Blog prowadzony przez dwóch franciszkanow: o. Adama pracującego w Niemczech i o. Dariusza pracującego
w Polsce. Znajdują się tu ich przemyślenia na temat wiary i misji.

Strona domowa http://ad.minorite.cz/

czwartek, 15 grudnia 2016

Inne Boże Narodzenie

Z okazji jubileuszu 50-lecia kapłaństwa Ojca Świętego Jana Pawła II 7 listopada 1997 roku w auli Pawła VI przemawiał 86-letni albański kapłan o. Anton Luli, jezuita.

Byłem nowo wyświęconym kapłanem, kiedy w moim rodzinnym kraju, Albanii, nastały rządy dyktatury komunistycznej i okrutne prześladowania religijne. Niektórzy z moich współbraci po sfałszowanym procesie zostali rozstrzelani i zginęli jako męczennicy za wiarę. W ten sposób złożyli swą ostatnią ofiarę eucharystyczną niczym połamany chleb i krew przelana za ocalenie ojczyzny. Był to rok 1946. Ode mnie natomiast Pan zażądał, abym rozpostarł ramiona i pozwolił przygwoździć się do krzyża; abym nie pełnił posługi, ale żył w kajdanach i znosił tortury, i w ten sposób sprawował moją Eucharystię, moją kapłańską ofiarę. 19 grudnia 1947 roku zostałem aresztowany pod zarzutem agitacji i propagandy antyrządowej. Przeżyłem siedemnaście lat ciężkiego więzienia, a później wiele lat robót przymusowych. Moim pierwszym więzieniem tamtego mroźnego grudnia była ubikacja w górskiej wiosce w okolicach Szkodry. Trzymano mnie tam przez dziewięć miesięcy; siedziałem skulony na zamarzniętych odchodach, nie mogłem nawet się położyć, gdyż tak było ciasne pomieszczenie. 

W noc Bożego Narodzenia (tego nie da się zapomnieć) wyciągnięto mnie stamtąd i umieszczono w innej ubikacji, na drugim piętrze więzienia, gdzie kazano mi się rozebrać i zawieszono na sznurze przeciągniętym pod pachami. Byłem nagi, zaledwie dotykałem ziemi końcami palców. Powoli, nieubłaganie traciłem czucie. Zimno ogarniało stopniowo całe ciało, a kiedy doszło do piersi i serce zaczynało odmawiać posłuszeństwa, wydałem okrzyk rozpaczy. Przybiegli moi oprawcy, ściągnęli mnie i skatowali kopniakami. Tamtej nocy i w tamtym miejscu, w osamotnieniu tej pierwszej tortury, przeżyłem prawdziwy sens wcielenia i krzyża. Jednakże ulgę w cierpieniach dawała mi obecność we mnie i przy mnie Jezusa, Najwyższego i Wiecznego Kapłana; niekiedy ta pomoc napełniała mnie tak wielką radością i pociechą, że muszę ją nazwać «nadzwyczajną». Nigdy nie żywiłem urazy do tych, którzy – po ludzku mówiąc – ukradli mi życie. Po uwolnieniu spotkałem kiedyś przypadkiem na ulicy jednego z moich oprawców; ogarnęło mnie współczucie (...). Uwolniono mnie przy okazji amnestii w 1989 roku. Miałem wtedy 79 lat”

Ojciec Anton Luli przesiedział łącznie czterdzieści trzy lata 
w komunistycznych łagrach Albanii! 

Brak komentarzy: