Blog prowadzony przez dwóch franciszkanow: o. Adama pracującego w Niemczech i o. Dariusza pracującego
w Polsce. Znajdują się tu ich przemyślenia na temat wiary i misji.

Strona domowa http://ad.minorite.cz/

wtorek, 20 grudnia 2011

El dia

Szara codziennosc misjonarza. Rzeczywistosc na misjach jest czasem powalajaca. W tym sensie, ze nie dzieja sie rzeczy nadzwyczajne. Kiedy bylem malym chlopcem zachwycilem sie postacia sw. Damiana, misjonarza tredowatych. Z zapartym tchem czytal jego historie. Pamietam, ze poruszyla mnie jego meskosc. Dal w morde na statku jednemu z najmocniejszych marynarzy, byl okropnie silny. Zostawil piekna kobiete, cudowna perpektywe malrzenstwa i wyruszyl ku tym, o ktorych nikt juz nie pamietal. Poswiecil swoje zycie najbardziej ubogim.
Kiedy wyruszalem z Polski na misje, moj szfu przez trzy godziny mi mowil podobne rzeczy. Tam czeka na ciebie mase biednych ludzi, tam cie potrzebujemy itd. Podkrecal cala sprawe jak mogl. Kiedy nigdy w zyciu nie leciales samolotem, nigdzie nie byles poza europa a indian znasz tylko z opowiesci, cala geba dasz sie wkrecic i podjarac na maxa. Dresz emocji, podniecenia i mase innych uczuc towarzyszylo mi, gdy siedzialem na Okeciu, samotnie oczekujac na odlot do Limy. Pierwsze tygodnie, miesiace po przylocie powalaja. Dookola mase pieknych kobiet, tyle egzotyki, ze szok, ubiory, jedzenie, zachowania. Wchlaniasz nowa rzeczywistosc a cala energie wkladasz w nauke jezyka. Z czasem zaczynasz widziec, ze nie tylko o jezyk tu chodzi. Rozmawiasz z nimi perfekcyjnie, jednak oni cie nie rozumieja. Po prostu jestes GRINGO, bialasem z europy, ktorego nalezy naciagnac na kase, bo on na pewno ja ma. Po kilku latach pracy pozostaje powazna kwesta to rozstrzygniecia: Po co tak naprawde tu przyjechales? Szukasz przygod? Wrazen? Glosic Ewangele? A moze tu szukasz siebie? Kochasz tych ludzi? Pozostawie te pytania bez odpowiedzi. :)

19.12.2010
Dzis mamy niedziele. Dzien kiedy mozna pospac chwile dluzej. 7.00 poranne modlitwy i zagajanie z Lordem. Potem spokojne saczenie kawy. Zapowiada sie potworny upal, juz jest ponad 20 stopni. 8.00 pierwsza msza w kaplicy we wiosce oddalonej 15 km. 9.00 masza we wiosce obok. Po mszy jade 200km do grupy ludzi, ktorzy tworza ruch Bozego Milosierdzia, ok. 300 osob. Okolo poludnia jestem na miejscu. Gorac, ponad 40 stopni. Po szybkim obiedzie siadam na krzeslo pod wielkim drzewem mango i zaczynam spowiadac, nieustannie przez dwie i pol godziny. 15.00 masza swieta. Po maszy ponownie ponad godzinne spowiadanie i rozmowy z ludzmi. Jest po 18.00, zakonczylismy. Szybko cos przetracam i szykuje sie do powrotu. 21.20 zjazd do klasztoru. Chwile siedzimy wspolnie z bracmi. Zagajanie z lordem na koniec dnia i spoczynek ok 23.00.

7.3.2011
Dzien zaczalem o 6.00. Przez godzine rozmawialismy z Lordem, wskazal na kilka waznych kwestii. Pojawila sie wielka tesknota za utraconym rajem. 7.00 masza swieta. 8.00 lekkie sniadanie, krakers z dzemem i kawa.
Pietnascie minut na poczytanie ksiazki. Trafiam na zdanie, ktore mnie porusza: Tajemnica przychodzi do mnie nawet wtedy, gdy ponosze najwieksze straty! To zdanie towazyszy mi przez caly dzien.
Dzis trzeba zrobic zakupy do klasztoru. Jade na wielki bazar z owocami, i warzywami. Mase aut, ludzi, potrzebuje ponad godziny, aby zweryfikowac ceny, zmieniaja sie kazdy miesiac. Wielu chce mnie naciagnac: Hej gringo, tanie pomidory, pomarancze extra, tanio. Sa to stare wygi, sciemniaja jak sie da. Po czterech godzinach wracam do klasztoru. 4.15 z gwardianem stawiamy piec do pieczenia chleba. Mam okazje podszkolic sie w murarce. Chcemy, aby na swieta funkcjonowal. 18.00 modlitwy i adoracja Krola Krolow. 19.00 kolacja, dzis mamy czas, aby pobyc wspolnie, pogadac, posmiac sie. Jeszcza nam zostalo ukonczyc mala rzecz przy piecu na dzis dzien. 22.00 spoczynek.

2.12.2011
6.15 swiety czas dla Lorda i naszej przyjazni. Dzis mi mowi, abym byl czujny i ostrozny. Zabardzo nie wiem, o co zabiega. 7.00 intymne spotkanie podczas mszy sw. 8.00 sniadanie i upragniona kawa. Zaczyna sie jakis ciezki dzien. Organizujemy prace. Musze sprawdzic zawieszenie w Trafic-u, przy okazji trzeba wymienic olej i filtry. Transportuje jednego z braci do lekarza, krotka wizyta. W drodze powrotnej strzelila linka od sprzegla. Udalo sie dojechac do klasztoru. Plany sie zmienily. 11.30 jade rowerem w poszukiwaniu linki. 13.00 obiad i chwila odpoczynku. 15.00 koronka do Bozego Milosierdzia. Lord mnie “opieprza”, ostatnio zaniedbalem nasze spotkania o 15.00. Kurka.
Naprawa sprzegla, wymiana oleu i filtrow prawie doprowadzilo mnie do furii. Zaczelo sie od faceta w sklepie, chcial mi opchnac lewy filtr. Nerwy, zlosc, agresia, w tym stanie ciezko jest cokolwiek naprawic. Zapalila sie czerwona lampka. Wracam do porannej rozmowy z Lordem: Badz czujny. Kurna, lew ryczacy krazy i atakuje. Podejmuje walke. Przeciwstawiam cale Dzielo zbawienia Chrystusa i Jego Potege duchowi zlosci, gniewu i furii. Walka trwa ok pol godziny. Po chwili wycisza sie serce. Moge pracowac. 21.30 Trafic jest gotowy.
Przed snem zagajamy z Lordem, zatrzymuje sie na – temat Przeciwnosci. No wlasnie, wazna sprawa w zyciu mezczyzny. Przeciwnosci. No, no, sa bardzo pomocne i wazne w dojrzewaniu do prawdziwej meskosci. Musze uczyc sie je atakowac, przerabiac. Przed snem nastepna walka z magwajerem. 24.30 zasypiam.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Dzięki za te szczegóły, gratuluje otwartości, tak jakby Ojciec chiał powiedzieć: popatrzcie ja naprawde staram sie byc autentyczny:) Czasami potrzebujemy informacji zwrotnej od ludzi... jezeli to ważne to po planie dnia widac, ze ojciec walczy o to by byc autentyczny. Zycze mestwa i laski widzenia prawdy, szczegolnie u siebie.