Blog prowadzony przez dwóch franciszkanow: o. Adama pracującego w Niemczech i o. Dariusza pracującego
w Polsce. Znajdują się tu ich przemyślenia na temat wiary i misji.

Strona domowa http://ad.minorite.cz/

poniedziałek, 22 marca 2010

Znana aktorka propoguje czystość seksualną

Znana aktorka propoguje czystość seksualną

Gwiazda meksykańskich seriali Karyme Lozano
Wstrzemięźliwość seksualna jest czymś przepięknym, o czym nie wiedziałam wcześniej – powiedziała Karyme Lozano, aktorka, meksykańska, znana w swoim kraju z seriali telewizyjnych. W wywiadzie dla portorykańskiego dziennika „Nuevo Día” przyznała, że dawniej wyśmiewała i żartowała sobie z czystości, teraz jednak Bóg dokonał cudów w jej życiu.

Aktorka od pewnego czasu za przykładem swego kolegi i przyjaciela – Eduardo Verásteguiego, znanego w całej Ameryce Łacińskiej obrońcy życia i przeciwnika aborcji, działa wraz w organizacji katolickiej „Manto de Guadalupe” (Płaszcz z Guadalupe). „Bóg istnieje i codziennie dokonuje cudów, tylko my często nie chcemy tego dostrzec” – powiedziała Lozano.

Wyraziła też podziw dla Eduardo, który już od sześciu lat żyje w czystości. „Gdy go zobaczyłam i poczułam ten spokój, jaki promieniował od niego, z jego wnętrza, zapytałam samą siebie: co to jest? Skąd on to ma? Zapragnęłam też to mieć” – wspominała w rozmowie z gazetą spotkanie z kolegą z branży.

Przyznała, że odkryła wielkie piękno wstrzemięźliwości seksualnej, którego nie znała wcześniej. „Zdałam sobie sprawę, że nie jest to dla mnie żaden dramat” – podkreśliła. Zaznaczyła, że chciałaby spotkać swego „idealnego mężczyznę, który byłby mężczyzną mego życia, za którego bym wyszła i z którym byłabym do końca życia”.

Lozano oświadczyła, że występuje przeciw aborcji i że jest zdecydowana pomagać kobietom ciężarnym, aby przyjęły poczęte życie.

Aktorka wraz z E. Verásteguim wzięła udział w wielkim spotkaniu młodzieżowym w Gwatemali, podczas którego 7 tys. osób w wieku od 12. do 25. roku życia ślubowało żyć w czystości. K. Lozano podzieliła się tam swym doświadczeniem nawrócenia i podkreśliła, że jest zdecydowana żyć po chrześcijańsku, zgodnie z nauczaniem Kościoła.

Karyme Lucia Virginia Lozano Carreno urodziła się 3 grudnia 1978 w Mieście Meksyk. W 1994 wystąpiła po raz pierwszy w telewizyjnej telenoweli (Volver a empezar [Znów zacząć]) i od tamtego czasu zagrała w co najmniej 11 serialach. W 2002 wystąpiła w pierwszym filmie, nakręconym w Hollywood, a w dwa lata później w głośnym filmie „Desnudos” (Nadzy), w którym zagrała kilka scen „rozbieranych”. Powiedziała później w jednym z wywiadów, że wcale jej to nie przeszkadza, „jeśli scenariusz jest tego wart”. W 1999 wyszła za aktora Aitora Iturrioza, z którym rozwiodła się już po 3 latach i z którym ma córkę Angelę. Obecnie, po swym nawróceniu, zapowiedziała, że zmieni, przynajmniej częściowo, tematykę filmów, w których będzie grała.

Za: e.kai.pl

środa, 17 marca 2010

Uratuj Świętego!

Nowenna za dzieci, których życie w łonie matki jest zagrożone, rusza 17 marca. Szczegóły na stronie www.uratujswietego.pl

W Europie w 2008 r. dorośli zabili 2,9 mln dzieci przed narodzeniem. Na świecie nie pozwolono urodzić się kilkudziesięciu milionom poczętych dzieci. Internauci, którzy na to się nie zgadzają, postanowili odprawić nowennę w intencji zagrożonych aborcją dzieci.

Zaczynają w środę 17 marca i będą modlić się do 25 marca, obchodzonego w Kościele jako Dzień Świętości Życia. - Nie jesteśmy profesjonalistami. Sami się dziwimy, patrząc, jak ta akcja się rozwija - mówi ks. Tomasz Trzaska, szef Społecznościowego Portalu Młodych www.pokoleniejp2.pl i wikariusz w parafii Nawiedzenia NMP w Ostrołęce. Internetowy portal tworzy wraz z kilkoma ludźmi świeckimi i duchownymi. To już druga taka nowenna. Poprzednią przeprowadzili w Wielkim Poście zeszłego roku. - Liczyliśmy na małą akcję, a w zeszłym roku włączyło się w nią formalnie sześćset osób, plus kolejne dziesiątki i setki ludzi z zakonów i seminariów duchownych - mówi ks. Tomasz. O zabijanych w gabinetach lekarskich małych ludziach organizatorzy nowenny napisali na swojej stronie internetowej: "Ktoś jedną decyzją pozbawia te dzieci radości przeżywania wspaniałego dzieciństwa, pierwszej miłości, wspólnych spacerów i rozmów... Nie pozbawił ich tylko jednego. Świętości ich życia i Miłości Pana Boga. Uratuj Świętego!".

Net i koronka

Jak wziąć udział w akcji? Wchodzić od 17 marca codziennie na stronę internetową www.uratujswietego.pl. Będzie tam na ciebie czekało krótkie rozważanie w formie wideokomentarza. Raz jego autorem będzie biskup łomżyński Stanisław Stefanek, innego dnia ks. Artur Godnarski z Przystanku Jezus czy dr Tadeusz Wasilewski, który z powodów etycznych zrezygnował z wieloletniej pracy przy zapłodnieniu in vitro i zajął się leczeniem niepłodności przez naprotechnologię, całkowicie zgodną z nauką Kościoła. Będą mówić nie tylko o wartości życia, ale i o miłości Boga do nas. Taka zresztą jest myśl przewodnia wszystkich rozważań: "Bądźmy świadkami miłości". - Pod wideokomentarzem będzie jeden akapit modlitwy, przygotowany specjalnie na każdy dzień. Proponujemy, żeby po jej odmówieniu pomodlić się Koronką do Bożego Miłosierdzia w intencji nienarodzonych dzieci, których życie jest zagrożone. Można to zrobić od razu albo w ciągu dnia - mówi ks. Tomasz Trzaska.

Zrób, co możesz

Akcja jest związana z ideą Duchowej Adopcji Życia Poczętego. Ludzie, którzy decydują się na taką adopcję, każdego dnia przez dziewięć miesięcy modlą się w intencji jednego dziecka, które jest zagrożone zabiciem w łonie matki. Nowenna "Uratuj Świętego" jest o wiele łatwiejsza, bo trwa tylko przez dziewięć dni. Jeśli ktoś po jej zakończeniu czułby się na siłach, żeby modlić się dalej, zostanie poinformowany, jak włączyć się w duchową adopcję. Na całym świecie zagrożonych zabójstwem jest bowiem kilkadziesiąt milionów poczętych dzieci. W samych Chinach co roku morduje się 13 mln nienarodzonych ludzi, jednak trzeba do tej liczby doliczyć aborcje niezarejestrowane. W Rosji aż 64 proc. poczętych dzieci jest zabijanych. Jak informuje posłanka do Dumy Tatiana Jakowlewa, statystyczna Rosjanka zabija w ciągu życia średnio dwoje swoich dzieci.

Według zeszłorocznych badań hiszpańskiego Instytutu Polityki Rodzinnej, w Unii Europejskiej dochodzi rocznie do 1,2 mln "przerwań ciąży", co oznacza, że do zabójstwa dziecka dochodzi co 27 sekund. W Polsce aborcja nie jest tak masowa, jednak w niektórych sytuacjach prawo też na nią pozwala. Dzieje się tak mimo rozwoju ultrasonografii, dzięki której każdy może dzisiaj zobaczyć, jak wygląda mały człowiek w łonie matki już od pierwszych miesięcy życia. - Skoro nie możemy krzyczeć na cały świat, że aborcja jest złem, zróbmy to, co może zrobić każdy z nas: módlmy się. Zwłaszcza że mamy za sobą Najwyższego - mówi ks. Trzaska. - Chcemy się modlić w intencji tych dzieci i ich rodziców, którzy nie radzą sobie w życiu. To może zrobić każdy, nie trzeba być jakimś prezesem, żeby zaangażować się w nowennę - dodaje.

Przemysław Kucharczak

Żyd, który broni papieża Piusa XII

Krupp jest znanym w stanie Nowy Jork emerytowanym żydowskim biznesmenem zaangażowanym w działalność filantropijną. Ma własną fundację Pave the Way. Od pewnego czasu, ku zaskoczeniu członków swej społeczności, całkowicie poświęca się obronie dobrego imienia Piusa XII.

– To, co zrobiono z Piusem, to najgorszy przypadek zamachu na dobre imię człowieka w historii! – powiedział Krupp Rzeczpospolitej. – Ludzie, którzy go oczerniają, nie mają pojęcia, o czym mówią, nie znają dokumentów, nie znają faktów. Po prostu podążają za stadem – dodał. Jego fundacja wydaje zbiory źródeł i publikuje w Internecie dokumenty świadczące o tym, że Pius XII nie tylko nie patrzył obojętnie na Zagładę, ale robił wszystko, żeby ratować Żydów.

Papiery dotyczą m.in. wysłania 12 tysięcy Żydów do Dominikany, mniej więcej takiej samej liczby do Brazylii czy 460 polskich rabinów do Szanghaju. – A to tylko wierzchołek góry lodowej. Żydowski dyplomata Pinchas Lapide szacował, że w sumie papież ocalił 860 tysięcy Żydów – mówi Krupp. – Był największym spośród Sprawiedliwych. Jego portret powinien zawisnąć na zaszczytnym miejscu w Yad Vashem. To, że dziś w instytucie na poświęconej mu tablicy znalazł się oczerniający go napis, jest haniebne - dodaje.

Za: e.kai.pl

wtorek, 16 marca 2010

Oglądajcie

Polecam dziś w Tvp Polonia, a może jeszcze gdzieś reportaż: "Nasz reportaż - Zobaczyć cud".

Pożegnanie

Kraków pożegnał o. Joachima Badeniego OP

Rodzina, współbracia dominikanie, przyjaciele, wychowankowie i wielu krakowian pożegnało 15 marca w Krakowie o. Joachima Badeniego OP, najstarszego polskiego dominikanina. Uroczystościom pogrzebowym znanego duszpasterza, mistyka i mędrca przewodniczył kard. Stanisław Dziwisz.

Prezydent RP Lech Kaczyński odznaczył pośmiertnie o. Joachima Badeniego Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski „za wybitne zasługi dla niepodległości Rzeczpospolitej Polskiej, za osiągnięcia naukowe i działalność duszpasterską w środowisku akademickim”. Tekst postanowienia Prezydenta RP odczytał minister Andrzej Duda, podsekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta RP.

W dominikańskiej bazylice św. Trójcy w Krakowie zgromadzili się krakowianie, przyjaciele, wychowankowie i rodzina o. Badeniego. Obecna była siostra zmarłego dominikanina Maria Krystyna Habsburg, Księżniczka de Altenburg i jego bratanica Marie Christine Habsburg, Księżniczka de Altenburg. Wielu wychowanków i przyjaciół o. Badeniego przyniosło do świątyni białe róże.

Podczas Mszy św., której przewodniczył kard. Stanisław Dziwisz, prowincjał zakonu dominikanów w Polsce o. Krzysztof Popławski OP podkreślał, że każdy z uczestników uroczystości pogrzebowych nosi w sobie wiele osobistych wspomnień, związanych ze Zmarłym. „Nas dominikanów ujmowała jego miłość do Eucharystii i kapłaństwa, miłość do zakonu” – mówił. Przełożony polskiej prowincji dominikanów przywoływał także jego „absolutnie cudowny dystans do samego siebie i poczucie humoru”. Dodał, że tysiące anegdot, z których „można złożyć kolejne książki”, są świadectwem jego wyobraźni, miłości, mądrości i prostoty. „Swoim słowem i swoim życiem szerzył tajemnicę Boga i myślę, że to jest najważniejsze i za to wszystko pragniemy dzisiaj dziękować” – zaznaczył o. Popławski.

„Wiadomość o śmierci tego wybitnego i zasłużonego Polaka, skromnego zakonnika, promieniującego Bożą mądrością i radością, niezwykłego duszpasterza akademickiego, napełniła nas wszystkich bólem i smutkiem” – mówił kard. Stanisław Dziwisz. Metropolita krakowski dodał, że pragnie szczególnie podziękować o. Joachimowi za „ożywienie duszpasterstwa młodzieży w Krakowie, którego tak bardzo potrzebuje dzisiejsza młodzież, wrażliwa na prawdziwe wartości”. „W ojcu Badenim młodzi odnajdywali odpowiedź na nurtujące ich zasadnicze pytania o sens życia, o wybór właściwej drogi. Zmarły pozostawia po sobie pamięć utrwaloną w ludzkich sercach i na kartach ksiąg” – zaznaczył hierarcha. „Niech ona będzie żywym testamentem dla ojców dominikanów w Polsce i dla nas wszystkich” – dodał.

Homilię wygłosił o. Jan Andrzej Kłoczowski OP. „Jako wspólnota dominikańska, gromadząc się przy trumnie ojca Joachima czujemy się onieśmieleni i świadomi tego wielkiego daru, który otrzymaliśmy od Boga, że był z nami” – wyznał dominikanin. Powołując się na Orwellowską opinię, że „po 50. roku życia każdy ma taką twarz, którą sobie wypracował”, kaznodzieja stwierdził, że o. Badeni miał twarz świętego.

O. Kłoczowski, często w tonie żartobliwej anegdoty, wspominał koleje życia Zmarłego i podkreślał, że niezwykle istotnym rysem jego duchowości była miłość do Matki Bożej, która prowadziła go także do poznawania dzieł mistyków i „wyrazistej formacji religijnej i duchowej”. „Nie był jednak intelektualistą w znaczeniu profesorskim. Był parę oczek wyżej. Był mędrcem” – zaznaczył zakonnik i wyjaśnił, że o. Joachim potrafił nie tylko zrozumieć to, co czyta, ale także przełożyć to na język „życia duchowego i ludzkiego.”

Opowiadał, że gdy odbywała się w Krakowie kapituła prowincjalna, o. Joachim oddał swoje zmagania z bólem w intencji jej owoców. W żartobliwym tonie wspomniał, że sędziwemu dominikaninowi przyśniło się wówczas, że zostanie wybrany prowincjałem. „Zrezygnowałem ze względu na wiek” – przytoczył słowa o. Joachima, znanego z poczucia humoru i pogody ducha nawet w cierpieniach i chorobie.

O. Kłoczowski wspominał ostatnie dni choroby o. Badeniego, który martwił się tym, że cierpienia nie pozwalają mu skupić się na Eucharystii. Podkreślał, że wszystkiemu, co robił o. Joachim zawsze nadawał „mocny rys eucharystyczny”. „On wiedział, że bierze do ręki Ciało Chrystusa” – zaznaczył kaznodzieja. „Duch Święty dał mu wielki dar – dar leczenia dusz. Wielu poranionych i słabych znajdowało w nim umocnienie i uzdrowienie” – dodał. Według niego Zmarły był wielkim przewodnikiem duchowym dla wielu ludzi po „dobrze sobie znanym terenie, jakim jest modlitwa”. „Tym, co prowadziło go przez całe życie, było wielkie pragnienie Boga” – zauważył.

O. Joachim Badeni OP spoczął na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie.

Za: e.kai.pl

czwartek, 11 marca 2010

Joachim

Dziś nad ranem w krakowskim klasztorze ojców dominikanów zmarł o. Joachim Badeni, znany i kochany duszpasterz, autor popularnych książek, przyjaciel młodzieży i małżeństw. Miał 98 lat.

Urodził się w 14 października 1912 r., gdzie jego ojciec, Ludwik Badeni był radcą poselstwa austriackiego. Jego matka Alicja Ancarcrona była szwedzką arystokratką. Był wnukiem Kazimierza Badeniego, premiera Austro-Węgier w latach 1895-1897, po którym otrzymał imię.

Po śmierci ojca w 1916 r. kilkuletni Kazimierz wraz z matką zamieszkał w majątku Badenich w Busku. Po powtórnym zamążpójściu matki, zamieszkał w majątku ojczyma – arcyksięcia Karola Olbrachta Habsburga w Żywcu. Tu pobierał nauki – najpierw prywatnie, później w gimnazjum, gdzie zdał egzamin dojrzałości w 1930 r. Po maturze studiował prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Rok przed wybuchem wojny przeżył głębokie nawrócenie religijne i zaczął zastanawiać się nad wstąpieniem do zakonu dominikanów.

Wybuch wojny przekreślił te plany – młody Kazimierz Badeni przedostał się do Rumunii, po czym, wędrując przez ogarniętą wojną Europę dotarł do Francji, gdzie zaciągnął się do 3. Kompanii Strzeleckiej, a następnie do Strzelców Podhalańskich. Walczył pod Narwikiem, we Francji, przebywał w Maroku, był sekretarzem misji polskiej w Gibraltarze. Pod wpływem spotkania z o. Innocentym Marią Bocheńskim wstąpił do nowicjatu ojców dominikanów w Anglii. Pierwszą profesję złożył 16 sierpnia 1945 r. Przyjął imię ojca Matki Bożej, do której od dzieciństwa miał głęboką cześć.

W 1947 r. wrócił do Polski, gdzie dokończył studia teologiczne. Święcenia kapłańskie przyjął z rąk bp Stanisława Rosponda. Po święceniach był m.in wychowawcą braci kleryków a następnie duszpasterzem akademickim w Poznaniu, Wrocławiu i Krakowie. Był duszpasterzem niezwykle popularnym i kochanym przez młodych ludzi, w którymi potrafił nawiązać znakomity kontakt. Miał opinię duchownego, który ma charyzmat kojarzenia par małżeńskich. Krążyło powiedzenie „Tylko Badeni dobrze cię ożeni”. Ważnym przeżyciem duchowym był dla o. Badeniego kontakt z przybyłym w latach 70. do Polski Ruchem Odnowy w Duchu Świętym, którego był opiekunem duchowym.

W latach 90. podyktował kilkorgu dziennikarzom katolickim kilka książek, poświęconych kobiecie, małżeństwu, śmierci, kapłaństwu i modlitwie.

Słynął z dobroci, poczucia humoru, łatwo nawiązywał kontakty z ludźmi. Był szczególnie kochany przez licealistów z duszpasterstwa ojców dominikanów i młodych współbraci zakonnych. Był mistykiem zakochanym w Bogu.

Za: HENRYK PRZONDZIONO/AGENCJA GN ©

P.s.
Ja osobiście polecam wszystkim książkę ś.p. o Joachima "Autobiografia", świetnie się czyta. W ostatnich miesiącach zdaje się wyszła książka "Prosta modlitwa". Jak się nie mylę - ostania książka będąca zapisem rozmów z o. Joachimem.

środa, 10 marca 2010

Oczy

Z księgi św. Teofila z Antiochii, biskupa, Do Autolika

Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą

Jeśli powiesz: Pokaż mi swojego Boga, powiem tobie: Pokaż mi swojego człowieka, a ja ci pokażę mojego Boga. A więc pokaż, czy oczy twojej duszy widzą, a uszy twego serca słyszą.
Ci bowiem, którzy widzą oczyma ciała, dostrzegają to wszystko, co się dzieje w tym życiu ziemskim i wykrywają różnice zachodzące między rzeczami; jak np. światło i ciemność, biel i czerń, piękno i brzydota, harmonia i nieład, proporcja i dysproporcja, nadmiar i niedobór. To samo należy powiedzieć o tym, co podpada pod słuch, a więc dźwięki, które są albo ostre i przykre, albo też przyjemne. Rzecz ma się podobnie z uszami serca i oczyma duszy, aby mogły słyszeć i widzieć Boga.

Boga widzą ci, którzy Go potrafią widzieć, to znaczy ci, co mają otwarte oczy duszy. Chociaż bowiem wszyscy mają oczy, u niektórych są one zaćmione i dlatego nie mogą zobaczyć światła słonecznego. Z tego jednak, że ślepi nie widzą, nie wynika, iż słońce nie świeci, lecz że oni są dotknięci ślepotą. Tak i ty masz zaćmione oczy swojej duszy z powodu grzechów i złych czynów twoich.

Dusza człowieka powinna być czysta jak lustro odbijające promienie. Jeżeli lustro pokrywa rdza, nie można w nim zobaczyć ludzkiej twarzy. Tak samo jeśli w człowieku byłby grzech, nie może on widzieć Boga.

Jeżeli jednak chcesz, możesz zostać wyleczony. Powierz się Lekarzowi, a On nakłuje oczy twojej duszy i twego serca. Któż jest tym lekarzem? Bóg, który przez Słowo i Mądrość leczy i ożywia. On przez Słowo i Mądrość wszystko stworzył, albowiem "Słowem Jego utwierdzone zostały niebiosa, a Jego Duchem wszystkie ich zastępy". Jego mądrość jest najwyższa. W niej Bóg stworzył ziemię i niebo, ona kazała rozstąpić się przepaściom i sprawiła, że chmury wylały deszcz.

Jeżeli to, człowiecze, rozumiesz i żyjesz w czystości, świętości i sprawiedliwości, możesz Boga oglądać. Ale przedtem musi w twoim sercu zjawić się wiara i bojaźń Boża. Wówczas to pojmiesz. Gdy zzujesz z siebie śmiertelność i obleczesz się w nieśmiertelność, wtedy zobaczysz Boga w tej mierze, w jakiej na to zasłużyłeś. Bóg bowiem obudzi twoje ciało jako nieśmiertelne wraz z duszą i wówczas stawszy się nieśmiertelnym zobaczysz Nieśmiertelnego, jeśli teraz Mu uwierzysz.

wtorek, 9 marca 2010

Trybunał na dywaniku

Rada Europy zgodnie orzekła: Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu przekroczył swoje kompetencje w sprawie krzyży we włoskich szkołach.

Nareszcie. Ze wszystkich dotychczasowych krytyk sędziów ze Strasburga, ten głos jest najbardziej pocieszający. To Rada Europy bowiem (nie mylić z unijnymi instytucjami: Radą Europejską i Radą Unii Europejskiej) ma największą legitymację, by żądać od Trybunału orzekania w duchu Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Więcej: to państwa członkowskie Rady Europy mogą zadecydować o reformie Trybunału.

Członkowie RE to aktualnie 47 państw, które ratyfikowały Konwencję. A Trybunał jest organem wykonawczym tego dokumentu. To znaczy, że powinien orzekać w duchu Konwencji, która ma chronić podstawowe prawa człowieka. Niedawny wyrok, nakazujący zdjęcie krzyży z włoskich szkół, był sztandarowym przykładem absurdu i politycznej poprawności, w jaką dali się uwikłać sędziowie ze Strasburga. Dlatego też cieszy jednomyślny głos Rady Europy: Trybunał nie może orzekać w sprawach dotykających kwestii tradycji i kultury narodowej.

Trybunał nie wyrabia
Do przełomowego spotkania doszło w szwajcarskiej miejscowości Interlaken. Ministrowie różnych resortów z krajów członkowskich Rady Europy rozmawiali o kontrowersyjnym wyroku głównie na wyraźne żądanie delegacji litewskiej i maltańskiej. O spotkaniu jako pierwszy napisał watykański dziennik „L’Osservatore Romano”. Według jego relacji, litewska minister sprawiedliwości Maris Riekstis powiedziała, że Trybunał musi działać w taki sposób, by jego orzeczenia były „jasne, jednoznaczne, precyzyjne i zrozumiałe”. I dodała, że wyrok w sprawie krzyży we włoskich szkołach jest przykładem czegoś dokładnie odwrotnego.

Z kolei maltański minister sprawiedliwości Mifsu Banici nazwał sprawę bardziej dobitnie: jego zdaniem, Europejski Trybunał Praw Człowieka nie jest „wystarczająco wrażliwy na specyfikę kulturową i tożsamość narodową” państw członkowskich Rady Europy. Najważniejsze jednak jest to, że nie skończyło się na pojedynczych wystąpieniach. Rada Europy przyjęła wspólną deklarację, w której wzywa Trybunał do „stosowania jednolitych i rygorystycznych kryteriów dotyczących przyjmowania spraw do rozpatrzenia oraz jurysdykcji”. Czyli, mówiąc po ludzku, żeby nie wtrącał się w sprawy, które nie leżą w jego kompetencjach.
Prawda jest również taka – i tak też należy rozumieć tę deklarację – że Trybunał zwyczajnie nie wyrabia się z ogromną ilością spraw, których się podejmuje, lub z samym rozpatrywaniem wniosku o rozpoczęcie procesu. Rada Europy stwierdziła wręcz, że sytuacja Trybunału jest rozpaczliwa, bo ok. 100 tys. spraw czeka na rozpatrzenie, z czego większość w ogóle nie kwalifikuje się do procesu. Tak naprawdę sprawa krzyży również w ogóle nie powinna była znaleźć się na wokandzie, co tylko potwierdziła deklaracja RE.

Rynek bez Mariackiego?
Spór tak naprawdę rozbija się o kwestię, czy skarga na obecność krzyży we włoskich szkołach dotyczyła właśnie spraw kultury i tradycji, w których Trybunał nie posiada jurysdykcji, czy też chodziło w niej – jak argumentowali sędziowie i pozywająca Włochy obywatelka – o wolność wyznania i sumienia, czyli, w tym wypadku, o wolność od obecności symboli religijnych w przestrzeni publicznej, co rzekomo narusza przekonania niechrześcijan i ateistów. Nawet gdyby sprawa dotyczyła drugiej opcji, to wyrok pozostaje absurdalny w swojej istocie. – Zakaz używania jakichkolwiek symboli religijnych jest uprzywilejowaniem światopoglądu bezwyznaniowego – mówił na łamach „Gościa” dr Michał Kowalski, specjalista od spraw prawa międzynarodowego UJ.

Na szczęście deklaracja Rady Europy daje mocny argument przeciw podejmowaniu tego typu spraw przez Trybunał. Tak naprawdę wyrok ze Strasburga był nie tylko bezprawną ingerencją w wartości i tradycję, która ukształtowała Italię. Jego absurd wynikał z prawdy bardziej podstawowej: żadne symbole – o ile nie wzywają do nienawiści i przemocy – nie mogą być uznane za obrażające czyjeś uczucia religijne czy narodowe. Przecież całe nasze życie jest zorganizowane wokół jakichś symboli. Ich obecność w przestrzeni publicznej nie narusza wolności mniejszości, które wyznają inne wartości.

Gdyby przyjąć ideologiczną logikę Trybunału, należałoby usunąć krzyże z flag narodowych kilku europejskich krajów. Kłopoty powinny mieć głównie Wielka Brytania, Szwecja, a także Finlandia, z której pochodzi pani Lautsi, dziś obywatelka Włoch, skarżąca krzyże do Trybunału. A co z kościołami stojącymi przy krakowskim Rynku, na którym innowiercy lub niewierzący chcą – jak pewnie domyśla się Trybunał – wypić kawę w przestrzeni „neutralnej światopoglądowo”? Zgodnie z logiką Trybunału – kościoły należy rozebrać. Być może deklaracja polityczna Rady Europy będzie pierwszym krokiem do reformy Europejskiego Trybunału Praw Człowieka i blokadą dla ewentualnych kolejnych nielogicznych wyroków.

Jacek Dziedzina

Za: wiara.pl

niedziela, 7 marca 2010

Być człowiekiem!


Swiat nie tylko teraz jest taki szalony i niesprawiedliwy, chyba zawsze tak było. Nagrody, wyróżnienia otrzymują najczęściej ci, co nie zawsze na to zasługuja. Niedawno w wieku 98 lat umarła Irena Sendler. Podczas Drugiej Wojny światowej uzyskała pozwolenie na pracę w warszawskim getcie jako SLUSARZ I SPAWACZ! Miała ku temu swoje powody. Irena wiedziała o planach Niemców odnośnie Żydów. Na spodzie swojej torby z narzędziami wynosiła dzieci z ghetta. Natomiast z tyłu swojej ciężarówki miała miejsce na starsze dzieci. Tam też woziła psa, którego wyćwiczyła, aby szczekał, gdy auto przejeżdzało przez portiernię. Żołnierze unikając konfrontacji z psem, niekontrolowali auta. Podczas swojej pracy w getcie Irena uratowała 2500 tysiąca dzieci! Kiedyś ją naziści schwytali, połamali nogi, ręce i brutalnie pobili.
Wszystkie informacje o uratowanych dzieciach, przechowywała zakopane na ogródku. Po wojnie próbowala odnaleźć rodziny uratowanych. Wiekszość jednak skonczyło w domach dziecka, albo przybranych rodzinach. W roku 2007 Irena byla nominowana do nagrody Nobla. Nagrodę otrzymał Al Gore za projekt o globalnym ociepleniu... :)

I co? Można byc czlowiekiem! Nawet w ekstremalnych warunkach.
Pamiętaj bracie o jednej, podstawowej sprawie. Bóg, kiedy staniesz przed Nim "face to face" nie będzie cię pytał ile godzin się modliłeś, jak często się spowiadałes. Zapyta cię, jak traktowałeś innych! UWAGA!!! Bez modlitwy, życia sakramentami nie jesteś w stanie kochać bliźniego! Byłem głodny i dałeś mi jeść, bylem spragniony i dales mi pic, byłem opuszczony i zaopiekowałeś się mna... Pamiętasz te słowa Jezusa? Chrześcijaństwo, to konkretne życie! Kochaj drugiego jak siebie kochasz! Dbaj o drugiego, jak dbasz o siebie! Ktoś, kto olewa ŻYWY kontakt z Bogiem, Sakramenty, z czasem przekształca się we wściekłego psa!!! Gryzie wszystkich, którzy się pojawia na jego drodze!!! UWAŻAJ, ABYS NIE BYŁ DZIKIM KUNDLEM! BADZ CZLOWIEKIEM!!!

piątek, 5 marca 2010

Łazarz

Dzisiaj zatrzymałem się przy Łazarzu, o którym wspomina Jezus. Zycie spędził leżąc u bramy jakiegoś kasiastego gościa. Kundle z całej okolicy, szukając żarcia zaczepiały jęzorami o jego wrzody, rany. Siedział w nadziei dostania kromki chleba, kawałka nieobgryzionej kości - NIE DOSTAŁ! Nadzieja matka głupich? A kasiasty facio, olewając "jakąś tam nadzieje" codziennie imprezował z panienkami przy winie, luz na bandzie! Czytając w napięciu opowieść Jezusa widać, że Pan ukazujac ten straszny rozdźwięk i niesprawiedliwość społeczną, koncentruje się na czymś zupełnie innym, co czesto tracimy z oczu - PRZYGODA PO SMIERCI. Hiszpanie by rzekli: AVENTURA DESPUES DE LA MUERTE!!! Wszystko się totalnie zmienia, odrzutek społeczny, facio, którego życie bylo "zasrane", przeklęte, nagle STAJE SIE KIMS, KROLEM! Nic mu nie brakuje, jest GOSCIEM poprostu! Drugi strongman jak kulawy kocur, się łasi, aby choć polizać koniec palca Łazarza, namoczonego w wodzie, ale nic z tego!!! Jarzysz, do czego zmierzam? Ile razy przeklinałeś swoje życie? Ile czasu spędzasz na marzeniach o lepszym bytowaniu? WYLUZUJ!!! To co NAJWAŻNIESZE czeka na ciebie po śmierci!!! Dlaczego o tym zapominasz, że jesteś WEDROWCEM? Tutaj nie znajdziesz dla siebie pewnego konfortu, luksusu!!! NIEBO!!! To mnie napełnia nadzieją!!! Dodaje skrzydeł!!! Popedza, aby walczyć o swiętość!!! Kopie w "dupe", aby być dobrym człowiekiem! Obczajasz?!!!

środa, 3 marca 2010

Uciekinier

Kochani, dziś na naszym blogu 2 teksty (narazie :), bo wczoraj nie było). Pierwszy "Boże wychowanie" - to tekst św. Ireneusza, a drugi "Uciekinier" - to refleksja do dzisiejszej Ewangelii.

"Oto idziemy do Jerozolimy..." (Łk 18,31)
To słowa, które pewnego dnia Jezus skierował do swoich uczniów. "Oto idziemy do Jerozolimy..." Tajemnicze, a przecież tak proste zdanie: oto idziemy do Jerozolimy... Z pewnością nieraz wygłaszał podobne typu: "A teraz idziemy do Kafarnaum, później do Betanii." To jednak zdanie nie było takie zwyczajne. Dobrze wyczuł to ewangelista Łukasz, który całą swą Ewangelię oparł na koncepcji drogi, albo lepiej: oparł swą Ewangelię na kocepcji Jezusa świadomie idącego w kierunku celu - którym było to, co dokonało się w Jerozolimie. To, co dokonało się i co miało się dokonać. Jezus dobrze wiedział, co Go tam czeka i po co tam idzie. Czytając ewangelię wg św. Łukasza widzimy to wyraźnie.Wciąż ma przed oczyma cel swej drogi. Możemy powiedzieć: nie spuszcza go z oczu. Cały czas o nim myśli. Jest nim pochłonięty - bez reszty. I... jak można przeczytać między wersami - wydaje się, że nie może się go doczekać, nie może się doczekać tej chwili, kiedy pokaże, że umiłował "do końca". Jezus wyraźnie się śpieszy... "...dziś, jutro i pojutrze muszę być w drodze... (Łk 13,33). "...jakże bardzo pragnę..."

Wiedział po co przyszedł a jednak szedł dalej, nawet nie zwolnił kroku... a wręcz śpieszył się! Kiedy jest się zakochanym śpieszy się, by zamanifestować swą miłość ukochanej osobie. Taka sprawa nie może czekać... !

I my w pewnym sensie wiemy, co nas czeka. Może nie znamy szczegółów, nie wiemy dokładnie. Wiemy jedno: Idziemy na spotkanie z kochającym Ojcem, jesteśmy w drodze do celu - "...a celu nie może być innego jak dom Ojca w niebie" (Jan Paweł II). Wiemy też, że droga, która tam wiedzie to drogą Krzyża. Może z daleka - nie wydaje się piękna, zbyt przekonywująca... Nie jest to autostrada z "wygodnym" asfaltem, pełna barów szybkiej obsługi i moteli "z uciehami". Z daleka nie widać jej blasku... Są nawet takie miejsca na tej drodze, gdzie brakuje nawet oświetlenia... I pługi mało kiedy odśnieżają tę drogę. A kiedy zniknie śnieg, wtedy wychodzą z ukrycia liczne dziury, powstałe od zbyt wielkich ciężarów, a i różnych wypadków... Autostrada z oświetleniem - też nie jest gwarancją bezpieczeństwa. Brawura złudnej swawoli niejednego podprowadziła do niespodziewanego "zjazdu".... Różnie się te zjazdy kończą.... Niekiedy właśnie na tej niezbyt uczęszczanej drodze, dla wielu nieznanej. Z daleka nie widać jej blasku...

