celu, wiesz, kogo kocham i komu wyłącznie chcę sprawić radość. Tylko dla niego wyruszam w tę podróż. Więc prowadź mnie ścieżkami, którymi On lubi chodzić. Jeśli tylko będzie z tego uradowany, to ja będę pełna szczęścia”.
Wówczas Jezus wziął mnie za rękę i wprowadził pod ziemię, gdzie ani ciepło, ani zimno, gdzie słońce nie świeci, gdzie deszcz nie pada, a wiatr się nigdy nie zjawia. Podziemie, w którym dostrzegam jedynie na wpół przysłoniętą jasność, jasność, jaką roztaczają wokół siebie spuszczone oczy Narzeczonego.
Narzeczony mój nic do mnie nie mówi, ja też nic do Niego nie mówię, prócz tego, że kocham Go bardziej od siebie. I wyczuwam w głębi serca, że to prawda, gdyż bardziej należę do Niego niż do siebie!
Nie widzę, byśmy zbliżali się do szczytu góry, jako że podróż nasza odbywa się pod ziemią, lecz wydaje mi się, że się do niej zbliżamy, choć nie wiem jak. Droga, którą idę, wcale mnie nie rozpieszcza, a przecież znajduję w niej wszelką siłę, gdyż to Jezus ją wybrał, a ja chcę pokrzepić wyłącznie Jego, wyłącznie Jego! (LT 110)