Blog prowadzony przez dwóch franciszkanow: o. Adama pracującego w Niemczech i o. Dariusza pracującego
w Polsce. Znajdują się tu ich przemyślenia na temat wiary i misji.

Strona domowa http://ad.minorite.cz/

poniedziałek, 24 stycznia 2011

Dziki

Pamietam dobrze grudniowy, sniezny, mrozny poranek, w ktorym dostalem duzy traktor z przyczepa. Tego pierwszego doswiadczenia, nie da sie zapomniec. Bylo to jedno z pierwszych pragnien mojego dzikiego serca, ktore mialo wtedy zaledwie 3,5 roku. Nieuchronnie palilo pragnienie, aby wypasc z ciagnikiem z domu i zaczac przewozic ziemie. Zimowe dni dluzyly sie baaardzo. W koncu przyszedl upragniony, wiosenny poranek. Pelnia zycia. Chlopiec zaczac swoja pierwsza powazna robote. Przewozenie ziemi z pod domu do rowu oddalonego 200 metrow. Trwalo to tak dlugo, az tato chroniac chalupe poukladal plyty kamienne, aby bajtel wiecej nie kopal. Zaczely sie intensywne poszukiwania pracy i nagle szok! Na podworko wjechal podezny Ursus. Nie moglem przez kilka dobrych chwil zlapac powietrza. Oczy zrobily sie strasznie duze a dzikie serce bilo potwornie szybko. Zaczelo palic pragnienie przejazdzki. W sekundzie bajtel siedzial na blotniku trzymajac sie kurczowo siedzenia. Oczy tylko krazyly dookola, aby nikt nie wyczail i brutalnie nie wyrwal z kabiny, szczegolnie mama. Ah, mama! Z nia bylo najwiecej problemow. Nie mogla zrozumiec dzikiego serca. Chciala je zamknac, uciszyc, a ono ciagle sie wyrywalo, sprawiajac mase klopotow. Ile batow zebral tylek za dzikie serce! I nastapil zyciowy moment, pierwszy dzien spedzony na blotniku wielkiego ciagnika. Pamietam, ze nie mogle tej nocy spac! Od tamtej chwili mialem jedno Wielkie Marzenie: Zostac traktorzysta!
Wiesz, jest zarabiscie wazne czasami wrocic do wczesnych lat dziecinstwa, aby poprostu odnalesc siebie!
Powodzenia
!

Brak komentarzy: