Blog prowadzony przez dwóch franciszkanow: o. Adama pracującego w Niemczech i o. Dariusza pracującego
w Polsce. Znajdują się tu ich przemyślenia na temat wiary i misji.

Strona domowa http://ad.minorite.cz/

poniedziałek, 31 grudnia 2007

Dzienniczek

"Coś nie pozwala mi wejść

Takich osób pojawia się coraz więcej. Do każdego mamy jedno pytanie: czy chcesz by Jezus ci pomógł? Zauważyłyśmy, że nikt nie odchodzi stąd bez Jego interwencji. – Nie napawa was to pychą? Łatwo sobie przypisać chwałę… – pytam. – Nie. Bo to nie nasze. My parzymy herbatę. A herbata jeszcze nikogo nie uratowała… Bogu tak bardzo zależy na człowieku, że szuka każdego pretekstu, by mu pomoc. Skoro posłużył się osiołkiem, to dlaczego nie miałby posłużyć się nami? Nas nie będzie, a On będzie działał. Obiecał to czarno na białym w „Dzienniczku”. „Duch mój spocznie w klasztorze tym…”. Osoby opętane mają ogromne problemy, by tu wejść. Mówią: coś we mnie wzbraniało się, by wejść na wasz teren. Widziałyśmy faceta, który nie potrafił przejść przez te drewniane drzwi. – Nie bałyście się? – A pokusy do grzechu się nie boisz? – siostra Gertruda głaszcze spokojnie małego kotka – To ten sam zły duch. Nic nie robiąc brudzisz się tak samo. To paradoks: skupiając się na sobie, zamykasz się w coraz większym lęku. Diabeł łapie nas w pułapki paradoksów: osoby w depresji nie mogą jeść, głodzą się, wpadają w anoreksję, ale za Chiny nie podejmą postu. Boją się śmierci, ale często mówią o samobójstwie. Sztuczki ojca kłamstwa. Uczymy ludzi walki duchowej. Oczekujemy sielanki, ale życie jest walką. Nasi kapłani mówią; Jezus odcina tu korzenie zła. Już kilkadziesiąt osób odesłałyśmy do egzorcystów. Wracały przemienione, szczęśliwe.

Kościół ginie?

Zauważyłam kilka podstawowych źródeł depresji – opowiada siostra Gertruda – Nieuporządkowana przeszłość: poczucie niższości, wspomnienia z dzieciństwa. Zły duch wykorzystuje nawet malutkie zranienia. Są jak szczeliny, przez które wślizguje się wąż. Inną przyczyną jest okultyzm, ezoteryzm, newage’owe nowinki: od wróżek po horoskopy, reiki i Silvę. Przyjechało też kilka „czarownic”. Większość z nich przeżyła tu dotknięcie Boga, trafiły do egzorcysty. Rozmawiam z jedną kobietą i czuję, że coś jest nie tak. – Chyba musi pani spotkać się z egzorcystą, bo wygląda na to, że ktoś w pani rodzinie zawarł pakt z diabłem. A ona na to: Jeszcze gorzej... I zaczyna opowiadać o duchach, które do niej przychodzą. Nie uważa tego za zło. – Pani jest czarownicą? – Wiedźmą – sprecyzowała. Przyjechała tylko po to, żeby powiedzieć, że Jezus nie jest jej potrzebny. – Wasz Kościół ginie! Nie widzicie tego? – Nie widzimy – odparłyśmy zgodnie. Jedna kobieta powiedziała; trzymam na uwięzi siedem złych duchów. – A może jest odwrotnie? - przerwałam. Hmm, może rzeczywiście? – stropiła się.
Trzecim źródłem depresji są nieuporządkowane relacje z Bogiem: nieprzebaczone sytuacje, grzech, którego nie chcemy zostawić. To przyczółek złego ducha. Najrzadszym przypadkiem depresji, jaki widzieliśmy jest to, co powszechnie uważa się przyczynę załamań: zawirowania życiowe, dramaty, traumatyczne doświadczenia. Na palcach ręki mogę policzyć ludzi, którzy wpadli w depresję z tego powodu. A przyjeżdża tu prawie siedemset osób miesięcznie.

Sobowtór ojca Pio

Kiedyś jeden z naszych znajomych rzucił: – Jesteście zgromadzeniem klauzurowym. Po co wychodzicie do tych ludzi? Odsyłajcie ich do psychologów i psychiatrów. Dajcie spokój!
Bardzo nas to dotknęło. Chciałyśmy rozeznać nasz charyzmat. Przeżywałyśmy trudne chwile. I wtedy siostra Anna troszkę bezczelnie pomodliła się: – Ojcze Pio, widzisz, że nasz spowiednik poszedł do trapistów i zostałyśmy same. Przyślij nam spowiednika, a jeśli nie, to sam przyjdź i nas wyspowiadaj (śmiech). Minęło kilkanaście dni, dzwonek do drzwi. Otwieramy, a tam… ojciec Pio – mniszki wybuchają śmiechem. Okazało się, że to meksykański kapucyn, egzorcysta. Wierna kopia ojca Pio.
Wyszedł z kaplicy bardzo poruszony: Słuchajcie, w Guadalupe Maryja ma żywe oczy, a tu cały Jezus jest żywy! Wiecie, że On błogosławi? Wiemy – przytaknęłyśmy zgodnym chórkiem. A on popatrzył nam w oczy i rzucił: Będą wam mówić: Po co ci ludzie tu przyjeżdżają? Wyślijcie ich do specjalistów. Ale to jest pokusa. Bóg ich przysyła do was, by tu zdrowieli. Z wrażenia nas zatkało.

Demony zwiały

Faustyna proroczo widziała w naszym klasztorze małe dzieci. Dziś śmiejemy się, że możemy założyć przedszkole z dzieci, które miały się nie urodzić. Niektóre matki słyszały od lekarzy: nawet nie próbujcie zajść w ciążę. Nie ma szans. Ale Pan Bóg może wszystko. Przyjeżdża sporo takich „cudownych” maluchów.
Naszym wielkim odkryciem jest to, że Jezus zdobył się na szaleństwo: obiecał, że wystarczy zmówić w czyjejś intencji Koronkę do Miłosierdzia Bożego, by otworzyć dla niego niebo. W „Dzienniczku” Faustyna opisała przejmującą scenę. Trafiła do umierającego człowieka. Zmagał się, cierpiał straszne męki. Wokół jego łóżka zobaczyła wiele demonów. Gdy zaczęła odmawiać Koronkę, wszystkie zniknęły. Chory odetchnął i pogodzony z życiem zmarł.
Gdy nas ktoś obgada, oczerni, albo po prostu wkurzy to mówimy: Oj, poczekaj! Nasza zemsta będzie słodka. Wymodlimy ci niebo! – wybuchają śmiechem mniszki w czerwonych welonach."

Marcin Jakimowicz

1 komentarz:

Maciek pisze...

"Oj, poczekaj! Nasza zemsta będzie słodka. Wymodlimy ci niebo!" - dobry tekst! :) Też chciałbym się tak "mścić" :D
A wracając do Miłosierdzia, ja sam byłem świadkiem, jak podczas ogólnopolskich rekolekcji Odnowy w Duchu Świętym odbywających się w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach, kapłan uzdrawiał, mocą Chrystusa, ludzi zgromadzonych w świątyni. Jeden z wielu uzdrowionych, przyjechał na wózku sparaliżowany, prawie w ogóle się nie mógł ruszać, kapłan podszedł do niego, włożył na niego ręce, no i gość wstał i chodzi, jak gdyby nigdy nic.... o_O , niesamowite wrażenie...