Od parunastu lat staram się podążać tą drogą... Nie posuwam się na niej zbyt szybko. Czasem po prostu stoję w miejscu... Widzę ludzi, którzy po pokonaniu pierwszego odcinka rezygnują z niej. Byłem świadkiem takiej ucieczki... Ale może nie tylko świadkiem, ale i niekiedy... uciekinierem. Łatwo się zniechęcić... ciemność, dziury, kolizje. Uciekałem nie raz, wciąż jednak... wracam. Jest jedna rzecz, która nie nie daje mi spokoju, która sprawia że wciąż wracam - to Osoba, którą spotkałem. Wciąż mam Go przed oczyma...Jego twarz, a przede wszystkim TE OCZY tak pełne miłości... Spotykam Go. Przyglądam się z daleka, ale i wiem, że i On mi się przygląda. Zbliża się ku mnie... Nieraz łeżałem w rowie po kolejnej stłuczce... Opatrzył mi rany, obmył i... wziął na ręce... On się obarczył moim cierpieniem (Iz 53,4). Dźwiga mnie codzień... (Ps 68). Dzięki, Królu Miłości...

Z orędzia Jana Pawła II:
«Oto idziemy do Jerozolimy» (Mk 10, 33). Tymi słowami Chrystus wzywa uczniów, aby wraz z Nim przeszli drogę wiodącą z Galilei do miejsca, gdzie dopełni się Jego odkupieńcza misja. Ta podróż do Jerozolimy, ukazywana przez ewangelistów jako uwieńczenie ziemskiej wędrówki Jezusa, jest wzorem życia chrześcijanina, który stara się iść za swoim Mistrzem drogą krzyża. Także dzisiaj Chrystus kieruje do ludzi naglące wezwanie, by «szli do Jerozolimy». Czyni to ze szczególną mocą w czasie Wielkiego Postu, który sprzyja nawróceniu i odzyskaniu pełnej komunii z Nim poprzez głębokie przeżycie tajemnicy Jego śmierci i zmartwychwstania. (Orędzie Ojca św. Jana Pawła II na WP 2001)

P. s.
Nie jest wcale ciężko kiedy wiem, że na końcu drogi spotkam Cię (Arka Noego, Na drugi brzeg)

Boże wychowanie

Z traktatu św. Ireneusza, biskupa, Przeciw herezjom:

Na początku Bóg stworzył człowieka, aby go obsypać swoimi darami. Patriarchów zaś wybrał, żeby ich zbawić. On też kształtował lud, ucząc nieoświeconych, jak mają zdążać za Bogiem. Przygotowywał proroków, przyzwyczajając człowieka na ziemi nosić Jego Ducha i zachowywać wspólnotę z Bogiem. On nie potrzebuje nikogo. Tym zaś, którzy Jego potrzebują, udziela łaski zjednoczenia z sobą, a dla tych, w których ma upodobanie, rysuje jak architekt budowlę zbawienia. Dla niewidzących w Egipcie sam stał się przewodnikiem, a tym, co byli niesforni na pustyni, daje najbardziej stosowne prawo. Tym, którzy weszli do ziemi dobrej, udziela godnego dziedzictwa, a dla tych, co powracają do Ojca, zabija tuczonego cielca i daje im nową szatę, kształtując rodzaj ludzki w wieloraki sposób dla utworzenia symfonii zbawienia. Dlatego to św. Jan mówi w Apokalipsie: "A głos Jego jak głos wielu wód". Zaprawdę liczne są wody Ducha Bożego, ponieważ bogaty i wielki jest Ojciec. A Słowo przechodząc poprzez wszystkie wydarzenia w dziejach ludzkości chętnie ofiarowało swoją obecność tym, którzy Mu byli podlegli, układając odpowiednie i przystosowane prawa dla każdego stworzenia.

W ten sposób określone zostały dla ludu przepisy odnośnie do wznoszenia przybytku, budowy świątyni, ustanawiania lewitów, składania ofiar i całopaleń, oczyszczeń rytualnych i tego wszystkiego, co dotyczyło służby kultu. Bóg sam nie potrzebował nigdy żadnej z tych rzeczy. Zanim jeszcze bowiem Mojżesz począł istnieć, On już był zawsze pełen wszelkich dóbr, mając w sobie wszystką woń słodyczy i dymy kadzideł o przeróżnych zapachach. To On wychowywał ów lud, który tak łatwo skłaniał się ku bożkom, usposabiając go przez liczne przywileje do wytrwania w służbie Bożej i powołując go przez to, co drugorzędne, do spraw istotnych, to znaczy przez alegorie do prawdy, przez rzeczy doczesne do wiecznych, przez cielesne do duchowych tak, jak to powiedział Mojżesz: "Wszystko uczynisz według wzoru, jaki zobaczyłeś na górze". On sam bowiem przez czterdzieści dni uczył się zachowywać mocno w pamięci słowo Boże i niebieskie znamiona oraz duchowe obrazy i figury rzeczy przyszłych, jak to mówi św. Paweł: "Wszyscy pili z idącej za nimi skały, a skałą tą był Chrystus". Potem zaś po przypomnieniu wydarzeń, o których mówi Prawo, dorzuca: "A wszystko to przydarzyło się im jako zapowiedź rzeczy przyszłych, spisane zaś zostało ku pouczeniu nas, których dosięga kres czasów".

Izraelici zatem przez figury uczyli się bojaźni Boga i trwania w Jego służbie. Tak więc Prawo było dla nich zarówno szkołą wychowania, jak i proroctwem o rzeczach, które miały się dokonać.

poniedziałek, 1 marca 2010

Karmel - Wrocek

Dostałem taki apel sióstr karmelitanek i przekazuje dalej:

Mieszkamy we Wrocławiu Widawie modląc się, pracując przy parafii i w klasztorze mającym ponad 100 lat. Jesteśmy przyzwyczajone do skromnego życia
(nasze dochody to 405,00 zł na jedną siostrę na miesiąc).

Ufne w Bożą Opatrzność i zachęcone wieloma gestami życzliwości prosimy,
aby zechcieli Państwo nas wspomóc.

Ubiegłoroczne burze spowodowały poważne usterki części dachu naszego klasztoru
(podczas deszczu woda wycieka nam na korytarzu przez puszki od prądu).
Pan Jezus w Ewangelii mówi, żeby nie przystępować do budowania
?nim wpierw się nie siądzie i nie obliczy kosztów, czy się ma na wykończenie? (Łk 14,28)

Otóż, usiadłyśmy i policzyły:
Same nie mamy możliwości zaoszczędzić na naprawę dachu.
Do końca maja 2010 r. powinnyśmy zgromadzić środki.

Mamy taki pomysł:
Szukamy 1000 życzliwych osób, którzy zechcą podarować nam 30 zł.
Wtedy będziemy mogły przystąpić do działania, bo do rozpoczęcia remontu brakuje nam 20 120 zł. Jestem świadoma, że powyższa kwota może wydawać się mała,
ale jeżeli ktoś będzie tak hojny i zechce przekazywać nam ją każdego miesiąca do końca roku 2010 - będziemy uratowane!!!

Oczywiście nie wyznaczmy i nie ograniczmy hojności naszych Drogich Darczyńców.
Listę, tych którzy dotychczas nas wsparli
można zobaczyć na stronie: http://karmelitanki.pl/pl/dach

Każdego dnia modlimy się za Tych, którzy nas wspierają!
To dzięki dobroci innych mogłyśmy zakupić węgiel na zimę,
pomalować kilka pomieszczeń,
wykarmić nasze kury :-),
kosić ogród otrzymaną kosiarką?

Jeżeli zdecyduje się Pan udzielić pomocy prosimy o wpłatę na nasze konto:

Siostry Karmelitanki Dzieciątka Jezus
ul. Zduńska 6
51-180 Wrocław
Pekao S.A. 27 1240 1994 1111 0000 2496 8803

Prosimy także o poinformowanie znajomych o naszej wspólnocie zakonnej
Dziękuję za poświęcony czas.
Bogu w modlitwie polecamy wszystkie Wasze potrzeby i troski!
W razie pytań - proszę o osobisty kontakt
s. Elizeusza Pyrsz
tel. 784 033 661
info@karmelitanki.pl

Przemiana

"Gdy się modlił, wygląd Jego twarzy się odmienił, a Jego odzienie stało się lśniąco białe" (Łk 9,29).

Gdy się modlił... Przemiana dokonała się - gdy się modlił. Trudno mówić o modlitwie u Jezusa - trudna rozgraniczać: kiedy się modlił, a kiedy się nie modlił, bo u Jezusa nie było takiej chwili, kiedy się nie modlił. Cały czas przebywał w Ojcu, a Ojciec w Nim.
Nie mniej, jeżeli Łukasz używa tego rozgraniczenia, to dlatego że były takie chwile, kiedy Jezus bardziej uzewnętrzniał przed uczniami to, co się dokonowyło w Jego sercu, a co zazwyczaj pozostawało ukryte dla ich oczu. Możemy powiedzieć odsłaniał zasłonę... oczywiście - odsłaniał ją tylko częściowo. W miłości jest zawsze miejsce na tajemnicę, na to, co niewypowiedziane - to, czego opisać się nie da, bo... brakuje słów by opisać tę bogatą rzeczywistość.

Przypomina się opis modlitwy Mojżesza, którego twarz promieniowała, jaśniała podczas modlitwy i po jej zakończeniu, ale i ten blask w porównaniu z tym blaskiem Jezusa był tylko cieniem...
Nie mniej, jeżeli przywołuję tu ten opis modlitwy Mojżesza, to po to, by zaznaczyć, że i na nas powinno być widzieć wpływ modlitwy, owoce modlitwy. I nie chodzi tu o jakieś zmiany fizyczne, na twarzy - ile bardziej o zmiany w życiu. Nie chodzi o zmianę naszej skóry czy barwy włosów... Pewnie wiele dziewczyn by chciało, by tak było, że modli się i nagle po modlitwie zmiana barwy włosów... - tak że już farba jest nie potrzebna... Nie o taką przemianę tu chodzi.

Modlitwa musi mieć wpływ na życie ! Jeżeli się modlisz i modlitwa nie zmienia cię, to znaczy że, się źle modlisz. Wielu ludzi się modli, ale często jest to oszukiwanie siebie. W Piśmie świętym na wielu miejscach widzimy, jak Bóg pokazuje nam, że oszukujemy sami siebie... Wtedy kiedy wydaje się nam, że "zarobimy sobie na niebo", ale i wtedy, kiedy wydaje się nam że uda się nam przechytrzyć Boga. Wtedy, gdy wydaje się nam że przybliżamy się do Boga i jesteśmy blisko Niego, (czy to poprzez modlitwę, czy to poprzez post), a tak naprawdę jesteśmy daleko od Niego...

Jeżeli naprawdę gorąco pragniesz zbliżać się do Boga i przylgnąć do Niego, to jeżeli jesteś wierny modlitwie i wołasz z głębi serca, to po pewnym czasie cierpliwego wołania i czekania - dostrzegasz w swym sercu światło. Ono z początku jest jak mały płomień, który z czasem świeci coraz mocniej i oświetla coraz większe połacie Twego serca. Nagle w tym świetle i dzięki Niemu zaczynasz dostrzegać z jednej strony delikatną i czułą miłość Boga i Jego piękno, a z drugiej zaczynasz coraz wyraźniej widzieć to, co oddziela Cię od Niego. Zaczynasz wpatrywać się w Niego niczym w zwierciadło i widzisz coraz jaśniej swą nędzę, oraz to wszystko, co potrzeba zmienić.
Pochłonięty miłością Boga ruszasz, by plewić chwasty, które nagle zaczynasz widzieć wyraźnie.
Wtedy też zmienia się Twoja modlitwa - i zaczynasz już nie tyle mówić do Boga, ile uczysz się słuchać Go.

"Jak wielka o Panie zachodzi przemiana, gdy przed Twym Obliczem uginam kolana...."