Blog prowadzony przez dwóch franciszkanow: o. Adama pracującego w Niemczech i o. Dariusza pracującego
w Polsce. Znajdują się tu ich przemyślenia na temat wiary i misji.

Strona domowa http://ad.minorite.cz/

piątek, 28 grudnia 2007

Jezus Zyje!

Trąba powietrzna

Tekst: Marcin Jakimowicz

– Byłyśmy już wyczerpane przerzucaniem siana. I wtedy westchnęłam: Panie Boże, świętym pomagałeś, a nam nie pomożesz? I wtedy na bezchmurnym niebie zjawiła się trąba powietrzna. Zlecieli się ludzie z okolicy. – Co to jest? Jak w amerykańskich filmach! – zawołał sąsiad. – Pan Jezus nam siano przerzuca – uśmiechnęłam się. – Ale dlaczego na mój dach? – zdziwił się.


Leje jak z cebra. Nie widać nic na odległość dwóch metrów. Ale gdy zajeżdżamy do Rybna za Sochaczewem grzeje słońce. Zielone łąki, ptaki, krowy. Stara plebania. Zza chwiejącego się płotu macha do nas uśmiechnięta od ucha do ucha mniszka w czerwonym welonie. – Zapraszam: Pan Jezus już na was czeka – siostra Jana otwiera drzwi kaplicy. Niepewnie przekraczamy próg. Wchodzimy do skromniutkiego domku. Jeszcze nie wiemy, że i niespotykany ubiór zakonnicy i wystrój domu widziała już w proroctwie przed II wojną światową siostra Faustyna. – Jesteśmy w niebie – rzuca Józek. I nie myli się.

Teraz wymyślaj!

Na początku było słowo. W 1935 roku Faustyna Kowalska ujrzała Jezusa, który zażądał: „Pragnę aby zgromadzenie takie było”. Zakonnica szczegółowo opisała charyzmat przyszłego zakonu (wypraszanie Miłosierdzia Bożego dla świata), ubiór mniszek (czerwone welony i płaszcze, białe habity), a nawet proroczo przewidziała jak będzie wyglądał ich dom. Napisała też regułę. Pisała o trzech odcieniach zgromadzenia: czynnym, klauzurowym i grupie świeckiej. Umierała w przekonaniu, że nie zrealizowała Bożego planu. Dopiero jej spowiednik ks. Michał Sopoćko założył Zgromadzenie Sióstr Jezusa Miłosiernego. Siostry zamieszkały w Myśliborzu. I tu zaczyna się opowieść zapierająca dech w piersiach.
Kilkadziesiąt lat po śmierci Faustyny kilka kobiet (nie wiedząc kompletnie o sobie) zaczęło szukać opisanego w „Dzienniczku” zakonu klauzurowego. Nigdzie go nie znalazły, trafiły więc do Myśliborza – zakonu czynnego. – Przychodziłyśmy z zastrzeżeniem, że chcemy za klauzurę. Przyjęto nas, choć zazwyczaj nie przyjmuje się sióstr przychodzących z zastrzeżeniem – opowiada Gertruda Kamieńska. Powiedziałyśmy sobie: będziemy czekać. Nawet do końca życia. A nuż Bogu potrzebna jest tylko nasza modlitwa i pragnienia? A może zgromadzenie powstanie po naszej śmierci? A tu Pan Jezus zrobił nam kawał: założył je przez nasze ręce.
Zaczęło się od cudu. Nasi kierownicy duchowi: jezuita, redemptorysta, palotyn i dwóch księży diecezjalnych (często nie znali się nawzajem) tego samego dnia i o tej samej godzinie niezależnie od siebie powiedziało każdej z nas: może siostra zdecydować się na życie za kratami.
Początkowo myślałyśmy, że nowa wspólnota powstanie na łonie starej, ale coraz mocniejsze było wezwanie do założenia osobnego zgromadzenia. Wyjechałyśmy koło Bolesławca. Dwa i pół roku uczyłyśmy się życia jako mniszki klauzurowe. Próba powiodła się. Wróciłyśmy. I wtedy przyszły trudne dni. Decyzja o utworzeniu nowego zgromadzenia to było szaleństwo – z ust siostry Gertrudy znika uśmiech – Nie chcę mówić o szczegółach. Wystarczy powiedzieć, że nasz kierownik duchowy, widząc, w jakich bólach powstaje przewidziany przez Faustynę zakon powiedział: Nie sądziłem, że jeszcze dziś Bóg prowadzi ludzi taką drogą krzyżową.
Władze zakonne też się zgodziły. To był skok w ciemność. Był 25 maja 2001 r., a już 26 musiałyśmy wyjechać. Ale dokąd? Powiedziałam: Panie Boże, teraz coś wymyślaj! I wtedy zadzwoniła Małgosia.
Kiedyś pomogłyśmy jej wyjść z dołka. Chciała się z nami spotkać. Ale jutro nas już tu nie będzie – powiedziałyśmy. – To przyjedźcie do Warszawy.
Miałyśmy tylko kanapki i pieniądze na bilet w jedną stronę. Wysiadłyśmy na Dworcu Centralnym. Cztery małe, ubrane na czarno siostry. Miałyśmy habity jeszcze poprzedniego zgromadzenia. Wiedziałyśmy jedno: skoro to plan Jezusa, On przygotuje wszystko. Co ciekawe Faustyna na swej drodze też musiała zahaczyć o Warszawę… I wtedy przypomniałyśmy sobie: dziś jest Dzień Matki. Maryja jest z nami. Odetchnęłyśmy z ulgą.

1 komentarz:

fr. Adam pisze...

Tak na marginesie: w tamtym roku poznaem brata Marcina. Druga sprawa ks. Sopoćko ma w najbliższym czasie zostać ogłoszonym błogosławionym. Heroicznođ cnot była stwierdzona jeszcze za życia Jana Pawła II, a ostatnio Benedykt XVI zatwierdził opinię expertow o cudzie dokonanym za wstawiennictwem sł.B.Ks.Michała.